W tym nie ma żadnej logiki. Nic, a nic. Może to jakiś syndrom sztokholmski, a może umiłowanie BDSM. Ale część Polaków zaczyna mieć mokro w majtkach na widok niemieckich nacjonalistów.
Przy tej prawicy w tytule to ja powinienem w ogóle dać gwiazdkę i przypis „nie dotyczy definicji tego słowa, tylko jego rozumienia w polskim piekiełku, w którym PiS jest uważany za partię prawicową”. Zatem daję tę gwiazdkę i jedziemy dalej.
No więc (zdania nie zaczyna się od więc) wyobraźcie sobie, że na swoim osiedlu macie wroga. Takiego, że ach, och i ojejku. Walczycie z nim tak bardzo, jak tylko można. Niech na potrzeby naszej zabawy będzie to choćby pedofil-morderca Mariusz Trynkiewicz, symbol bestialstwa. Ten Mariusz już wprawdzie na waszym osiedlu nie mieszka, ale wy wciąż – całkiem słusznie – pamiętacie, jak wielkim był zagrożeniem.
Wyobraźcie sobie, że budujecie swój wizerunek wśród współmieszkańców na krytyce Trynkiewicza i pedofilii. Domagacie się ostrzejszych kar dla takich zbrodniarzy, walczycie o to, by nie chodzili po waszych ulicach po warunkowym zwolnieniu z pierdla i ogólnie – dbacie o bezpieczeństwo dzieci.
Wyciągacie wizerunek tego Trynkiewicza przy każdej okazji i obnosicie go wśród tłumu, jako swoistą pamiątkę. Więcej: każdego swojego konkurenta w radzie osiedla oczerniacie jego rzekomym pokrewieństwem z Trynkiewiczem, a hasło „miał dziadka wśród Trynkiewiczów” pozwala wam wygrać wybory i wreszcie zostajecie prezesem wspólnoty mieszkaniowej.
Jako prezes nie dajecie zapomnieć o tych, którym Trynkiewicz wyrządził krzywdę i o innych ofiarach trynkiewiczopodobnych potworów. Godne jest to i sprawiedliwe i właściwie nikt nie może wam powiedzieć, że nie macie racji.
Mówią o was: O! To ci, którzy nie pozwalają pogrzebać pamięci o bestialstwach pedofilów! To bohaterowie, na jakich nie zasługujemy, ale których potrzebujemy.
Wyobraziliście sobie? Dobra, to jedziemy dalej.
Potem zaczynacie forsować pomysł, by Trynkiewicze tego świata zapłacili za swoje zbrodnie nie tylko więzieniem, nie tylko moralnie, ale też finansowo. Od każdego pedofila domagacie się stu tysięcy polskich złotych rekompensaty dla budżetu wspólnoty mieszkaniowej, co razem daje jakieś niepoliczalne miliardy. Takie – nazwijmy to roboczo – reparacje.
Na łamach podległych wam gazetek osiedlowych prześcigacie się w samochwaleniu waszej niezłomnej walki. W tych gazetkach przerzucacie się kwotami: sto miliardów, trylion, bilion, pierdylion. – Tyle pedofile zapłacą za swe zbrodnie! – wołacie do tłumu i jeszcze raz, ze szczegółami, przypominacie, jak paskudne rzeczy robił Trynkiewicz tym chłopcom.
A potem bum! Okazuje się, że w bloku obok istnieje organizacja nawiązująca do tradycji pedofilii i mordowania dzieci. Nazwijmy ją na potrzeby naszej zabawy Alternatywa figlarnych Dręczycieli (AfD). I ta organizacja jest popierana przez 12,6 procent waszych sąsiadów. Ci sąsiedzi – znów to roboczo zakładamy – to ludzie, których przodkowie słynęli na całym świecie z zamiłowania do pedofilii. Ludzie z tej organizacji postulują, by stawiać pomniki pedofilom, a winą za ich zbrodnie obciążają dzieci, które stały się ich ofiarami. Więcej, zapowiadają, że jak „uporają się” już z dziećmi z sąsiedniego podwórka (które nieproszone wchodzą do was przez dziurę w płocie), to wezmą się i za wasze dzieci.
