Nie wiem czy wiecie, ale w Sejmie leży ciekawy projekt ustawy o ochronie polskiej tożsamości. Chce nałożyć tamę na kulturowe nowinki ze zgniłego Zachodu i zakłada, że mogą wejść one do Polski wyłącznie… z 200 letnim opóźnieniem. A nawet 500 letnim. W myśl tego projektu pierwszy komputer moglibyśmy zobaczyć w 2175 roku, a niewolniczą pracę dzieci zlikwidować dopiero w roku 2156. Nie żartuję.
Trochę mnie nie było, bo musiałem rzucić wszystko i wyjechać w las sosnowy, by oderwać głowę od tego, co mnie na co dzień otacza. A gdy wróciłem otoczyło mnie znowu przy pomocy – a jakże – dobrej zmiany i wstawania z kolan.
Ciekawy element tego wstawania zauważyła gazeta „Rzeczpospolita”, która zwróciła moją uwagę na pewien dokument leżący właśnie w Sejmie.
Do prac w komisji sejmowej ds. petycji został złożony projekt–petycja ustawy „o zakazie inżynierii społecznej” zawarty w oficjalnym dokumencie przez zatroskanych podobno obywateli. Obywatele ci troszczą się o naszą wspólną przyszłość, chcą dla nas jak najlepiej i dlatego domagają się, by Sejm przegłosował nowe prawo cofające w czasie nasz kraj o dwa stulecia. Minimum o dwa.
W artykule 4 tego projektu skierowanego do sejmowej komisji ds. petycji możemy przeczytać: „Postulaty społeczne i polityczne sprzeczne z tożsamością kulturową narodu polskiego, zwane tu inżynierią społeczną, mogą być wdrażane w życie na terytoriom Rzeczypospolitej Polskiej, w tym także poprzez akty prawne i orzecznictwo sądów oraz trybunałów, dopiero po nie mniej niż 200 latach obserwacji skutków tych działań w krajach, które się nimi poddały” (pisownia oryginalna).
To bardzo udany pomysł! W ten sposób możemy bez jakiejś drogiej technologii cofnąć się w czasie i znaleźć się w epoce, w której np. nie istniały prawa wyborcze kobiet (obowiązujące dopiero od 150 lat w Wyoming w Stanach Zjednoczonych i od 113 lat w Finlandii. W Polsce zaś od 1918 r.).
Przenieśmy się do czasów, w których kilkuletnie dzieci pracowały w kopalniach i fabrykach za głodowe stawki (Konwencja Genewska z rozdziałem zakazującym wyzyskiwania dzieci ma dopiero 63 lata, więc na gruncie polskim przyjąć jej w myśl projektu nie można).
Cofnijmy się w rozwoju do XIX wieku, w którym powszechne i normalne było niewolnictwo, a zakaz posiadania człowieka przez człowieka wprowadzono dopiero 196 lat temu (hiszpańskie Chile). W USA później – 154 lata temu, a najpóźniej – 131 lat temu w Brazylii. To zbyt krótki okres, by – w myśl projektu ustawy – uznać, że niewolnictwo nie jest potrzebne i u nas.
Patrzcie, ile to możliwości! Mateusz Morawiecki mógłby ogłosić nas z tej okazji nawet specjalną strefą ekonomiczną i zostawilibyśmy Chiny i Bangladesz tak daleko w tyle, jak rozum i godność człowieka zostawia ten projekt.
Jeśli chodzi o politykę zagraniczną to – gdyby przepisy weszły w życie – moglibyśmy wreszcie z pewną ulgą zaakceptować taką polityczną i społeczną nowinkę, że zakończyła się wyniszczająca i krwawa wojna brytyjsko-amerykańska (1818 rok). Prezydentem USA z naszej perspektywy byłby James Monroe, choć problematyczne byłoby zaproszenie go do Polski na rozmowę z Andrzejem Dudą.
