Pogarda. Żyjemy w czasach pogardy. Słabszymi, biedniejszymi, innymi od nas można i należy gardzić. Trzeba ich upokorzyć, wdeptać w piach i pokazać im, że mają zamknąć mordy. Bo z kolan wstawać mogą tylko Kuchcińscy tego świata. A niepełnosprawni przecież nawet z wózka wstać nie mogą, więc z czym do ludzi. Każdy niepełnosprawny, który podniesie rękę na władzę, może być pewien, że władza mu tę rękę przetrąci.
Wzorcowej pogardy, modelowej bezduszności i pokazowej bezwzględności uczy nas dziś Marek Kuchciński. Człowiek, który człowieczeństwo zgubił gdzieś pomiędzy namiotem nad rzeką San, a gabinetem prezesa Kaczyńskiego na Nowogrodzkiej.
Już ponad miesiąc na sejmowych korytarzach koczują matki i ich niepełnosprawne dzieci. Już ponad miesiąc śpią na podłodze, po której dumnie przechadzają się elegancko ubrane posłanki i posłowie – wybrańcy narodu.
A część tego narodu jest, tak się składa, niepełnosprawna. Słabsza. Potrzebująca naszej pomocy. I wydawało się, że tego nie trzeba nikomu tłumaczyć. Że chory wymaga opieki, a ubogi wsparcia. Że to oczywista oczywistość, jak mawia szeregowy poseł i jednocześnie zwierzchnik najważniejszych osób w Polsce, Jarosław Kaczyński.
Jego podwładny i zarazem premier mojego kraju – Mateusz Morawiecki – zapewniał, że budżet mojego państwa jest w tak doskonałej kondycji, że można wreszcie zająć się sprawami socjalnymi i pomóc najbardziej potrzebującym. No to potrzebujący niepełnosprawni poprosili o 500 złotych.
No i chuj. Okazało się, że to co nam się wydawało to się nam wydawało, a niepełnosprawni wcale nie są potrzebujący, tylko przeszkadzający i trzeba ich upokorzyć.
Niektórych nawet do tego upokarzania nie trzeba zachęcać, bo sami się zgłaszają. Taka na przykład posłanka PiS Bernadeta Krynicka. Sama – o dziwo – matka dziecka z niepełnosprawnością. Wydawałoby się, że solidaryzować się będzie z innymi matkami, ale właśnie – wydawałoby się.
– Znalazłabym paragraf na tych rodziców, którzy przetrzymują swoje dzieci w Sejmie w takich warunkach niegodnych – powiedziała Krynicka, która widać ze słów na E woli egoizm i eskalację od empatii i egalitaryzmu.
Jest też ten cały poseł Żalek, który zaczął coś bzdurzyć o zwyrodniałych rodzicach dzieci niepełnosprawnych, którym nie można dać pieniędzy. To ten sam Żalek, który lubi chodzić do kościoła i epatować (znów na E, zamiast empatii) fałszywą miłością bliźniego.
Jest też niejaki Jacek Sasin z partii rządzącej, który bezczelnie powiedział w Polsat News następujące słowa: – Nie będzie żywej gotówki dla protestujących. Ci, którzy mówią, abyśmy dali te pieniądze, niech powiedzą komu mamy zabrać.
Ja panu coś powiem, panie Sasinie, panie przewodniczący komitetu stałego w radzie ministrów. Ja panu powiem komu zabrać. Wam cholera zabrać, Rydzykowi kurwa zabrać, Misiewiczom zabrać, Polskim Fundacjom Narodowym z ich jachtami za 20 milionów, Błaszczakom z ich ławkami niepodległości po 42 tysiące sztuka, Macierewiczom z ich eskortą Żandarmerii Wojskowej i rozbijanymi limuzynami, Beacie Szydło zabrać z jej lotami samolotem do domu na wsi za 1,6 miliona złotych polskich. Panie Sasin, tutaj pan poszukaj pieniędzy.
Jak się to pozbiera, to niepełnosprawni naprawdę nie będą musieli spać ponad miesiąc na twardej podłodze.
No, ale jest jeszcze Marek Członek Kuchciński.
Dlaczego Członek – o tym zaraz. A najpierw o tym, co druga najważniejsza osoba w państwie zrobiła niepełnosprawnym Kubie i Adrianowi, osobom dla państwa całkowicie nieważnym.
Otóż marszałek Kuchciński odciął tych chłopaków od świeżego powietrza uznając, że legowisko na korytarzu to wszystko, czego im potrzeba.
