X

Pan Mąż i głupia baba, czyli jak bezkarnie zabić żonę w Polsce [PORADNIK]

Tkanki tej kobiety krzyczały z bólu. Tak, jak ona sama. Jej piersi i twarz płonęły. Polane benzyną, podpalone. Głowę płonącej i wrzeszczącej kobiety mąż owinął starą kołdrą i udusił. To działo się nie tak dawno i nie tak daleko – w Polsce. Chcesz się wkurwić? Przeczytaj, jaki Pan Mąż dostał zarzut od Pana Prokuratora.


Popatrzmy na Sośnie w Wielkopolsce. Zwykła wieś, w której toczy się zwyczajne, polskie życie. Jeśli spojrzeć na Sośnie z satelity przy użyciu Google Maps, można zobaczyć piękne lasy, pola i przyjemny staw. Wieś leży w Polsce A, więc ma przystrzyżone trawniki, całkiem schludnie otynkowane domy i kostkę Bauma na równych chodnikach.

W Sośniach stoi puste mieszkanie, które jeszcze niedawno było całym światem dla dwójki ludzi. Według prokuratury, ci ludzie to Pan Mąż i głupia baba.

To jest historia prawdziwa i na początku podam czyste fakty.

Środa, 3 lutego 2016 roku. Godzina 21:25. 67-letni Pan Mąż wystukuje na klawiaturze telefonu numer 112 i informuje dyżurnego policjanta, że jego żona – 65-letnia głupia baba – nie żyje. Na miejscu policjanci faktycznie znajdują trupa. Zwłoki kobiety są nadpalone – najbardziej od ognia ucierpiały górne części ciała. Piersi i głowa. Do tego ręce.

Pan Mąż jest pijany, zostaje zatrzymany. Po szybkiej sekcji zwłok wiadomo, że jego żona nie zginęła od ognia. Została uduszona zużytą kołdrą, tą samą która leżała obok zwłok.

Tyle faktów. I teraz słuchajcie co robi prokuratura. Opiera się całkowicie na wersji Pana Męża, który twierdzi, że pokłócił się z żoną i grożąc spaleniem mieszkania przyniósł otwarty kanister z benzyną. No, przecież każdy by tak zareagował w podobnej sytuacji.

On jest ogarnięty i mądry, bo jest mężczyzną – więc tylko groził głupiej babie. Za to ona winna jest wszystkiemu, co działo się potem.

Bo ta zła kobieta złośliwie kopnęła kanister, a on upadł jej na stopy.

Na stopy.

Stopy.

Jak twierdzi prokuratura, zgodnie z prawami fizyki – być może tymi, które znamy z posiedzeń komisji Macierewicza – naturalnym skutkiem kopnięcia kanistra, który upada na stopy, jest oblanie się benzyną nie na nogach, ale na twarzy, włosach, dłoniach i piersiach. Wie to każde dziecko.

To kopnięcie kanistra skutkuje dokładnie takim samym efektem, jak ten, gdy ktoś wyższy od nas uniesie kanister nad naszą głowę i obleje nas benzyną z góry. A my unosimy ręce próbując się przed tym bronić.

Ale nie. Tak się nie stało. Ona kopnęła. Stopą. I oblała się wszędzie tam, gdzie się oblała.

Dalej jest jeszcze lepiej. Ta kłócąca się z Panem Mężem i kopiąca kanister głupia kobieta, nie zważając na benzynę ściekającą jej po twarzy – według prokuratury – postanowiła zapalić papierosa.

Pan Mąż – jak zeznał – oczywiście był mądrzejszy od niej i próbował ją powstrzymać.

Prawdopodobnie – według prokuratury – Pan Mąż powiedział coś w stylu: – Hej, hej, miłości mojego życia, nie rób tego, bo ścieka z ciebie kilka litrów łatwopalnej substancji! Ukochana, nie chciałbym podczas akcji ratunkowej przypadkiem cię udusić! A poza tym, palenie jest niezdrowe, o czym na każdej paczce papierosów zaświadcza sam minister zdrowia Radziwiłł, z tych Radziwiłłów!

Być może Pan Mąż zaczął potem chwalić ministra Radziwiłła za niezłomną postawę, jaką wykazał w walce z cywilizacją śmierci. Być może mówił tej głupiej babie o klauzuli sumienia i o tym, że w Polsce jest zbyt wiele aptek przypadających na tysiąc mieszkańców. Jak patrzę na pana ministra, to myślę, że to prawdopodobne, no bo kto by go nie chwalił. Ale tego nie wiem do końca, tylko tak sobie przypuszczam, więc wróćmy do tego, czym raczy nas prokurator.

Prokurator stwierdził, że mimo rozumnych napomnień Pana Męża, głupia baba – jak to baba – zapaliła złośliwie tego papierosa, zajęła się ogniem, po czym Pan Mąż udusił ją kołdrą. Podczas akcji, kurwa, ratunkowej.

