Ja żyję, ty żyjesz, on żyje. Ona. Do pracy idź, zarób, żryj. Szczęśliwy bądź, uśmiechaj się. Konsumuj. Na kredyt zapieprzaj, na to pudełko betonowe. 30 metrów kwadratowych, 30 lat we franku szwajcarskim. Na tą lepszego jutra obietnicę. Tę. Wymyśl kurde, jak osiągnąć sukces!
W ogóle jesteś przecież królem świata. Pamiętaj, to ty pokonałeś 200 milionów plemników i zostałeś zwycięzcą. Możesz mieć wszystko, możesz być piękny, bogaty, zdrowy i możesz mieć wiele kobiet. Oj, wiele! I ten samochód, czemu nie? Albo ty, tak ty – do ciebie mówię dziewczyno. Wszystko leży w zasięgu twojej pięknej ręki. Wystarczy tylko po to sięgnąć.
200 do 500 milionów plemników. Tyle ich przegoniłeś. Przegoniłaś. Taka szybka, zwinna, bezkompromisowa, asertywna. Byłaś najlepsza. Byłeś najlepszy, najbardziej ruchliwy. Najsilniejszy.
I od tego momentu zacząłeś być kowalem swojego losu. Prawda?
Spójrz tutaj. To Sebastian Kulczyk. Był najszybszym plemnikiem w ejakulacie swojego ojca, Jana Kulczyka.
Sebastian ma pięknie przystrzyżoną brodę, lubi podróżować kajakiem po Patagonii, nie boi się wyjść ze swojej strefy komfortu i jest wart szacunkowo 8 miliardów złotych
Spójrz tutaj. To pani Bożena Kowalska. Była najszybszym plemnikiem w ejakulacie swojego ojca, Kazimierza Kowalskiego.
Bożena ma zniszczoną cerę, lubi wstać przed 5:30 i podróżować na bazarek przy Hali Mirowskiej, bo tam może kupić ziemniaki taniej o całe 12 groszy na kilogramie. Bożena jest warta szacunkowo 1218 złotych i nigdy, ale to nigdy, nie była w strefie komfortu.
Każda cywilizacja ma swoje mity. Budują nasz umysł, kształtują nasze kulturowe DNA. Ustalają społeczne normy i wartości. Oraz dają fałszywą nadzieję.
Mało rzeczy wkurza mnie tak, jak mit o kowalu własnego losu. Mit przedsiębiorczości wychodzący z kłamliwego założenia, że każdy ma to, co sobie wypracował. Mit powtarzany przez przeróżnych baranów, trenerów osobistych biorących od ciebie pieniądze i wołających, że wystarczy chcieć. CHCIEĆ! Fałszywy mit pomijający milczeniem oczywisty fakt, że nie jesteśmy równi na starcie.
Owszem, piewcy tego mitu bardzo skupiają się na pewnych nierównościach: fizycznych i umysłowych. Jeśli jesteś silniejszy i mądrzejszy od innych – mówią – i jeśli będziesz ciężko pracować, na pewno osiągniesz sukces.
Zapominają o nierównościach społecznych. Pani Bożena może pracować naprawdę ciężko. Ba! Robi to na pewno przez całe swoje życie. Ale nigdy nie będzie w stanie chociażby zbliżyć się do pana Sebastiana, który już w wieku 12 lat był przygotowywany do przejęcia imperium ojca.
W wieku 12 lat Bożena zbierała puste butelki, by sprzedać je na skupie i dorzucić się do rodzinnego budżetu. I nie odmawiając panu Sebastianowi inteligencji, umiejętności i żyłki rekina biznesu – czy byłby tym samym Sebastianem, gdyby urodził się gdzieś między biedaszybami w Wałbrzychu?
Jasne, to są oczywiste rzeczy. Ale mimo to ciągle jakoś słyszę o tym cholernym kowalu wychodzącym z cholernej strefy komfortu i kującym swój cholerny los. Co chwila media rozpisują się o garażowych milionerach, zaczynających od zera i z uporem oraz błyskiem geniuszu w oku dochodzących do sukcesu.