Adrian i Kuba to dwaj niepełnosprawni, którzy protestują w Sejmie. Ich grzechem było wyjście na zewnątrz i spotkanie z Janiną Ochojską, której zresztą do Sejmu nie wpuszczono, bo Kuchciński boi się już wpuszczać tam kogokolwiek.
Zamknął parlament przed dziennikarzami, Ochojską, szkolnymi wycieczkami i dziećmi, które co roku organizowały Sejm Dzieci i Młodzieży.
Ale zamknął, bo co, jak wpuści takie dzieci i okaże się nagle, że któreś jest niepełnosprawne. I kolejny kłopot gotowy. A przecież niepełnosprawni zastąpili uchodźców na pierwszym miejscu listy wrogów Polski i dobrej zmiany.
Marszałek Kuchciński zabronił więc Kubie i Adrianowi opuszczać Sejm i wychodzić na spacery na powietrze.
Panie Kuchciński, śpieszę poinformować, że Kodeks karny wykonawczy w rozdziale o prawach więźnia, w artykule 112 mówi co następuje: „skazany korzysta z niezbędnego dla zdrowia wypoczynku, w szczególności z prawa do co najmniej godzinnego spaceru”.
W szczególności, panie Kuchciński, Adrian i Kuba są wciąż wolnymi ludźmi – choć wam w PiS to nie w smak – i mają prawo oddychać powietrzem na spacerze, ile tylko zapragną. A pan ich traktujesz gorzej niż Trynkiewicza, mamę Madzi i tego Kajetana, który obciął głowę nauczycielce języka włoskiego. Łamiesz pan ich prawa.
Traktujesz ich pan tak tylko dlatego, bo się pan ich boisz i dostałeś rozkaz upodlenia tych ludzi i wymęczenia ich tak, by poszli wreszcie do domu i przestali domagać się tych nędznych 500 złotych.
Postulaty Adriana i Kuby są takie, że chcą od nas niewielkiej pomocy. Ode mnie i od pana.
Pana jedna roczna pensja, panie Kuchciński – którą płacę panu ja oraz rodzice Adriana i Kuby – pozwoliłaby tym chłopakom na przetrwanie 38 lat! W pańskiej jednej pensji zawiera się 459 skromnych zasiłków, o które walczą niepełnosprawni.
Ale dobrze zarabiający i preferencyjnie zwolniony z podatku marszałek Kuchciński gardzi najwyraźniej Adrianem i Kubą i jednocześnie boi się ich na tyle, że zabarykadował się przed nimi zastawiając korytarz do swojego biura wielką płachtą. Żeby przypadkiem żaden chłopak na wózku nie wjechał tam i nie naprzykrzał się mu swoim niepełnosprawnym wyglądem. W swej nieporadności ludzie Kuchcińskiego umieścili na tej blokującej płachcie dumne logo 550 lat polskiego parlamentaryzmu. Pan jest z dumny z takiego parlamentaryzmu, panie marszałku? Bo ja niekoniecznie.
No dobra, ale kim w ogóle jest marszałek Marek Kuchciński? Tak się składa, że trochę o nim wiem, bo w dawnych czasach spędziłem parę dni rozmawiając z jego kumplami z lat młodzieńczych. Kim byli Mundek, Żylu, Dyszel, Waciak i Elek? W zależności kto patrzy, taką poda odpowiedź. Jeden powie: hipisi, dzieci kwiaty, buntownicy, kolorowa młodzież. Drugi: narkomani, zboczeńcy, recydywiści, chuligani, złodzieje.
Ja skłaniam się ku tej pierwszej opcji. Ale to ja.
Jest początek lat 70. Przemyśl, Liceum Ogólnokształcące nr 2. 15-letni Marek Kuchciński poznaje tam starszego chłopaka, Mundka. Mundek imponuje mu kolorowym strojem, długimi włosami i przede wszystkim – luzem. Jest nieformalnym przywódcą grupy przemyskich hipisów imprezujących nad Sanem tak, jak robią to amerykańskie dzieci-kwiaty na odległym Woodstocku. Jest muzyka, są dziewczyny, jest tanie wino.
Kuchciński dostaje w środowisku ksywę Członek. – Przyszedł do nas i powiedział, że chciałby zapisać się do hipisów na członka – wspominał jeden z przemyskich kumpli przyszłego marszałka Sejmu. Bo Kuchciński od zawsze marzył, by być członkiem – czegokolwiek. Byle grupa dała mu schronienie, akceptację i wzór do naśladowania. By być trybikiem jakiejś większej od siebie idei. Jakiejś maszyny. By nie być samemu.