I co wy, dzielni wojownicy, bohaterowie, na jakich nie zasługujemy, ale których potrzebujemy, robicie w takiej sytuacji?
A) Podnosicie larum, że pedofile podnoszą łeb i zaczynają zagrażać waszym dzieciom
B) Chwalicie ich bezkompromisowość, gratulujecie i bijecie im brawo
Jeśli wybraliście odpowiedź „A” to znaczy, że kompletnie nie nadajecie się do życia we współczesnej Polsce i jesteście lewakami, którzy myślą jeszcze w kategoriach logiki.
Jedyną właściwą i patriotyczną odpowiedzią jest odpowiedź „B”, bo tak właśnie wygląda schizofrenia i hipokryzja współczesnej prawicy.
Już tłumaczę o co mi chodzi. Piękni chłopcy prawicy od dłuższego czasu pałują się karkołomnym pomysłem reparacji za II wojnę światową i wciąż przypominają nam (jakbyśmy kurwa nie wiedzieli) jakimi zbrodniarzami byli nazistowscy Niemcy.
A jednocześnie mają mokre sny o wyniku wyborczym AfD – partii, dzięki której nacjonaliści osiągnęli w Niemczech najlepszy wynik od 1933 roku. Partii, która jawnie nawiązuje do nazistowskich przodków, twierdzi, że jest dumna z ich dokonań, chce stawiać pomniki niemieckim zbrodniarzom i obwinia Polaków za piekło drugiej wojny.
No ludzie! W 2017 roku 12,6 procent Niemców głosuje na AfD, partię, która śni o Heinrichu Himmlerze pocąc się w swoją brunatną pidżamkę. A nasza prawica się z tego cieszy. Dom wariatów? Nie, to jest wasza rzeczywistość.
A wiecie dlaczego Niemcy tak głosują? I dlaczego „nasi” się cieszą? Bo AfD więcej niż o dziadkach w SS mówi o islamie i Angeli Merkel.
Czyli – wracając do naszej zabawy – ci „nasi” bohaterowie z rady osiedlowej poparliby chyba sąsiedzką organizację pedofilów, która w przyszłości chce skrzywdzić sporo dzieci na osiedlu, ale na razie zajmuje się walką z ogólnie nielubianym panem Waldkiem spod ósemki i tą starą, denerwującą babą z parteru.
Ja serio za logiką jaśnie oświeconych polityków i publicystów nie umiem nadążyć.
Ale cieszą się, cieszą.
Wybitny intelektualista – którego Polacy nie potrzebują, ale na którego zasługują – Jacek Karnowski był łaskaw stwierdzić, że wynik wyborczy potomków Rudolfa Hessa to „dobra wiadomość”. Jasne, starał się nieumiejętnie wpleść w swój felieton (?) narrację „jestem za, a nawet przeciw”, ale panie Jacku – umówmy się. Albo się kurwa buduje wizerunek „Niemcy=nazizm”, albo się doszukuje u spadkobierców nazistów dobrych wiadomości. No przydałaby się tu logika, konsekwencja i inne tego typu słowa.
Wybitny polityk Zbigniew Kuźmiuk (aktualnie z partii słusznie rządzącej) łaskaw był z kolei powiedzieć: „tak mocna obecność AfD w parlamencie będzie zmieniała politykę niemiecką w dwóch obszarach korzystnych dla Polski. Pierwszy ten emigrancki, (…) drugi to polityka klimatyczna. Oni są zdecydowanie przeciwko dotychczasowym działaniom Niemiec w tej kwestii”.
Panie Kuźmiuk, ja przetłumaczę pana słowa na język ludzki. „Przymkniemy oko na odwoływanie się do nazistowskich sentymentów, bo AfD jest przyjemnie rasistowskie w swej retoryce i na razie więcej gada o muzułmanach, niż o Polakach. Dzięki AfD będziemy mogli wciąż straszyć Polaków zagrożeniem, które w Polsce nie występuje, a temat muzułmanów odciągnie uwagę opinii publicznej od naszej nieudolności i naszych apanaży. Dodatkowo nie będziemy musieli martwić się o to, że palimy kiepskim węglem w chujowych piecach, więc związki zawodowe górników nie przyjadą demonstrować w Warszawie. A jak AfD urośnie w siłę i ogłosi Polskę swoim wrogiem, będziemy już w opozycji i nie będzie to nasz problem”.