Takim milionerem zaczynającym od zera w garażu jest przecież Bill Gates, najbogatszy człowiek świata, którego majątek szacowany jest dziś na 75 mld dolarów. Czyli można? Można. Wystarczy chcieć.
Tyle, że kurwa nie do końca.
Nie wiem skąd wziął się mit o garażowym Billu, ale uważam go za jedno z najbardziej szkodliwych kłamstw mediów. Bill Gates nazywa się William Henry III Gates i był najszybszym plemnikiem w ejakulacie swojego ojca Williama H. Gatesa. Tak się szczęśliwie złożyło – prawnika i milionera. Mama Billa też sroce spod ogona nie wypadła. Córka prezesa National City Banku sama doszła do szczebla członka zarządu First Interstate Banku.
Ten garaż, w którym miał zaczynać Gates – zaraz po ekskluzywnej szkole średniej dla dzieci milionerów i studiach na Harvardzie – nigdy nie istniał. Wymyślono go po to, abyś ty wciąż o tym garażu marzył. Może popracujesz jeszcze ciężej, może weźmiesz nadgodziny, drugi kredyt, drugą robotę na kolejną umowę-zlecenie, może kiedyś się uda.
Nie, nie uda się. Bill Gates i jego siedmiu kolegów: Amancio Ortega, Warren Buffet, Carlos Slim Helu, Jeff Bezos, Mark Zuckerberg, Larry Ellison i Michael Bloomberg mają więcej pieniędzy niż zebrana do kupy połowa ludzkości – czyli 3,6 mld osób.
A wiecie, co jest jeszcze gorsze od tego? To, że pan Morawiecki, pan Belka, pan Balcerowicz i inni panowie wyglądający zawsze pięknie w dopasowanych garniturach i machający śmiesznie rękami w myśl idei mowy ciała i komunikatów niewerbalnych (za naukę których zapłacili z twojej kieszeni) powiedzą ci taki, tym razem werbalny, komunikat: Polska jest kowalem swojego losu.
Powiedzą ci, że jeśli tylko trochę mocniej się zepniesz, weźmiesz trzeci kredyt, trzecie nadgodziny i zapłacisz rosnącą po raz enty składkę ZUS, jeśli tylko będziesz trochę ciężej pracować… To wtedy my, razem, z tego garażu w końcu wyjdziemy.
Zapominają ci powiedzieć, że garaż nie istnieje.
Zapominają ci powiedzieć, że Polska jest panią Bożeną, która garażu na oczy nie widziała, a na zasyfionej ulicy pod jej gierkowskim blokiem parkują passaty i seicento. Te same, na widok których minister Błaszczak skrzywi się i powie, że jak to możliwe, że w Polsce samochody bywają starsze od kierowców.
Ja panu, panie ministrze, powiem więcej. Taka Bożena mówi na przykład, że ostatni raz na wakacjach była 12 lat temu, nad Świdrem. A za granicą, pan sobie wyobraź, nigdy. A przecież ostatnio czytałem w prasie o młodej podróżniczce, która objechała już wszystkie kraje świata i daje prostą receptę, jak to zrobić po taniości. Słuchasz pan uważnie, ministrze Błaszczak? To już zdradzam ten prosty sposób. Wystarczy odłożyć niewiele, jakieś 100-200 tysięcy złotych i wziąć rok albo dwa wolnego w pracy. Łatwe, co?
A ta Bożena siedzi i nic. Głupia jest, prawda panie Błaszczak?