Drugi pseudonim Kuchcińskiego to Penelopa – dostał go po tym, jak grał Odysa w przedstawieniu i wołał ze sceny „Penelopo, otwórz, to ja!”.
Członek Kuchciński bez reszty wsiąka w środowisko i w sumie nietrudno go zrozumieć. W szarych latach 70. hipisi mają płyty Rolling Stonesów i Led Zeppelin. Mają dzwony, długie włosy i gitary. Mają też coś wyjątkowego: otwarte umysły i pragnienie wolności. Pragnienie życia poza systemem.
Więc (zdania nie zaczyna się od więc) Marek wsiąka. Członek Kuchciński od teraz najbardziej lubi grupę Black Sabbath, której płyty dostaje w paczkach z Belgii, od krewnego, który jest tam księdzem. Chce być artystą, gra na bębnach konga i coraz więcej czasu spędza w tak zwanych kurwidołkach nad Sanem. To właśnie tam pewnego razu nalot milicji przerywa interesujący eksperyment seksualny i wypłasza z namiotu ośmioro ludzi: czterech nagich chłopaków i cztery nagie dziewczyny.
Niezależnie od tego, co najbardziej porwało Kuchcińskiego – muzyka, wolność, czy młode piersi koleżanek – był też czwarty czynnik. Narkotyki.
Bo romantyczny wizerunek grupy Mundka i Członka miał też drugie oblicze. Kompot, butapren, morfina i brawurowe mieszanki leków. Milicyjne i sądowe akta z tamtych czasów już nie istnieją, zostały zniszczone, ale za Kuchcińskim ciągnie się wspomnienie włamania do miejscowej apteki, z której skradziono m.in. zawierające opium krople Inoziemcowa – preparat na bóle jelitowe. Niektórzy twierdzą, że Członek Kuchciński brał udział w tym przestępstwie, ale ekipa temu zaprzecza. Gdy po latach sprawą zainteresowały się media, do wyroku za to włamanie przyznał się dziennikarzom Mundek. Tak czy inaczej, przemyscy hipisi wielokrotnie byli zamieszani w rozprowadzanie narkotyków, fałszowanie recept i inne nielegalne sposoby pozyskania leków.
Aż przyszedł kwiecień 1975 roku, a w bramie przy ulicy Chopina w Przemyślu, 17-letnia Dzidka położyła się na betonie, zamknęła oczy i po prostu umarła. Po cichutku, bez słowa. Dziesięć minut wcześniej dwóch kolegów wstrzyknęło jej w żyłę krople Inoziemcowa.
Dawni kumple Kuchcińskiego odcinają się od tej tragedii, mówią, że Dzidka bujała się z inną grupą, nie z nimi. Ale w ekipie Członka wspomina się podobną tragedię: w kurwidołkach nad Sanem znaleziono w namiocie dwa trupy. Hipisi przedawkowali wywar z maku.
A co dzieje się z Członkiem? Nie udaje mu się ukończyć historii sztuki na KUL-u. W 1977 roku idzie do wojsk artyleryjskich. Podobno marzeniem jego ojca było, by armia go trochę naprostowała.
Marzenia się, jak widać, spełniają. Z wojska Członek Kuchciński wraca już grzeczny i naprostowany. Złamany? Kończy z dziewczynami, muzyką i narkotykami. Kończy też policealne studium ogrodnicze i zaczyna uprawiać pomidory.
I tak, jak w liceum poznał Mundka i zapisał się do hipisów na członka, tak nad grządkami pomidorów poznaje ludzi działających w rolniczej Solidarności. I znów czuje potrzebę przynależności do grupy i znów na członka wstępuje.
Dalej jest już przewidywalnie. Jest 1990 rok i kolejna potrzeba przynależności do kolejnej grupy. Marek wstępuje na członka do Porozumienia Centrum, partii braci Kaczyńskich. Wtedy też Członek Kuchciński pierwszy raz pokazuje, że w wojsku nauczyli go być wiernym żołnierzem. I wkupuje się w łaski Jarosława Kaczyńskiego robiąc swoje pierwsze polityczne szachrajstwo.
