X

Król jest nagi, czyli bajka o wyznawcach PiS

Czasem jest tak, że patrzymy na to samo, lecz każdy z nas widzi coś innego. Tak jest na przykład z telezakupami Mango, w których część z nas wciąż kupuje ten okropny szajs. Podobnie jest z partiami politycznymi. Problem pojawia się wtedy, gdy do gry wkracza fanatyzm i strach.

Patrzymy na to samo, widzimy co innego. Część z nas widzi niepotrzebny śmieć, część interes życia. Raczej to znacie. Przełączacie kanały, trafiacie na telezakupy Mango czy inny Klejnot TV i patrzycie na tlenioną blondynę z fryzurą z lat 80. zachwalającą samoczyszczącego się obrotowego mopa z taniego plastiku, albo kolczyki z tombaku za jedyne 299,99 PLN i zastanawiacie się, kto kupuje to gówno. Kto daje się łapać na tę nieudolną, chamską manipulację.

A jednak kupują. Blondyna obieca im, że jeśli zadzwonią teraz – dokładnie teraz! – to nie dość, że oszczędzą dużo pieniędzy, to jeszcze nabędą unikatowy, niedostępny w zwykłej sprzedaży produkt. Że trafią do wyjątkowego klubu wyjątkowych ludzi posiadających wyjątkowe dobra.

I to jest stosunkowo niegroźne. Ci z nas bardziej podatni na tanie sztuczki tanich marketingowców kupią sobie kawałek gówna i tyle. Ktoś może powiedzieć, że zostali oszukani, ale hej! Kto z nas pod wpływem impulsu nie kupił nigdy niepotrzebnego badziewia niech pierwszy rzuci kamieniem. I mówię to, jako dumny posiadacz gitary elektrycznej, na której nie umiem zagrać nawet do-re-mi-fa-sol-la.

Kłopoty zaczynają się kiedy to samo dzieje się w przypadku partii politycznych. A już najbardziej przejebane mamy, gdy to samo dotyczy idei.

Patrzymy na to samo, lecz widzimy co innego. Część z nas patrzy na Jarosława Kaczyńskiego czy chłopców z ONR z niechęcią. Część z pogardą. Część z akceptacją. Część z uwielbieniem.

Ale to nic nowego. Zaskakujące rzeczy zaczynają się dziać, gdy zadamy sobie pytanie: DLACZEGO patrzymy na to samo, lecz widzimy co innego. Ja mam na ten temat jakiś pomysł i postaram się pokrótce (he, he) go streścić. Nie roszcząc sobie przy tym praw do nieomylności.

Dlaczego jeden widzi nienawistnego karła, a drugi największego wodza? Dlaczego jeden kupuje plastikowy szajs za połowę zasiłku dla bezrobotnych, a drugi po prostu wyłącza telewizor?

Odrzućmy tu na chwilę kwestie wykształcenia, kwestie ekonomiczne i kwestie, o których pisałem już wcześniej. Skupmy się na trzech facetach, których dokonaniami chcę podeprzeć własne wymysły.

Facet pierwszy nazywał się Solomon Asch. Przy okazji – był jednym z tych Polaków, do których Polska się nie przyznaje.

Pan Solomon wymyślił sobie eksperyment, w którym za pomocą czterech prostych kresek wyjaśnił dlaczego notorycznie znajdujemy się w ciemnej dupie. Kreski wyglądały jak poniżej:

Pan Solomon poprosił ochotników, by odpowiedzieli, któremu z odcinków – A, B, czy C – jest równy odcinek pierwszy. No przecież banalne, co nie?

I tak, to było banalne, jak diabli. Zgodnie z przewidywaniami pana Solomona w indywidualnych próbach 99 procent badanych poprawnie wskazało na odcinek C. Pozostały 1 procent pewnie do tej pory kupuje plastikowe kolie na Klejnot TV.

Sytuacja zaczęła być niepokojąca, gdy pan Solomon zaczął przepytywać badanych grupowo. Podstawił kilku aktorów, żeby w swoich odpowiedziach wskazywali błędne odcinki – A i B. I zaczęły dziać się cuda.