Pan Mąż usłyszał wtedy – uwaga! – zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. 3 do 5 lat.

A teraz najlepsze. Po roku z kawałkiem prokurator uznał, że zarzut postawiony Panu Mężowi jest zbyt surowy. I właśnie teraz zmienił go na „narażenie na niebezpieczeństwo”. Kara do 3 lat.

Pan Mąż odsiedział swoje w areszcie, więc nawet jak za jakiś czas skażą go na trzy, to natychmiast wyjdzie na warunkowe. I prawdopodobnie – według prokuratora – słusznie, bo ta głupia baba zniszczyła Panu Mężowi życie. Jak to baba.

No i teraz siedzę jak debil i zastanawiam się, skąd bierze się to anty – kurwa – ludzkie podejście prokuratury, która ma stać na straży i tak dalej. Chronić nas maluczkich i karać tych, którzy są wobec nas niegrzeczni i na przykład podpalają nas, bo im nie smakował kotlet schabowy.

Ja mam w tej sytuacji trochę trudniej, bo pamiętam że, jako dziecko chciałem czegoś innego. Czegoś więcej. Każdy z nas to zna. Te wszystkie ciocie-babcie nawiedzające okazjonalnie nasze dzieciństwo, całujące nas w policzek i pytające: „a kim chcesz być jak dorośniesz?”

Ja wtedy – wycierając twarz z ich tłustej szminki tak długo, aż mój rękaw robił się czerwony – odpowiadałem z uśmiechem, patrząc w te pomarszczone twarze. Bo na to pytanie akurat znałem odpowiedź.

Ja miałem naprawiać świat.

Ale w końcu do policji nie poszedłem, bo przed maturą kochałem się w takiej Agnieszce, która powiedziała, że nie wyobraża sobie, bym poszedł do szkoły oficerskiej w Szczytnie, podczas gdy ona zostanie w Warszawie. Rozstaliśmy się pół roku później.

Prokuratorem, kurwa, nie zostałem, bo jestem z proletariatu i nie dla mnie te całe studia prawnicze. Żartuję. Po prostu byłem leniwym gnojem i nie złożyłem nawet papierów.

Ale ten człowiek od sprawy z Sośni nie był leniwy, złożył papiery, przesiedział wiele godzin nad prawem rzymskim, kuł cywilne i karne i tym prokuratorem został. Miał świat naprawiać. A potem popatrzył w akta i stwierdził, że głupia baba wylała sobie benzynę stopą na twarz.

No i dlaczego tak jest? Teorie mam dwie.

Pierwszą teorią załatwiłbym od razu pointę tego tekstu, czym ucieszyłbym wszystkich Czytelników, którzy uważają, że teksty powinny być krótkie i mieć najlepiej objętość SMS-a.

Pierwsza teoria brzmi: jest tak, bo to nie Pani Żona ma zarzuty i to nie głupi chłop kopnął w kanister i przy okazji w kalendarz. Bo rodzina musi być silna mądrością Pana Męża, a nie głupiej baby i następnym razem, jak ktoś zacznie coś krzyczeć o Prawie Szariatu i wyższości naszej kultury, to po prostu opowiedzcie mu tę historię. To by mi załatwiło pointę i mógłbym wreszcie położyć się na kanapie i napić się piwa.

Ale nie – ja myślę, że jest tu coś jeszcze. Ja myślę, że państwo prokuratorstwo jadąc rano do pracy i oglądając Polskę i Polaków zza szyb swojego auta niczego nie widzą. Że tak, jak ich koledzy urzędnicy, sędziowie, politycy, ostatni raz byli obok społeczeństwa w sklepie osiedlowym, gdzie kupowali jarmuż bądź kapustę kiszoną – zależnie od poglądów politycznych.

Ale niezależnie od poglądów, ci ludzie nie rozumieją absolutnie niczego. Dla nich ludzkie życie – oblane benzyną i uduszone kołdrą – to tylko kilka kartek w  teczce z napisem „akta”. Ludzkie życie gówno też znaczy dla sędziego orzekającego eksmisję bez lokalu socjalnego, gówno znaczy dla urzędnika odholowującego samochody mieszkańców (600 zł sztuka), bo jest rocznica smoleńska, gówno znaczy dla pana posła, ministra i wszystkich tych, którym słowo „empatia” kojarzy się ze słabością, a w słowie „wrażliwość” zrobiliby błąd ortograficzny.

Ale czy wy – my – jesteśmy inni?

Czy wy – my – przeklikując bez sensu dziesiątki informacji na portalach – tak zwanych – informacyjnych, czy napieprzając guziki pilota, jak Pan Mąż głupią babę – czy my inni jesteśmy? Czy czujemy zawsze tę empatię? Czy zawsze zgłębiamy sprawę zanim wydamy wyrok? Czy w tych wszystkich sensacyjnych nagłówkach dostrzegamy człowieka?