Arto
A ja się z tym nie do końca zgodzę, nawet jeśli weźmiemy za przykład typowo pieniądze. Widzisz, problem tkwi w tym, że poza nierównościami społecznymi na starcie istnieje jeszcze coś takiego, co dla uproszczenia terminu nazwę inteligencją finansową. No bo jak to jest? 90% kapitału jest zgromadzone w rękach 10% ludzi? Oznacza to, że na kolejne 10% kapitału przypada pozostałe 90% ludności, prawda? Jest jednak pewien problem. Zrobiono kiedyś symulację, w której najpierw rozdano te 90% kapitału pomiędzy te 90% ludzi, a później zgodnie z ruchami socjologicznymi sprawdzono jaki byłby efekt. Okazało się, że potrzebne byłoby pięć lat, żeby sytuacja zatoczyła koło i znów 90% kapitału byłby w rękach 10% ludzi. Z czego to wynika? Otóż najprawdopodobniej jest to konsekwencja nieumiejętnego zarządzania swoimi środkami. I tak, jak zarabiając 2500,- miesięcznie da się w ciągu życia zostać milionerem, tak będąc milionerem „pospadkowym” można stracić wszystko. Chyba nie będziemy zakładać, że przypadkiem jest fakt, iż około 85% ludzi, którzy trafili 6 w lotto po pięciu latach jest w gorszej sytuacji finansowej niż byli przed wygraną?
Borsuk
Oczywiście, ale umiejętność obracania pieniędzmi, inwestowania itd też bierze się z wykształcenia i klasowości. Nie z nieba.
Jolanta Mor
Dobrze czasem mądrego rankiem poczytać. Pozdrawiam i życzę więcej tekstów.
Ann
zgadzam sie z autorem w zupełności, również co do innych tekstów. są świetne!
krzysztof455
Zgadzam się w całości
Borsuk
Dzięki!
Borsuk
Dziękuję 🙂
njoy69
A jednak nie. Nie zgadzam się.
Może tak: oczywiste jest, że różnice ze względu na urodzenie były, są i będą. Jak się wróblem urodził to orłem nie zdechnie… Wkurza mnie, jak się ludzie o to burzą. Są rzeczy, które można tylko zaakceptować – albo żyć do końca nieszczęśliwym, że się nie urodził jako książę William.
Ale jeśli chodzi o aspiracje, a szczególnie o bogacenie się, to bardzo często jest to efektem inteligencji, zaradności, oszczędności etc. Nie mówimy o przeskoczeniu z klasy proli do błękitnej krwi, natomiast skok o pół klasy-jedną klasę w trakcie pokolenia jest realny jak najbardziej. Problem jest w tym, że ludziom się nie chce – lub są tłamszeni. Znam to z osobistego doświadczenia. Nie jestem zaangażowany biznesowo lecz zasuwam na etat z jedynego powodu: bo to uszczęśliwia moją partnerkę. Dla niej własny biznes = ryzyko nie do udźwignięcia psychicznie.
Tak czy owak, stare porzekadło mówi: frak leży dobrze dopiero w trzecim pokoleniu. Bożena nie stanie się hrabiną Bożeną, ale Panią Bożeną już prędzej.
Borsuk
Myślę, że ludzie – a przynajmniej ja – burzą się nie o to, że jak się wróblem urodziło, to się orłem nie zdechnie. Myślę, że chodzi o to, że wróbel w rodzinie orłów mimo swego nieudacznictwa zawsze nazywany będzie orłem. A orzeł w rodzinie wróbli… No nie doskoczy i wróblem będzie określany. To o taką niesprawiedliwość chodzi.
czarek
Świetnie napisany tekst – gratulacje 🙂 Niemniej jednak nie zgadzam się z tezą, że „kowalstwo” swojego losu jest mitem. Nie jest. Wystarczy nie traktować „losu” jako bogactwa, tylko jako „szczęście” … , i różnice społeczne stracą dużo na znaczeniu. Znam osobiście i szczęśliwych „biedaków” i całkowicie nieszczęśliwych „bogaczy” , krótko mówiąc nie jest szczęśliwy ten który ma wszystko, tylko ten który cieszy się wszystkim co ma. I kończąc – to ten los to kasa czy szczęście ? 🙂
Borsuk
A to jest coś o czym nie myślałem. Ma pan rację. Jeśli spojrzeć w ten sposób, wszystko nabiera kolorów.
