Marian Banaś i pokoje na godziny – ten zwrot wylewa się dziś z każdej gazety. Burza wokół szefa NIK przybiera na sile, a w jej centrum znalazła się krakowska kamienica z dyskretnym domem schadzek. Czy tylko ja mam wrażenie, że wszyscy w tym domu mieszkamy?
Marian Banaś nie był dotąd najbardziej znanym członkiem ekipy rządzącej. Bez większego szumu w mediach został szefem celników, skarbówki, potem ministrem finansów. Aż nagle okazało się, że członek nieznany może polec na członkach poszukujących dyskretnego łóżka za 60 złotych polskich za godzinę.
Obecny szef NIK Marian Banaś ogłosił, że feralną kamienicę w Krakowie dostał od stareńkiego kombatanta, żołnierza AK. Bywały już w moim kraju przypadki, że bezdomni obdarowywali dyrektora Radia Maryja samochodami, więc nie ma w tym chyba nic dziwnego. Takie rzeczy zdarzają się wam zapewne codziennie.
W kamienicy Banasia działał hotelik na godziny, czyli – nie bójmy się tego słowa – hotel do dupcenia. Bo przy najszczerszych chęciach nie da się inaczej wytłumaczyć fenomenu kilkuletniego prosperowania biznesu, który u swych podstaw ma wynajem łóżka na 60 minut z dopiskiem „za każdego gościa dopłata 20 zł”. Przynajmniej ja tutaj widzę seks i nie umiem tego wyjaśnić inaczej.
Godzinkę na ulicy Krasickiego w Krakowie można było jeszcze niedawno spędzić za 60 zł plus gość w wersji dla osób bardziej higienicznych (pokój z łazienką) lub za pięć dych w wersji ze wspólnym prysznicem w korytarzu.
Osobiście niepokoi mnie dopisek w ofercie hoteliku głoszący „mile widziane zwierzątka”, ale może to po prostu wina mojego zepsutego umysłu.
Zostawmy jednak na boku zwierzątka (i dyskryminację palaczy). Ważne, że hotel reklamował się hasłem „Odkryj polską duszę” i był prowadzony przez pasierba krakowskiego gangstera Janusza K. ps. Paolo z wydatną pomocą tego ostatniego.
Ważne, że od 2014 roku hotelik działał w kamienicy należącej do Mariana Banasia, obecnego szefa NIK i – jak zapewnia marszałek Senatu, niejaki Karczewski – człowieka kryształowego i niezwykle uczciwego.
Ten kryształowy człowiek oczywiście o niczym nie wiedział. Wprawdzie gangster Paolo dzwonił do niego na komórkę i zwracał się do niego na „ty”, ale to przecież normalne i zwyczajne. Tak przynajmniej poinformował mnie człowiek kryształowy, tłumacząc w rządowym TVP, że „poznałem go [gangusa – red.], kiedy już zawarłem z tym młodym człowiekiem [pasierbem gangusa – red.] umowę i on wtedy tam przychodził czasem”.
Tak sobie czasem przychodził. Sutener i skazany prawomocnie gangster tak sobie czasem przychodził do kamienicy polityka z pokojami na godziny. Którą to kamienicę podarował politykowi napotkany emeryt, kombatant z Armii Krajowej. I nie był to wcale burdel – zapewnia kryształowy człowiek. – Żadnej agencji towarzyskiej nie było. Dowiedziałem się później, że wynajmowano pokoje na godziny. Jak sprawdziłem, takie usługi świadczy się w innych obiektach hotelowych – tłumaczy Banaś.
– Oczywiście wiadomo, że takimi hotelikami zarządzają głównie osoby z półświatka, jednak samo wynajęcie pokoju na godziny nie jest przestępstwem. Zajmujący się tym ludzie, tak jak K., raczej starają się dopilnować, żeby nie dochodziło tam do przestępstw, bo wtedy dochodowy biznes może paść – odpowiada w Onecie doświadczony policjant z Krakowa.
