Stało się nagle tak, że pani polityk z PiS protestuje przeciwko walce z faszyzmem, prokuratorzy toczą śledztwo przeciwko tęczy i słońcu, a w brodziku w basenie w Powsinie pływa sobie kupa. A to wszystko w ciągu jednego tygodnia.
Znacie ten zabieg fabularny z rozmaitych horrorów i filmów fantasy, gdy bohater pozornie budzi się z koszmaru, ale dalej znajduje się we śnie? Nieświadomy ociera z ulgą pot z czoła, wstaje z łóżka a tu bum! – spada na niego kolejna fantasmagoria, potwór, czy inne szkaradzieństwo.
To my, dzisiaj.
Żyjemy w jakimś śnie wariata, z którego nie możemy się obudzić i wyzwolić. I razem z wariatem śnimy wciąż i wciąż ten sam scenariusz. To jedyne wyjaśnienie tego, że w moim kraju przestały obowiązywać jakiekolwiek prawa logiki.
Takie szkaradzieństwo i fantasmagoria we śnie spadły na mnie z ekranu TVP.
Pani Olga Semeniuk z PiS – była doradczyni w kancelarii naszego wspaniałego premiera Mateusza, a obecnie radna Warszawy – bardzo się zdenerwowała. Panią radną oburzyło skandaliczne hasło na rocznicę Powstania Warszawskiego. O takie:
– Opluciem można nazwać rozdawanie przez władze Warszawy takiego oto symbolu – mówiła radna Olga Semeniuk w TVP. – Przeciw faszyzmowi! Władze Warszawy rozdawały profanację polskiego państwa podziemnego. To się nazywa oplucie. Opluwacie katolików i opluwacie chrześcijan – kontynuowała podnosząc głos.
No kurwa mać.
Ja się z tego snu pani Olgi wypisuję. Ja tu nie pasuję i nie rozumiem. Logika mnie boli, gdy słucham takich słów. Chciałem nawet zapytać panią Olgę o to opluwanie, ale radna nie odbiera telefonu. Dlatego jestem zmuszony sam przeprowadzić rozbiór tych zdań.
Przeciw faszyzmowi = profanacja polskiego państwa podziemnego.
Nie wiem jakie szkoły kończyła pani Olga, ale wiem, że wcześniej była radną mojej rodzinnej Woli, gdzie w pierwszych dniach powstania Niemcy zamordowali kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Gdzie państwo podziemne strzelało do faszystów z barykad, okien i zza węgła. W moim mieście Powstańcy Warszawscy walczyli z nazistami – Niemcami owładniętymi ideologią stworzoną na bazie faszyzmu właśnie. Ja po prostu jestem wściekły, że jakaś kobieta z Rady Warszawy oburza się na antyfaszystowskie hasło!
W mojej logice i w moim sercu się to nie mieści. Tak samo, jak nie mieści się kolejne zdanie pani Olgi stawiające kolejny znak równości. Przeciw faszyzmowi = przeciw katolikom.
Czy jest na sali jakiś biskup? Bo takie słowa to przecież najostrzejsze w ostatnich dniach uderzenie w Kościół katolicki. Oplucie.
Ale jest jeszcze dalszy ciąg.
Pani radna Olga zamieściła w tej sprawie przeprosiny. Ich treść jest tak samo zadziwiająca.
„Przepraszam za niefortunne sformułowania użyte przeze mnie w programie Studio Polska. W oczywisty sposób nie było moją intencją obrażenie kogokolwiek. Jednocześnie podtrzymuję, że narodowa symbolika nie powinna być wykorzystywana jako narzędzie ataku na Prawo i Sprawiedliwość” – napisała Olga Semeniuk.
I znów logika. Przeciw faszyzmowi = przeciw PiS.
No, no pani Olgo… Do tej pory mało kto odważył się nazwać partię rządzącą słowem na „F”, a pani to robi publicznie i jest z tego dumna.
Ale nie tylko Olga śni ten chory sen, w którym Powstańcy nie walczyli z faszyzmem. To samo hasło wywołało histeryczną reakcję prorządowego portalu wpolityce.pl. Otóż „antyfaszystkowskie hasła” to – wyobraźcie sobie – prowokacja!