Cezary Rzeszutek Akupres
Dzięki 🙂 Nawet jeśli nie wszystko nabiera, to można poczuć się lepiej 🙂
Robert Robur
Przyłączam się. Niemal dwa lata temu rzuciliśmy pracę i strefę komfortu, no i jesteśmy kowalami własnego losu, spełniamy swoje marzenia, czyli podróżujemy „po taniości”. Wcześniej oczywiście to zaplanowaliśmy i teraz robimy to co chcemy, Niejeden za pożyczone 50 tys. zł kupi młodsze od siebie auto, do tego TV i abonament na dwa lata „rozrywki”, my za tą kwotę podróżujemy sobie po świecie we dwójkę przez dwa lata poza strefę komfortu. Zauważyliśmy, że ciekawiej jest gdy mamy mniej pieniędzy i właśnie gdy jesteśmy zmuszeni przez budżet odchodzić dalej od tej strefy komfortu. Tutaj nas nie dostaną, tu jesteśmy wolni i sami decydujemy co dzisiaj, a jutro nie jest znane nikomu.
Z drugiej strony, oczywiście zgadzam się z ogólną wymową tekstu, pozdrawiam i życzę konsekwencji w prowadzeniu tego portalu.
Cezary Rzeszutek Akupres
gratulacje ! taki plan mam na „emeryturę”, niestety na „młodość” nie miałem 🙁 życzę szczęścia powszedniego 🙂
Anonim
Biadolenie.
Rozumiem, ze skoro w 10 najbogatszych ludzi swiata nie ma nikogo, kto wydostalby sie ze skrajnej biedy i w jedno pokolenie doszedl do miliardow, to ludzie biedni maja czekac na manne z nieba.
A najlepiej zabrac bogatym. Tak, wazne jest skad pochodzisz. Nie, nie jest tak, ze jak urodziles sie bogaty to musisz umrzec obrzydliwie bogatym, a jak urodziles sie biednym, to zdechniesz z glodu.
R2-D2
No nie….tak nie jest, że ludzie biedni czekają na mannę z nieba (no, chyba, że 500+). U nas tak właśnie się dzieje, że jest zabierane „bogatym” tzn. tak zwanej klasie średniej, która w większości żyje i tak na granicy ubóstwa. Faktycznie bogaci mają się nieźle, a ci, którzy chcą szybko wyjść z garażu pracują nad odpowiednimi przepisami, które to umożliwią. I nie ma to nic wspólnego z rzetelną pracą, która przecież uszlachetnia.
Borsuk
Pełna zgoda. Właśnie po to są mity. To o czym pisze kolega wyżej to dowody anegdotyczne. Oczywiscie, nie każdy urodzony w biedzie na biedę jest skazany i nie każdy urodzony z szansą na bogactwo to bogactwo utrzyma. Ale jest coś takiego jak norma. Po odrzuceniu skrajnych przypadków z obu końców skali zostaje nam środek. I o tym środku mówię.
Kretek
Fajne!
Kaczyński ludzki pan, czyli dlaczego PiS ma poparcie
[…] Previous PostNext Post […]
Arkadiusz Leniak
Coaching zawsze przywodził mi na myśl uliczne występy, gdzie mierny iluzjonista sprzedawał gawiedzi jakieś tanie sztuczki, a gawiedź wpatrzona jak w obraz matki boskiej biła brawo. Skoro taki coach (czy tam trener osobisty od sukcesu) jest taki zaznajomiony z zasadami i metodami osiągnięcia sukcesu i rypania ostrego hajsu to po co uczy tego jakieś niedorajdy miast samemu osiągnąć szczytowy sukces i robić mega karierę? Może jednak robi rypiąc frajerów na konkretny hajs za couching? 🙂
Jo-anna
Kto wie – może dla autora te teksty staną się „garażem”?….
Borsuk
Aż tak daleko (jeszcze) nie mierzę 🙂 Dzięki
Dorota
Super tekst. Gratuluję trafności spostrzeżeń. 🙂
Piotr
Świetny tekst! Nie ma się, cholera, do czego przyczepić!
Dziękuję i pozdrawiam!
Joanna
…..Z wielkim szacunkiem dla … Pani Bożeny – gratuluję lekkiej ręki autorowi tekstu … Pozostało po przeczytaniu uczucie jak po obejrzeniu polskiej komedii – niby śmiesznie ale i tak smutno … Pozdrawiam.
R2-D2
Autorze, super, że piszesz 🙂