W roku 1991 do Sejmu kandyduje z Przemyśla miejscowy artysta rzeźbiarz i nauczyciel plastyki Józef Kalinowski. Jego konkurentami – o dużo mniejszych szansach – są kandydaci PC Tadeusz Górczyk i Marek Kuchciński.
Członek Kuchciński trzy dni przed wyborami zamieszcza w lokalnym „Życiu Przemyskim” ogłoszenie o treści: „Informuje się, że przeciwko Józefowi Kalinowskiemu prokuratura prowadzi postępowanie dowodowe”. Czasy są takie, że ludzie wierzą w słowo pisane i Kalinowski przegrywa wybory. Do Sejmu wchodzi Górczyk – człowiek Kaczyńskich. Kuchciński na mandat poselski musi poczekać do 2001 roku.
Problem w tym, że żadnego postępowania prokuratorskiego wobec Kalinowskiego nigdy nie było i ogłoszenie było zwykłym brudnym chwytem. W 1993 roku sąd za pomówienie kazał Kuchcińskiemu przeprosić plastyka. Z tego co wiem, marszałek nie zrobił tego do dziś.
I tak właśnie zaczęła się polityczna kariera Kuchcińskiego, byłego hipisa z namiotu w kurwidołku nad Sanem. W wojsku nauczyli go strzelać do tych, których wskazał mu dowódca i nie zadawać pytań. No to strzela i nie zadaje. A z hipisa tylko PiS mu został.
Dziś Kuchciński strzela do Kuby i Adriana, bo to ich wskazał palec partyjnego dowódcy. Z młodego, wolnego, eksperymentującego i poszukującego człowieka stał się zdziadziałym autokratą traktującym wolność jako zagrożenie.
Tak sobie myślę, że w innym czasie i w innej rzeczywistości ekipa hipisów z Przemyśla, te chłopaki i dziewczyny z namiotów nad Sanem, stanęłaby raczej po stronie niepełnosprawnych Kuby i Adriana. Być może w innych czasach Mundek, Żylu, Dyszel, Waciak i Elek kopnęliby się nawet pociągiem PKP do stolicy, by zobaczyć co się dzieje przed tym osławionym Sejmem. Być może zabrałby się z nimi też Członek Kuchciński.
Być może chłopaki trochę by wypili, trochę poswawolili i powznosili jakieś antysystemowe okrzyki. Bo tacy przecież byli – kolorowi, wolnościowi, głośni.
Byli inni.
Być może właśnie za tę inność marszałek Kuchciński rozkazałby użyć straży marszałkowskiej środków przymusu bezpośredniego. Bo to jest język, którego używa dziś Kuchciński.
Być może Członek Kuchciński nazwałby to po prostu pałowaniem, skurwysyństwem, niesprawiedliwością i opresją systemu. Bo to był język, którego używał wtedy młody Kuchciński.
Być może stary Kuchciński dojrzałby z okna w zabarykadowanym gabinecie twarz młodego Kuchcińskiego na protestującej ulicy.
Być może stary Kuchciński by się zatrzymał. Być może przypomniałby sobie namioty nad Sanem.
Być może.
Ale może rozkazałby po prostu rozbić ten tłumek. Bo młody Kuchciński reprezentował przecież wszystko, czym stary Kuchciński dziś gardzi i co zwalcza ze skrupulatnością despoty.
Konsekwentnie zniszczył w sobie siebie. A kiedy już ktoś dokona takiej trudnej sztuki, to dwóch chłopaków na wózkach nie jest wielką przeszkodą.
W końcu teraz Członek Kuchciński buja się z inną ekipą. A w tej ekipie narkotykiem nie są już krople Inoziemcowa, tylko władza.
A gdybyście mieli ochotę rzucić we mnie monetą i wesprzeć moją pisaninę, to będę bardzo wdzięczny. Tu trochę o tym piszę. Jak chcecie, kliknijcie poniżej.
View Comments (46)
Lewicowe wypociny ! Na szczęście jesteście już na śmietniku historii, wystarczy że sobie to uswiadomicie, czerwona zarazo !
Z hipisa został tylko PiS... Prześliczne.
Weź niepełnosprawnych do własnego domu niech ci chlew robia na dywanie ale nie rób gówna z sejmu.