W tym naszym wspólnym śnie nie wolno być przeciwko faszystom, za to należy zwalczać tęczę – symbol całego zła. W takiej na przykład Bydgoszczy prokuratura sprawdza kto i w jakim celu umieścił tęczę w logo szkoły podstawowej i słońce w piosence.
Tak, tym zajmuje się w moim kraju aparat sprawiedliwości.
Jak donosi „Wyborcza” Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Południe skierowała do Szkoły Podstawowej nr 12 oficjalne pismo z żądaniem wyjaśnień. Prokurator chce wiedzieć kto zamieścił i zaakceptował „logo z wizerunkiem tęczy oraz umieszczenie w treści hymnu placówki sformułowań odnoszących się do słońca, czym publicznie znieważono Naród Polski w odniesieniu do jego tradycji chrześcijańskich”.
Więc (zdania nie zaczyna się od więc) nie tylko hasło „precz z faszyzmem” znieważa chrześcijan i mój kraj. Robi to również słońce. Przytoczę tu ten antypolski fragment piosenki, żebyście sami mogli się przekonać jaką to antyludzką zbrodnię zafundowała nam podstawówka numer 12.
Piosenka brzmi tak: „Rzucamy to, co złe, za siebie, zaczarujmy tolerancji słowa. Promienie słońca w uśmiechu, trzymamy ciepło naszych serc w dłoniach”.
Ja wiem, że setki lat temu sądy potrafiły prowadzić idiotyczne procesy. Na przykład przeciwko zwierzętom. W 1120 roku biskup francuskiego Laon – Barthélemy – potępił i ekskomunikował na przykład wszystkie gąsienice w okolicy. Z kolei w XVI wieku również we Francji odbył się proces korników. Wyrok sądu brzmiał: „Napominamy rzeczone korniki, jako robactwo plugawe i rozkazujemy im pod karą złorzeczenia, klątwy i ekskomuniki kościół świętego Michała w diecezji naszej w dni siedem opuścić”.
Ale nawet ci bystrzy Francuzi nie wpadli na to, by postawić przed sądem słońce i zjawisko meteorologiczne, jakim jest tęcza. Nawet oni nie próbowali przepędzić słońca z nieba za pomocą klątwy i złorzeczenia, jak ma to miejsce w Bydgoszczy.
Ale w naszej Polsce kochanej nie ma rzeczy niemożliwych, więc walka z tęczą nie jest tu niczym dziwnym. Zwłaszcza, że są poważne dowody na to, że to Iluminaci do spółki z Sorosem stawiają na niebie te kolorowe łuki za pomocą antyludzkiej technologii chemtrails. Serio, serio.
Swoją drogą wydaje mi się, że logika i umiejętności językowe osoby składającej doniesienie do prokuratury w sprawie podstawówki nr 12 są równe umiejętnościom urzędnika z Powsina. Ten urzędnik stworzył małe, językowe dzieło sztuki pisząc informację dotyczącą basenu w Parku Kultury.
„Szanowni Państwo,
W związku w wystąpieniem w dniu 28 lipca incydentu kałowego na terenie małego basenu kąpielowego, do odwołania nieczynne są: mały basen rekreacyjny oraz plac wodny.”
Dzięki tej brawurowej konstrukcji językowej, o brodziku w Powsinie napisały już chyba wszystkie media, a ja pozostaję pod niesłabnącym wrażeniem tego terminu.
Ten incydent kałowy to dwa proste słowa, które najlepiej opisują naszą sytuację. Nasz sen wariata, w którym należy bić na ulicach mniejszości, toczyć prokuratorskie śledztwa przeciwko słońcu i zjawiskom atmosferycznym, bronić faszyzmu i maszerować równym krokiem w rytm partyjnego hymnu.
W legendach irlandzkich na drugim końcu tęczy czeka garniec złota – nagroda dla śmiałka, który go odnajdzie.
Obawiam się, że u nas w tym garnku jest tylko pozostałość po incydencie kałowym naszych polityków i młodzieńców z ruchu nacjonalistycznego.