W Ameryce Południowej też nie mielibyśmy z kim gadać, bo ustawa zabraniałaby uznawać nam niepodległość Wenezueli, Argentyny, Chile (uznalibyśmy ją dopiero w 2020 roku) oraz Meksyku i Brazylii (niepodległość tych państw zaakceptujemy dopiero w 2021 i 2022 r.). Z kolei San Escobar nie istniałoby wtedy tak samo jak teraz, więc przynajmniej w tym punkcie nie ma nagłych zmian.
Za papieża musielibyśmy wciąż uznawać Piusa VII (zmarłego w roku 1823, czyli według projektu ustawy za cztery lata) i nie wspominać nigdy o Janie Pawle II. Z naszej perspektywy jego wybór moglibyśmy zauważyć dopiero w 2178 roku, czyli trzy lata po wynalezieniu tajemniczej i nieznanej nam do końca XXII wieku maszyny liczącej nazwanej później „komputerem osobistym”.
Autorzy projektu nowych przepisów chcieliby też pogorszyć naszą sytuację geopolityczną. Po lewej zamiast współczesnych Niemiec mielibyśmy luźną konfederację 39 krajów występującą od czterech lat (1815) pod nazwą Związek Niemiecki. Który to związek 56 lat później przerodzi się w II Rzeszę, a stąd już mały krok do dwóch wojen światowych i rzeszy trzeciej.
Za to proszę państwa po prawej stronie mielibyśmy naszego zaborcę i króla Polski Aleksandra I Romanowa, cesarza i samodzierżcę Wszechrusi. Proponowana ustawa zabroniłaby nam bowiem niepodległości, a rosyjski car byłby wciąż naszym władcą.
W sierpniu 2019 roku – albo 1819, wsio rawno – od dwóch miesięcy cieszylibyśmy się też nowym wynalazkiem – cenzurą prewencyjną, którą w czerwcu 1819 wprowadził w Polsce namiestnik carski Józef Zajączek.
Za to moglibyśmy już korzystać z innego nowego wynalazku, jakim jest maszyna parowa, a nawet relaksować się w podróży wydajną parową lokomotywą. Oraz powozami konnymi, bo na prototyp silnika spalinowego poczekamy – zgodnie z przepisami – aż do roku 2060, gdy maszyna wyjdzie spod ręki nieżyjącego od 160 lat Étienne Lenoira.
Przecież to już blisko! Ledwie 41 lat i fundamentaliści religijni, współcześni, środkowo-europejscy talibowie pozwolą nam mieć silnik!
Alleluja, kurwa sroga mać. A dlaczego fundamentaliści, to o tym będzie dalej. Na razie cieszmy się z tego przyszłego silnika i z innych fascynujących wynalazków, które dopiero nas czekają.
Bo to są bardzo ekscytujące czasy. Czy wiecie, że zaledwie za 57 lat będziemy mogli doznać dobrodziejstwa prototypu telefonu – magicznego wynalazku Aleksandra Grahama Bella? Jak to już blisko!
Do tej pory cieszylibyśmy się też światłem gazowych latarni ulicznych (dozwolone byłyby w Polsce już od 2007 roku!). A z innych ciekawostek: w roku 2019, od trzech lat polscy lekarze mogliby już używać stetoskopu.
Jeśli mieliby kogo badać, bo wciąż przecież umieralibyśmy podczas epidemii cholery, odry i tyfusu. I podczas Wielkiej Wojny, czyli I wojny światowej do której zmuszeni bylibyśmy przystąpić już za 95 lat. Czyli w 2114 roku znów musielibyśmy dźgać się w okopach bagnetami mannlicher wz. 95 (mam taki!), a w tym czasie Chińczycy będą budować już na Księżycu bazę hotelową i port pasażerski połączony z Galaktyką Andromedy.
No serio – projekt o powstrzymaniu ewolucji społeczno-politycznej na 200 lat to taka perła, że musiałem się z Wami nim podzielić. Jest to zaledwie jedna z propozycji zmian w przepisach, jakimi tzw. środowiska katolickie zalały ostatnio Sejm. Zalały niestety anonimowo, ale jakiś trop odnośnie ich tożsamości istnieje.