Z sukcesu AfD cieszą się też setki tzw. prawicowych internautów, ale oni są po prostu baranami i żal mi czasu na śledzenie ich pełnych błędów ortograficznych wpisów na tle biało-czerwonych fotek profilowych.
Starożytni Grecy mieli takie określenie: „hoi polloi”. Oznaczało ono „wielu”. Z czasem zaczęło znaczyć po prostu „plebs”, „masę”, „motłoch”. Słownik języka polskiego definiuje „hoi polloi”, jako „zwykli ludzie niewykazujący szczególnej aktywności”.
Ci ludzie to my.
To my, przechodzący do porządku dziennego nad faktem, że na całym świecie robi się nieprzyjemnie brunatno. To my, niewykazujący szczególnej aktywności, gdy za Odrą łeb podnosi ktoś, kto nie tak dawno zamordował na naszym terenie sześć milionów ludzi. To my, którzy wzruszamy ramionami, gdy okazuje się, że polska partia rządząca zerka zalotnie na niemiecką organizację nacjonalistyczną. To my, którzy na co dzień mamy „ważniejsze sprawy”. To my, którzy zaczniemy buntować się dopiero, gdy będzie już za późno.
Ale „hoi polloi” to też oni. Ich „niewykazywanie szczególnej aktywności” nie leży w czynach – jak u nas – lecz w aktywności intelektualnej. W braku rozumienia ciągu przyczynowo-skutkowego. W ich pieprzonej megalomanii, polskocentryźmie, przedmurzu i Chrystusie Narodów. W klapkach na oczach, które nie pozwalają im zauważyć, że ci których tak figlarnie smyrają pod brzuszkiem, na tym brzuszku wytatuowany mają cały pierdolony „Mein Kampf”. Co do kropki i przecinka.
Boję się, że ten polski romans z nacjonalizmem skończy się tak, że zamiast „hoi polloi” zostanie nam tylko jeden wielki „hoi”.
View Comments (9)
A czego spodziewać się po łepkach, które dopiero co wychwalały pod niebiosa faszystów i kolaborantów z NSZ? Najsmutniejsze, że udział w tym brali też "liberałowie" z PO i .N. Nie wróży to dobrze na przyszłość. O ile zidiociali wyznawcy nacjololo trafiają się w każdym kraju, to triumfy odnoszą głównie wówczas, gdy nie napotykają znaczącego oporu. W związku z powyższym o Niemców się nie martwię. U nich żaden polityk głównego nurtu nie pozwoli sobie na romans z AfD. U nas tymczasem nawet "umiarkowana" prawica kokietuje faszystów.
Zamaszyście przesrane
Jak zawsze w punkt!
Dzięki za Twój wkurw
Dziękuję za to, że czytasz
Brawo !
Dzięki :)
Belkot
Dla mnie "lewak" to niesamowity komplement. Nie policzę ile razy byłam tak nazywana przez szurów tylko dlatego, że jestem przeciwko szczuciu Polaków na siebie i bardzo, ale to bardzo pronaukowa. Więc noszę tą obelgę jak biżuterię i jestem dumnym Lewakiem. Prawdopodobnie bardziej patriotycznym niż większość hoi polloi naszej prawicy od siedmiu boleści. Da się? Da się. Tylko nie odblokuję adblocka na medianarodowe :C
"Może to jakiś syndrom sztokholmski, a może umiłowanie BDSM."
Hah, sam jak czytam czasem komentarze w necie to mam takie wrażenie. Ludzi którzy irl są pizdami (kuce korwiniści) najbardziej ciągnie do takich ustrojów, gdzie szary człowiek jest gnojony przez swojego Pana. W sumie nie wiem na ile to jest pragnienie bycia cwelem i mentalność chłopa pańszczyźnianego, a na ile naiwność że jest się tym wyjątkowym i fantazjuje o byciu tym panem w mundurze z karabinem, który może bezkarnie znęcać się nad innymi.
https://www.youtube.com/watch?v=e0bct8hi2mE