Ta pozostałość ma oczywiście kolor brunatny.
Tekst powstał przy wsparciu Patronów.
A gdybyście i wy mieli ochotę rzucić we mnie monetą i wesprzeć moją pisaninę, to będę bardzo wdzięczny. Tu trochę o tym piszę. Jak chcecie, kliknijcie poniżej.
View Comments (10)
Z zupełnie innej beczki, odnośnie twoich chłopców z witryny powitalnej
https://www.dailymail.co.uk/news/article-7355737/The-child-smokers-Americas-industrial-boom.html
Wydaje mi sie, że aktualnie każdy może legalnie być faszystą, nazistą, złodziejem, bandytą... jedyne co musi zrobić to przeprosić za czyny, wpłacić datek na cel charytatywny i pokazać, że za poprzedniej władzy to było gorzej, mniej tolerancji, wiecej kradli, mocniej bili. I bedzie mu darowane.
Tęcza to zjawisko optyczne, a nie meteorologiczne.
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie…" Amen
Bardzo bym chciał abyś w podobnie doskonałym stylu zajął się skandalami związanymi z obchodami rocznicy PW.
Powstańcy, stary styrani życiem, a niejednokrotnie i biedą, której polskie państwo im nie oszczędziła, musieli podchodzić do marionetki udającej prezydenta RP po odznaczenie. Jakby ten człowiek bez właściwości nie mógł się zniżyć by do nich podchodzić.
Składającym kwiaty bohaterkom i bohaterom tamtych dni nikt nie asystował. Podchodzili drżącym krokiem, i klękali, bez asysty harcerzy, wojska, kogokolwiek, składając kwiaty.
Bydlaki z rządu i VIPy miały osłonięte przed słońcem miejsca, niby loże, a będący przecież przedmiotem tej uroczystości starcy, musieli wytrzymać trzy godziny w pełnym słońcu.
I tradycyjnie, banda debili poprzebieranych za powstańców, troglodytów z opaskami, pijanych bezmózgów z koszulkami z Kotwicą.
Rozdziera mi serce fakt życia nieraz w biedzie tych ludzi. Żyjący Powstańcy byli ofiarami dzikiej reprywatyzacji, nikt o nich sie nie upomniał, a ostatni byli do tego tacy zwyrodnialcy, jak ta neonazistowska tłuszcza, mieniąca się narodowcami. Ich apele o nie łączenie Kotwicy z symbolami neofaszystowskimi, jak - tfu - falanga, ze strony tych imbecyli zndajdują jedynie szyderę. Nie jest mi wcale trudno wyobrazić sobie obrazek, w którym te bydlaki, w całym swym oporządzeniu
kibolo-dresiarskim rzuca się z piana na ustach na tych, którzy chcieli wolnej i piekniej Polski.
Nie jest mi wcale trudno, bo ja to już widziałem.
Był '99 albo '00 rok. Na jakieś obchody do mojego miasta nazjeżdżało się mnóstwo nazi-skinów, i ówczesnych tuzów skrajnej prawicy. Jedna z głównych ulic naszego starego miasta została zatkana przez klasycznie wyglądających boneheadów - flyers, podwinięte jeansy, glany, łysy łeb, odznaki nazistowskie. Ta hołota hailowała, darła ryje, wymachiwała swoimi sztandarami.
Byli też wracający z jakiś wydarzeń upamiętniających mocno starsi panowie, w mundurach, z orderami. Na widok hajlujących pijanych gówniarzy, tych akurat ze Śląska, jak było słychać - jeden z panów nie wytrzymał zaczął szarpać jednego pijanego neonazistę. Reszta zaczęła go bić, a był to drobny facet na oko po siedemdziesiątce. Sam skoczyłem na pomoc, ale wyreczyła mnie błyskawicznie policja (w przeciwieństwie do obecnej, nie patyczkowała tego dnia się z neonazistami).
Zadzwoniłem wówczas do Tok FM, którego już słuchałem. Prowadzący mnie wyśmiał, nazywając - podobnie jak Żakowski niedawno u siebie w studiu - neonazistów idiotami, bandytami. Nazwał też marginesem.