To ustawodawcze środowisko katolickie – według mediów – ukute zostało na V Kongresie Rodzin, który odbył się 18 maja w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Krzeszowie na Dolnym Śląsku.
Jak dla mnie brzmi to bardziej jak Matka Boża Żartobliwa, ale okej.
Pomyślcie zresztą o tym, jak ci ludzie spędzają swój wolny czas. Zbierają się w tym Krzeszowie, by pielęgnować swój syndrom oblężonej twierdzy, drżeć ze strachu przed gejem i cudzoziemcem (ale nie przed Ziemcem!), oraz by debatować, jak ochronić Rzeczpospolitą przed szatańskim postępem cywilizacyjnym.
I nagle ktoś wstaje i woła: – Mam świetny pomysł! Cofnijmy się w rozwoju o 200 lat!
Wszyscy też wstają i klaszczą, śpiewają jakieś wyjące piosenki, całują zdjęcia premiera Mateusza i nagle znów słychać głos donośny: – Co tam dwieście! Bez kozery powiem pińcet!
Nie wiem czy tak dokładnie wyglądała narada w Krzeszowie, ale to prawdopodobne, bo artykuł 2 ustęp 1 omawianego projektu mówi właśnie o 500 latach.
„Tożsamość kulturową Rzeczpospolitej Polski tworzą: żywe w społeczeństwie dziedzictwo kultury niematerialnej, obecne w nim przez minimum 500 lat, a w szczególności: język i religia, przy czym za dziedzictwo kultury niematerialnej Rzeczpospolitej Polski w zakresie języka i religii uznaje się język polski oraz etykę i filozofię wynikające z religii rzymsko-katolickiej oraz praktyki i symbole religijne na niej wyrosłe, kultywowane powszechnie nieprzerwanie przez minimum 500 lat” – czytam w projekcie.
Czyli chcą nas cofnąć – patrząc technicznie – aż do schyłku średniowiecza.
Nie chcę martwić katolickich rodzin z V zjazdu, ale ich postulaty sprawiłyby, że prawdopodobnie nie moglibyśmy już do siebie ani mówić, ani pisać. A katolickie rodziny nie mogłyby chodzić do kościoła, by odmówić w spokoju jakąś polską modlitwę i ponarzekać na krwawą ofensywę lewacko-gejowsko-imperialistyczno-zachodnią.
Bo ani język, którym obecnie mówimy, ani kościelne obyczaje, które kultywują autorzy projektu, w średniowieczu jeszcze nie istniały.
No, nie było ich. Co zrobić.
Przypomnę skromnie, że ledwie 609 lat temu pod wodzą sympatyka pogan Władysława II Jagiełły i jego pogańskiego brata Witolda wymordowaliśmy własnoręcznie kwiat chrześcijańskiej Europy w bitwie pod Tannenbergiem, zwanej u nas bitwą pod Grunwaldem.
Przypomnę też, że gdyby zastosować ustawę „500 lat+” żaden ksiądz w żadnym kościele nie mógłby odprawić mszy w obecny, znany projektodawcom sposób. Podejrzewam też (widząc kilka błędów językowych w złożonym projekcie), że ludzie, którzy do końca nie znają języka polskiego na pewno też nie uczyli się historii. Ani łaciny.
A raczej w tej sytuacji powinni to nadrobić.
Msza w języku łacińskim została oficjalnie i bezapelacyjnie zastąpiona przez liturgię w języku ojczystym dopiero decyzją Soboru Watykańskiego II, który trwał w latach 1962 – 1965.
Czyli, aby katolik projektodawca osiągnął to, co mu się wydaje, że chce osiągnąć musiałby pożyć do roku 2465. Wtedy to, cholera, nie tylko Chińczycy będą już mieszkać na Księżycu, ale swoje osiedle będzie tam miało nawet to dzikie plemię Tagaeri z Ameryki Południowej.