Chciałam tylko dodać, że moja bliska koleżanka na którymś roku studiów dorabiała sobie roznosząc Żelki od Żalka na ulicach Białegostoku. Praca jak praca, piątka za godzinę, przerwa w socjalce, w której zapierdzielał chłopak udając posła Żalka na mediach społecznościowych. Chciałoby się powiedzieć, że poseł Żalek nie miał czasu na fejsa, bo był zajęty ratowaniem Świata, ale tak nie było - siedział na krześle obok i czytał coś w swoim iPadzie. Nie podał rozdającym jego kiełbasę wyborczą ręki. Na to przyszedł czas później, kiedy trzeba było stanąć za nim przy kręceniu spotu podsumowującego kampanię promocyjną. Koleżanka się wtedy zawinęła. Przytaczam tą historię, żeby powiedzieć, że za czasów PO poseł Żalek także był chujem.
Dzięki za pouczającą historię :)
W artykule brakuje czasu kiedy Marek "Czlonek" Kuchcinski staje sie cieniem innego hippisa Ryszarda "Psa" Terleckiego. O prowadzonej przez nich "komunie" mozna pare ciekawostek znalezc w ksiazce/autobiografii Malenczuka, a i Sipowicz sie nt. wypowiada.
Trzeba tez zauwazyc, ze "umilowanie wolnosci" i "antysystemowosc" tychze kreatur byla (w czasach gdy zlapanych przez MO hippisow profilaktycznie "palowano" na komisariacie) zabezpieczona przez koneksje i pieniadze rodzinki (o Terleckim wiadomo, ojciec Kuchcinskiego byl znana w Przemyslu i okolicach "prywatna inicjatywa").
Nie wiem czy w historii ludzkości wydał na świat więcej pogardy i nienawiści niż ideolodzy lewicowi wszelkiej maści. Notatki i komentarze takie jak te, są tylko odpowiednio świadectwem i odległym echem doskonale wykonanej roboty propagandowo-ideologicznej. Najciekawsze zaś jest to, że finansowanie tych pokładów jadu pochodzi z tych samych kręgów które do napięć społecznych doprowadzają.
Chamska i prymitywna agitacja polityczna udająca "stawanie w obronie" grup społecznych, które ani tego potrzebowały, ani tego prosiły - to znak rozpoznawczy. W przeciwieństwie do autora powyższej MOWY NIENAWIŚCI, jestem inwalidą i przez takich ludzi jak On i Ci w sejmie TRACĘ i ja, i inni moi towarzysze niedoli. Dla załatwienia własnych ideologicznych i partyjnych interesów nie wahacie się wbijać kolejnych klinów między niepełnosprawnych a tych, którzy zdecydowali się ich utrzymywać.
I byłoby cudownie, jakbyście się wszyscy w końcu jak jeden zapadli pod ziemię ze wstydy i przestali epatować i terroryzować NAS niepełnosprawnych, i opiekunów GODNOŚCIĄ , bo ta zaczyna się od POKORY.
Cześć Boisku
Rzadko się odzywam, co nie znaczy, że nie czytam Twoich tekstów. Robię to regularnie. Gratuluję odwagi, celności, polotu. Coraz mniej jest takich osób. Masz mój szacunek. Tak trzymaj.
Dzięki za czytanie! Bardzo mi miło :)
Przede wszystkim dzieki za nowy wpis! Jak zwykle bomba! Co zas do kontrkultury dodam z mojego poletka, cytat zespolu Whitmann- na zdjeciach z Jarocina trzech gnojkow o zlych minach, od lewej do prawej: adwokat, ksiadz i glina.
P.S. doczytalem tez, ze Terlecki byl hipisem. TEN Terlecki... po prostu nie wierze.
A był, był. Pies go wołali. I nawet z Korą miał bliskie związki
A co do podziękowań - to ja dziękuję.
Co do marszałka to bym tylko dodał, że w tzw. międzyczasie Członek zgubił jaja i to oba. Artykuł ostry ale sytuacja tego wymaga. Straszliwa obłuda i hipokryzja pospólstwa z PiS musi być piętnowana. Dodał bym jeszcze to, że nijaka Joanna Sch-W specjalnie z tej partii na N wystąpiła bo nie pozwolili jej podobno pomagać niepełnosprawnym - jakoś efektów tej pomocy osobiście nie widzę. Nie wiem jak możliwe są dalsze prace sejmu w innych tematach gdy problemy i postulaty niepełnosprawnych są nierozwiązane ???
Świetny tekst, w kwestii chłopaków to druga strona zawsze może ci odpowiedzieć, że nikt ich tam nie trzyma. Zawsze mogą wyjść
Dzięki:) Nikogo z protestujących nikt nigdy nie trzyma, a wręcz przeciwnie - stara się ich pozbyć