– K. po latach stwierdził, że łatwo można zarobić pieniądze na wynajmowaniu pokoi na godziny. Ma znajomości z dawnych lat. Część dziewczyn spotykających się za pieniądze korzysta z usług braci K. i wynajmuje pokoje. Dodatkowo z tych usług korzystają też ludzie, którzy zdradzają swoich partnerów. Takich hotelików na godziny w mieście jest zresztą sporo. Nawet niedaleko naszej komendy jest jeden – dodaje.
No i to jest dowód na prawdomówność Pana Krystalicznego. „Takie usługi świadczy się w innych obiektach”. Nawet naprzeciwko komendy, więc o co ten hałas.
Więc (zdania nie zaczyna się od „więc”) tak sobie siedzę i myślę o tej całej aferze i mam wrażenie, że wszyscy utknęliśmy w pokoju na godziny w kamienicy pana Banasia. Serio – wszyscy. Ja, ty, on, ona.
My.
Kiedy krakowski turysta lub mieszkaniec tego zacnego miasta udawał się na ulicę Krasickiego miał – prawdopodobnie – jeden prosty cel. Wydupcyć Angelę, Sonię, Lorettę, czy jakie akurat imię przybrała jedna z dam do wynajęcia na godziny.
Sytuacja takiej damy jest jednak o wiele lepsza niż nasza. Oj, lepsza. Ona wchodziła do pokoju ledwie na 60 minut. I jej płacący towarzysz mógł z nią robić – owszem – wszystko, ale w ramach umowy. Mógł robić to, co ustalił na wstępie i ani ani więcej.
Bo jeśli złamał zasady, to do akcji wkraczał zwykle ktoś pokroju Paola – wielki, łysy, obwieszony złotem osiłek – który renegocjował warunki umowy w imieniu damy i stosował natychmiastową klauzulę wykonalności w postaci lepy na ryj.
A jak to wygląda z nami? My tkwimy w takim pokoju na godziny o nazwie Rzeczpospolita Polska i wyjść z niego nie możemy. Co chwilę nasz pokój za niewygórowaną kwotę wynajmuje jedna, druga lub trzecia partia polityczna. I czuje się w nim jak u siebie.
I robi z nami wszystko – chcemy tego, czy nie – nie patrząc w ogóle w warunki umowy. Bo umowa – ta najważniejsza umowa stojąca u podstaw działania naszego Hotelu Rzeczpospolita przy ulicy Niepodległości – mówi w artykule czwartym, że „władza zwierzchnia należy do Narodu”.
Tylko, że my – Naród – jesteśmy w tym hotelu dupceni tak, że aż przykro patrzeć. I kiedy po jednej kadencji wychodzi od nas klient, natychmiast w recepcji pojawiają się kolejni wygłodniali politycy.
A drzwi do naszego pokoju oni już dawno wymienili na obrotowe.
Tekst powstał przy wsparciu Patronów.
A gdybyście i wy mieli ochotę rzucić we mnie monetą i wesprzeć moją pisaninę, to będę bardzo wdzięczny. Tu trochę o tym piszę. Jak chcecie, kliknijcie poniżej.
Photo by Rodolfo Clix from Pexels
View Comments (11)
Jak potrzebowałem w Krakowie kimnąć na godzinę, wziąłęm auto na minuty. Całe 6 zł, z muzyką i widokiem. Bez dopłaty za gościa. :D
Chciałbym się tylko wyrazić wątpliwość romantyzowaniu sutenerstwa. Rozumiem, że to taka figura retoryczna, ale jednak mam duże wątpliwości by kobiety były przez gangstera traktowane tak podmiotowo. Według moich intuicji sutenerstwo tak raczej nie działa.
Wynajem kamienicy szemranemu towarzystwu to ewidentna skaza na kryształowym obliczu Największego Kontrolera, ale dotycząca sfery etyki.