Ci Indianie z dzikich lasów będą w kosmosie wcześniej niż my
A co do języka: te proponowane 500 lat kwarantanny językowej też sprawia, że autorzy projektu wychodzą na niezbyt oczytanych i obytych w polskiej historii. Bo przykładowo, gdybym teraz nazwał tych ludzi chcących odebrać nam prawa człowieka „kutasami” zachowałbym się co najmniej nieelegancko. Podczas gdy w 1519 roku sprawiłbym im komplement porównując ich do modnej ozdoby szlacheckiego kontusza – frędzlowatego wisiorka, czyli kutasa właśnie.
To samo ze słowem „kobieta” – 500 lat temu to pojęcie było obelgą pochodzącą od słowa „chlew”, czyli kob.
Albo z terminem „dziecko” pochodzącym od „dojono”, czyli od dojenia i oznaczającym takiego małego dojarza, którego ciągle trzeba karmić piersią.
Chyba, że weźmie i umrze, to już nie trzeba.
Jeszcze w XVII wieku – czyli na długo po erze, do której chcą cofnąć nas projektodawcy ustawy – dziecko nie miało w języku polskim nawet zwyczajowej formy pojedynczej i było „dziatkami”, „dziatwą” na wzór zbiorowej i mnogiej „gęstwy”. Bo dziecko – a właściwie dziecka – nabywały osobowość i liczbę pojedynczą dopiero, gdy jakimś cudem udało się im się nie umrzeć na przednówku i dorosnąć na tyle, by stać się człowiekiem.
Swoją drogą termin „mężczyzna” – wtedy „męszczyzna” – nie miał liczby pojedynczej gdzieś tak do wieku XVIII i oznaczał wielu mężczyzn tworzących jakąś zbiorowość.
Piszę tu o kobiecie i mężczyźnie, bo dokładnie na te słowa powołują się bezrozumnie autorzy projektu chcący wrócić z językiem o 500 lat.
To jest ten tradycyjny model rodziny, do którego mamy się cofnąć ustawą?
Uwalona gnojem baba z chlewa, martwe dzieci-dojarze bez podmiotowości i kilku facetów przy tej chlewnej babie na raz? Przecież to brzmi jak film porno tak niszowy, że oglądają go chyba tylko w ośrodku terapii dla przestępców seksualnych w Gostyninie (czasem mają tam internet, co wiemy dzięki postępkom Mariusza Trynkiewicza).
Tego właśnie chcesz rodzino katolicka z zapędami ustawodawczymi z V zjazdu w Krzeszowie? Takiej baby gnojnej ze stadem brudnych „męszczyzn”? Bo to właśnie, rodzino bezmyślna, zapisałaś w ustawie.
Przecież jak się cofnąć o 500 lat, to nawet ten wasz Krzeszów i wasz V zjazd rodzin katolickich jest w waszym rozumieniu albo czeski, albo pruski, ale na pewno nie polski.
Więc (zdania nie zaczyna się od „więc”) może kurwa zdecydujcie o co wam chodzi.
Nasz język nie ewoluował 500 lat temu. Zmienił się dopiero, gdy zaczęliśmy wpuszczać do siebie odważne zdobycze cywilizacyjne (takie, jak np. teza o człowieczeństwie kobiety, mycie krocza lub pozwalanie chłopstwu na zjedzenie dodatkowej miski kaszy zamiast śmierci głodowej) nie patrząc na kilkusetletni okres karencji. Język zmienia się, gdy zmieniają się społeczne prawidła kształtujące nasze zbiorowości.
Ale teraz część naszych współobywateli chce wrócić do czasów, gdy „chuj” oznaczał wieprza, czyli „chujeca”, a za każdą niezamężną panną wołało się zwyczajowo „dziwka”.
Do czasów, w których nie napisałbym tego tekstu, a Wy byście go nie przeczytali, bo nie mielibyśmy prądu, wykształcenia, umiejętności składania liter, Perły Chmielowej za 2,49 zł i wolnego czasu. Bo jeślibyśmy nie umarli przy porodzie, to walczylibyśmy o ostatnią miskę strawy z ekonomem naszego właściciela (ostatni polski chłop pańszczyźniany umarł dopiero w 2006 roku) i walczylibyśmy z gruźlicą przy pomocy miejscowego księdza, który w obcym języku szeptałby nad nami „In nomine Patris, et Filii, et Spiritus Sancti”. Zamiast kurwa Ibupromu i chemioterapeutyków.