Było kiedyś takie trochę zapomniane ludobójstwo. Jedno z tych, którymi nie przejmujemy się i o nim nie pamiętamy na co dzień. I był o tym ludobójstwie film. Ten film jest dosyć stary i nazywa się „Hotel Rwanda”.

Oglądałem go dawno, pewnie gówno pamiętam i oddam to niedokładnie, ale była w nim scena, gdy facet z plemienia Hutu ukrywający Tutsi w hotelu,  jak ostatniej deski ratunku uczepił się reportera, który przyjechał z tego lepszego świata.

Powiedział mu coś takiego: Teraz, kiedy jesteście tu wy – dziennikarze z Europy – i pokażecie w telewizji, jak oni mordują ludzi, do jakich okropieństw tu dochodzi, to Europa zareaguje i ten koszmar się skończy”.

Reporter odpowiedział mu wtedy: Pani domu w Ameryce, czy w Europie włączy telewizor i usłyszy o ludobójstwie w Rwandzie. Zobaczy ciała pomordowanych. Szybko przełączy na inny kanał mówiąc „jaki ten świat jest okropny”. A potem zrobi śniadanie dla swoich dzieci.

Kto jest tą panią domu? Prokurator z Sośni, czy my?

No i może to jest wreszcie właściwa pointa.


Moje teksty powstają przy wsparciu Patronów.
A gdybyście i wy mieli ochotę rzucić we mnie monetą i wesprzeć moją pisaninę, to będę bardzo wdzięczny. Tu trochę o tym piszę. Jak chcecie, kliknijcie poniżej.


Borsuk:

View Comments (17)

  • tak, jestem tą panią domu. bo co innego mogę zrobić poza śniadaniem i dziękowaniem losowi, że nie trafił mi się taki Pan Mąż?

  • Kolejna teoria. Pan mąż był stary i do tego pijak, Pani żona stara (słaba medialnie sprawa, nie to co Ewy Tylman), miejsc w więzieniach nie ma, prokuratorowi się nie chciało skarżyć, po co się męczyć - zwyczajne lenistwo i bylejakość. Nie było zapewne też nikogo komu by zależało na sprawiedliwym wyroku - więc do szuflady.

  • Oj Borsuk :D To miał być refleksyjny i zapewne trochę trumatyczny sens tego tekstu, ale wybacz :) naśmiałam się szczerze. Taka ze mnie wariatka, że zawsze w sytuacjach tragicznych widzę też ich komizm, a Twój tekst bardzo mi to dostrzeżenie ułatwił. Kocham Cię czytać i nie opuszczę Cie aż ,,,,,,,,, Resztę sobie dopisz :D

  • Dawno nie czytałam tak dobrze napisanego artykułu. Dziękuję!
    Powinno się te dwa słowa wieszać nad biurkiem każdego urzędnika, posła, lekarza, nauczyciela. Empatia i misja. Dziś coraz mniej w ludziach empatii i coraz mniej myśli o spełnianiu misji wobec innych. Nawet media - radio, tv - stały się tak komercyjne, że trudno korzystać.

  • Mój mąż ma jeszcze jedną wesołą teorię, gdy końce zdarzeń nie schodzą się w jedną płaszczyznę - a to się coraz częściej zdarza. My/Wy nie jemy tego, co jedzą Oni, albo jemy, co jest bardzo prawdopodobne ;), ale to na nas nie działa.

  • misja i empatia, słowa klucze, o których w dzisiejszych czasach mało kto pamięta. Lekarze, sędziowie, prokuratorzy i politycy. Lekarz wyrzuci cię z gabinetu jak nie masz wyciągniętej karty, bo on założył sobie, że przyjmuje 10 pacjentów dziennie, choć zostało mu jeszcze kilka godzin pracy. Sędzia zamieni ci niezapłaconą grzywnę na karę więzienia, a wypuści zwyrodnialca, który bije swoją żonę i dzieci, bo są okoliczności usprawiedliwiające jego działanie: był pijany i nie wiedział co czyni. O księżach nie wspominam, bo już dawno większość zapomniała o misji, tworząc korporację, nastawioną na zarabianie pieniędzy i robienie polityki. Też chciałam kiedyś zbawiać świat, pomagać ludziom. Zapisałam się do partii X, myśląc, że coś zmienię. Zrezygnowałam kiedy koledzy uświadomili mi, że każdą jedną rzecz, którą robią, robią nie po to by pomagać, ale żeby podnieść słupki wyborcze.

    • Wiesz, czasem myślę sobie, że ludzie uczą się, że empatia się nie opłaca. I swoje dzieci uczą wyścigu szczurów zamiast człowieczeństwa. Smutne to, kurde!