Dziś ten margines trzęsie Polską.
Wow, stary – ja bym tego lepiej nie napisał. Dziękuję za ten tekst. Niech tu wisi. Mam nadzieję, że ludzie go przeczytają.
Czytają. Pamiętam moje pytanie, kiedy byłem dzieckiem, dlaczego babcia zakłada na płaszcz opaskę z flagą i symbolem PW jadąc na spotkanie kombatantów, które zadałem mamie. Mama powiedziała po prostu: bo teraz już może. Ona miała prawo, była łączniczką AK w rejonie Kielc i Radomia. Dostała rozkaz wyjazdu do Warszawy przed wybuchem powstania, który to rozkaz został odwołany. Kierownictwo postanowiło, iż ludzie poza rejonem powstania mogą się również przydać. Jak teraz wiemy - słusznie. Nigdy nie zaakceptuję symboli PW na ciuchach młodych Sebixów. Oni do tego prawa nie mają. Ta profanacja poszła już zbyt daleko. Dość.
Jest to coś potwornego i odrażającego. Można stopniować. Co gorsze ? Estetycznie wykonana bluza z polskim godłem, barwami narodowymi na tle portretu zbrodniarza "Łupaszki"? Nieestetycznie wykonana dziadowska materiałowo bluza, zrobiona najtańszym sumptem w Chrld, sprzedawana na bazarze, z motywem ledwie rozpoznawalnego pomnika chłopczyka - powstańca ? Bluza ze spodniami dresowymi z motywem opaski powstańczej, na młodocianym menelu w szaliku bandyckiego klubu sportowego ? Stringi z krzywo nadrukowaną kotwicą na polskim bieliku, u Karyny szczającej za "tjuningowanym" szpachlą i wydechem z rynnny Oplem Astrą G po 7 właścicielach, w dizlu, za dyskoteką na "wschodniej ścianie" ? Czy może w końcu bluzy dobrej jakości, zestawiające neonazistowskie symbole z kotwicą, a może opaski powstańcze, kupczone w odrażającym akcie zarobiarstwa, pijanemu bydłu, gościom z dwoma ósemkami na karku, czy trystyką w klapie ... A zgadnijcie cóż widziałem ostatnio we wspaniałej placówce Poczty Polskiej, w budynku który dekady temu był perłą architektoniczną, a teraz jest sprzedany na gigantyczny, eksluzywny burdelohosteloapartmą czeskiemu deweloperowi. Otóż obok wszelakiego barachła, np. autek marki Warszawa, milicyjnych, w kamuflażu typu Woodland (sic !), albo książki "Bez nóg, bez rąk, bez ograniczeń" (wspóldzielących okienko przyjmowania interesantów/tek z jakimiś potworkami o "zafałszowanym wołyniu" i o "wyklętych bez skazy"), mamy gry i zabawki marki .... RED IS BAD. Firma z jasnym neofaszystowskim backgroundem jest kolportowana przez pocztę polską. Min. gra czy czytanka o "Misiu Wojtku", który nie jest zwierzęciem wyrwanym przez okrutną wojnę innego gatunku ze swojego ekosystemu, i sprowadzony do zaspokajającej potrzebę zabawy i sublimację opiekuńczości masktotki dla wojaków. Jest wesołym misiem, bohatersko służącym owym wojakom, i ma dziewczynę - białą misicę z czerwoną kokardą wieńczącą wesoło uśmiechniętą misią buzię .... To jest sen wariata, jak w "kałowym incydencie". Coraz częściej oglądając zaś "Fakty", mam kiedy ukazywani są politykierzy Partactwa i Sadyzmu wrażenie, że nie jest to żaden "kałowy incydent", ale kolejna, eksperymentalna w formie, udająca "wiadomości" część "Gównianego horroru" (2003), nakręconego przez twórcę "Ludzkiej stonogi".
To jest tak zwane kuku na muniu. W najbardziej klasycznej postaci.
Mnie zdumiewa to jak krótki czas mija od momentu, kiedy Prezes naciśnie guzik do momentu wykonania polecenia. Ciąg technologiczny działa coraz sprawniej.