Projekt i petycję w sprawie, abyśmy wszyscy cofnęli się o 200 i 500 lat, żebyśmy umarli i przestali mówić po polsku i aby kobiety zostały w chlewie złożono w Sejmie 11 lipca Anno Domini 2019, a 24 lipca skierowano je do prac komisji sejmowej ds. petycji.
Sejmowa komisja sprawę wkrótce rozpatrzy i najpewniej ją odrzuci. No bo ej, nawet oni – ci dzisiejsi psychopaci przy wsparciu psychopatów z poprzedniej kadencji – nie wezmą tego wszystkiego na poważnie. Chyba.
Chyba?
Tekst powstał przy wsparciu Patronów.
A gdybyście i wy mieli ochotę rzucić we mnie monetą i wesprzeć moją pisaninę, to będę bardzo wdzięczny. Tu trochę o tym piszę. Jak chcecie, kliknijcie poniżej.
Anonim
Moi rodzice mają po 60 lat. Ostatnio interesuję się więcej, jak wyglądało ich dzieciństwo, które nie było przecież 200 lat temu, tylko 50. Ojciec mieszkał z rodziną w drewnianym domu bez podmurówki, więc od ziemi ciągnęło. 6 osób i 2 niemowlęta mieszkały w domu na powierzchni mniej więcej 50 m^2. Podobnie u mamy, choć tam podmurówka była. 2 chłopców u ojca zmarło gorszej zimy na krztusiec, u mamy zmarło jedno dziecko – napiło się kwaśnego mleka i w najbliższej wiosce nie było lekarza, zmarło w drodze do drugiej wsi. Nie było mowy o swoim pokoju – przed Gierkiem chaty były jednoizbowe. Nie było głodu, ale nie było też luksusów i szczególnych perspektyw. Nie piszę o tym, żeby mieć powiew Smarzowszczyzny, chodzi mi o to, że to nie było 200 lat, tylko 50, a w porównaniu do obecnych standardów to było bardzo ubogie życie. A zjazd polskich rodzin wyobraża sobie, że to było jakieś Bullerbyn.
Adaś
Witam, odnalazłem tę petycję w Sejmie, skoro jest aż taka głupia. Okazało się, że petycja ma bardzo mądre uzasadnienie: https://www.sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/agent.xsp?symbol=PETYCJA&NrPetycji=BKSP-145-573/19
Wisznu
Pozazdrościli Amiszom;)
A poza tym nie rozumiem czemy tylko 500 lat ochrony języka. Przeciez prawdziwy język polski powstał 1000 lat temu, czego pamiątką jest:
Daj ać ja pobruszę a ty sobie poczywaj
Cała reszta to jakieś nowinki inżynieryjno-społeczne, i zagraniczne naleciałości.
Jowi
Taka ciekawostka – prawa wyborcze kobiet w Szwajcarskim kantonie Appenzell obowiązują dopiero od ..1990 roku.
I to tylko dlatego bo Europa im kazała je nadać.
Ela TBG
Oj tam, oj tam, Borsuku, nawet te 500 lat to za mało! Jeśli spojrzymy na wiek XVI, to były już wtedy te straszne:
– elgieteby, m. in. pod postacią Da Vinciego i Michała Anioła
– dżędery, wystarczy spojrzeć na Henryka Walezego z kolczykami w uszach
– konkubinaty tj. taki Zygmynt Stary i jego 3 dzieci urodzonych przez wieloletnią kochankę, jedno nawet zostało biskupem, o! O wolnej miłości Zygmunta Augusta i Barbary Radziwiłłówny to już nie wspomnę
– marksizmy kulturowe przejawiające się między innymi tolerancją religijną (konfederacja warszawska 1573) i arianami wyzwalającymi chłopów
-multikulti tj. Polacy, Litwini, Rusini, Niemcy, Żydzi, Ormianie i Tatarzy żyjący w jednym kraju
Denzelon
Nie Bell, kurwa, tylko Meucci!