Zaś zaniżanie dochodów z najmu pod pretekstem wyrównania tego przy sprzedaży kamienicy jest naruszeniem prawa poprzez zastosowanie optymalizacji podatkowej, której jedynym celem jest obniżenie obciążeń fiskalnych. I Najwyższy Kontroler oraz w przeszłości Najwyższy Skarbowiec albo to wie, i wtedy ma współobywateli za durniów, albo nie wie, co czyni durniami tych, którzy go wywyższają. Kodeks karny skarbowy na poziomie elementarnym.
W środek sedna!
Chyba nikt nie zauważył, w jak świetlaną osobę uderzają ;)
“W stanie wojennym był internowany, a później skazany i został osadzony w paskudnym więzieniu w Strzelcach Opolskich, gdzie przeprowadził skuteczną głodówkę wraz z innymi działaczami Solidarności. Nie wiem dokładnie czym się zajmował po wyjściu z więzienia, ale ponoć ostro działał.”
.
Kanoniczny styropianowy śmieć :)
.
Stąd:
http://slepamanka.neon24.pl/post/150813,sprawa-mariana-banasia-widziane-z-usa
Jest Pan plastrem na moją udręczoną dzisiejszą rzeczywistością duszę.
Dziękuję borsuku za słowo dupcenie bo w dawnych czasach poza Krakowem i okolicami niewielu wiedziało co ono oznacza, zresztą podobnie jak buc.
Zawsze bawiło mnie jak swoim znajomym z Warszawki i okolic mowiłem: ty bucu....a oni się śmiali...
A poza tym tekst jak zwykle w punkt.
Borskuk napisał: "Tylko, że my – Naród – jesteśmy w tym hotelu dupceni tak, że aż przykro patrzeć. I kiedy po jednej kadencji wychodzi od nas klient, natychmiast w recepcji pojawiają się kolejni wygłodniali politycy."
Zgadza się, tylko że każdy "klient" tłumaczy swoim zwolennikom jak baca swojej Marynie w dowcipie:
- Słuchaj Maryna, kiedy obcy chłop ciebie dupcy to nas dupcą. Ale kiedy ja obcą babę dupcę - to my dupcymy.
Czyli każde z plemion pociesza się, że kiedy "nasi" akurat dupcą to my też "ich" dupcymy. Choć wszyscy jesteśmy dupceni.
Powiedziałem to kiedyś osobie głosującej na tą partię, która ma teraz skrót od knockout. Oczywiście nie użyłem takiej zajebistej paraleli jak Ty + nie mam takiej swady - raczej prostymi słowami powiedziałem. Nazwano mnie symetrystą. Hmm, powiem szczerze, że aczkolwiek wydawało mi się, że mój zasób słów nie jest najgorszy to w pierwszej chwili nie wiedziałem czy mam się obrażać.
Otóż Borsuku - Ty też jesteś symetrystą. Czy Ty wiesz co to oznacza? Bo przekładając to na Twoją paralelę to ma dosyć określone implikacje. Otóż będąc symetrystą przyzwalasz (z obrzydzeniem, ale jednak przyzwalasz) na to, że dupcą Cię wszyscy. Będąc natomiast zwolennikiem knockoutu przyzwalasz na dupcenie tylko tym od knockoutu, reszta Cię ordynarnie gwałci. Widzisz, dla niektórych takie niuanse mają jednak znaczenie...
Jeszcze taką mam jedną fatalistyczną obserwację - nie zmienimy tych obrotowych drzwi z powrotem na takie z mocnym zamkiem, ani nie zajebiemy tych klientów co nas dupcą jak chcą siekierą (chociaż przyznam - mam czasem ochotę). Jedyne co można zrobić to uciec do innego pokoju. Takiego z mocnym zamkiem u drzwi.
Słyszę tę obelgę "symetryzmu" nader często. Cóż. Tym słowem posługują się członkowie dwóch plemion, którzy nie wyobrażają sobie drogi trzeciej. Jestem dumnym członkiem trzeciego plemienia siedzącym okrakiem na płocie i będę to powtarzał, aż jakiś zabłąkany kamień nie rozwali mi łba.
Cóż można rzec... No to wreszcie się wyjaśniło przynajmniej na czym polega odprawianie godzinek na pielgrzymce...