Magda Tomczyk
No i ciul. Baby do radła( czy 500 lat temu znano już pługi?), dziecka do piachu a chłopy do kruchty. Nie będzie im sie w dupach od dobrobytu przewracać.
Anonim
nic z tego nie rozumie
klemenko
Mała poprawka – wojna brytyjsko-amerykańska zakończyła się na początku 1815 r. (choć w wigilię 1814 w Gandawie zawarto pokój, po drugiej stronie Atlantyku nikt o tym nie wiedział i np. 8 stycznia stoczono bitwę pod Nowym Orleanem).
Łukasz Światłowski
Autorze, można jakiś namiar na ten projekt? Link albo numer chociaż? 😀
Łukasz Światłowski
Ok, już znalazłem w tekście 😀
Zu
Oby odrzucili, widać jaki to ma cel: walkie z teńczowom zarazom
kubu
Tęskniłem
Kasia Maryna
Nie mogę przestać się śmiać z Indian w kosmosie 🤣🤣🤣 Twoje teksty tyczą poważnych tematów przeciez, a ja tu płaczę ze smiechu 🤣🤣🤣
Piotr Człuchowski
W uzasadnieniu projektu dokonywane są zbrodnie na interpunkcji języka polskiego.
mall
Nie ma żadnych zbrodni. Interpunkcja języka polskiego ma mniej niż 500 lat więc nie podlega pod tożsamość kulturową zdefiniowaną w art. 2 pkt. 1.
~
Liczba lat 200 nie bierze się znikąd. Toż mędrzec spod znaku muchy od dawna postuluje przyjęcie ustroju politycznego sprzed lat właśnie 200. Niewykluczone, że niebawem Koalicja…(emm…zawsze zapominam nazwy, chodzi o tę formację gdzie jest Mikke, faszyści, aferzyści, pucata dziunia od aborcji i inne osobliwości)…poprze tę inicjatywę.
Jakub Abramczuk
Nie jest to „projekt ustawy”, a ujebana petycja o której RZP wspomniała – co by podwyższyć klikbajta – przy okazji pisania o innej i realnej groźby, czyli petycji nt. wyjściu z umów z UE nt. przemocy w rodzinie itp. – pierwszy fail Nienawiści. Szkoda
Przemek
Do tego ta rzekoma ustawa nie została stworzona w ramach Kongresu Rodzin w Krzeszowie. W artykule na rp.pl będącym źródłem powyższego wysrywu wyraźnie opisane jest co było postulatem Kongresu Rodzin, a potem mamy takie zdanie „Jednak nie tylko kongres z Krzeszowa nadesłał do parlamentu propozycje na walkę z LGBT.” i kilka trochę bardziej absurdalnych propozycji. Ktoś tu ma poważne problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Nazwa portalu najwyraźniej zobowiązuje.
sirquackdecontro
Ale z tą mszą to może niektórym pasować, przecież są zwolennicy mszy trydenckiej :^/
pXIX
Oby. Brr…
Ale przynajmniej – zgodnie z tą ustawą możnaby zgodnie z prawdą rzec, że acan będący twórcą wzmiankowanych koszmarów strasznie pierdoli.
Najgorsze, że ta ustawa podpasować może stopnopom. Przynajmniej wyłączałaby z automatu większość szczepień [i znieczulenia. I operacje. I leki oraz antybiotyki. W gruncie rzeczy przynajmniej nie byłoby afer o odłączanie od aparatury, czy zbiórek na rehabilitację oraz zawziętego podtrzymywania przy życiu. Jeśli dobrze pamiętam te ingerencje to nie tylko dzieło ostatnich stu lat, ale i (do niedawna) wróg kościoła]
No i nie byłoby niebieskich ubrań dla chłopców [jeszcze na początku ubiegłego wieku kolorem chłopców był RÓŻ]
Borsuk
Z tymi antyszczepami racja. Tylko razem z nami mogliby nie doczekać do wieku rozrodczego 🙁 Biedulki one i biedne my.