Większość badanych – wysłuchawszy najpierw podstawionych, błędnych odpowiedzi – zaczęła sama błędnych odpowiedzi udzielać. Mimo, że patrzyli na to samo, WIDZIELI to samo, to twierdzili, że widzą co innego.

75 procent – tak, aż tyle, więc to powtórzę – 75 procent ludzi wybiera błędną odpowiedź, gdy widzi, że wybierają ją wszyscy dookoła. 75 procent ludzi wątpi w swój własny rozsądek, zmysł wzroku, rozumu i godności człowieka, by dostosować się do ogółu.

Dlatego te cholerne Mango sprzedaje wam chłam przez kolejną dekadę. Bo mówi wam, że telefony rozgrzewają się do czerwoności, że wszyscy wasi sąsiedzi kupują, że oferta jest limitowana. To co? Ty nie kupisz?

To dlatego te cholerne partie POPiS sprzedają wam chłam przez kolejną dekadę.

Tak z ręką na sercu. Ilu z was kiedykolwiek wypowiedziało zdanie: „Jak to możliwe, że oni wygrali? Przecież nie znam nikogo, kto by na nich głosował”.

I tu przychodzi z pomocą facet numer dwa, który nazywa się Robert Cialdini. To on stwierdził, że tak zwany społeczny dowód słuszności jest jednym z błędów rozumowania nas wszystkich. Każdego. I nie mów, że nie.

Zdanie osób, które nas otaczają staje się dla nas punktem odniesienia. To stąd biorą się generalizacje typu „przecież wszyscy wiedzą, że Polki są piękne”. „Przecież wszyscy wiedzą, że Ameryka jest najlepszym krajem do życia”. „Wszyscy ciapaci to terroryści”, „Przecież to normalne, że wujek czasem sadza nas na kolanko i mówi, że to będzie nasza cicha tajemnica”.

No dobra, jeśli masz generalizację ostatniego typu, to wychowałeś/aś się w dosyć trudnych warunkach, ale i tak chyba rozumiesz o co chodzi.

Opieramy się na tym, co myśli grupa w jakiej się znajdujemy i stamtąd czerpiemy poparcie dla naszych myśli. Społeczny dowód słuszności. A że – i tego już u Cialdiniego nie doczytałem, ale może to napisał – otaczamy się ludźmi, z którymi się dogadujemy i w miarę przyjemnie egzystujemy, czeka nas niemały szok, gdy wyjdziemy poza kółko naszej wzajemnej adoracji.

„Jak to? To istnieją ładne Niemki?!”. „Jak to? Amerykanie mają przewalone?!”. „Jak to? Biały terrorysta?!”, „Jak to? U wujka znaleźli brzydkie zdjęcia i zawinęła go policja?!”.

Kiedy wychodzimy w tego kółeczka wzajemnej adoracji Cialdiniego i zaczynamy mierzyć centymetrem kreski Ascha, kiedy zaczynamy czuć dyskomfort, że otaczająca nas tłuszcza widzi co innego niż my… Wtedy pojawia się facet numer trzy.

Ten facet nazywał się Hans Christian Andersen i napisał bajkę pt. „Nowe szaty króla”. Każdy ją zna, a jak nie zna to przypomnę.

Był sobie król, który – jak każdy władca – był człowiekiem próżnym. Lubił się na przykład stroić niczym Kasia Tusk na wycieczkę do Starbucksa. I trafił na parę oszustów, którzy podali się za światowej sławy tkaczy. Takich, że Armani przy nich wysiada. Wmówili królowi, że zrobią mu szaty tak delikatne i lekkie, że widzą je tylko ludzie mądrzy i kompetentni. Król sypnął im złotem na startup, a tkacze jak to na startupie – lansowali się miesiącami na mieście, podrywali małolaty w barach na Nowym Świecie i chodzili w rurkach z H&M na premiery Teatru Rozmaitości. Po jakimś czasie król wysłał swojego zaufanego ministra (nie wiem, czy na imię miał Mariusz, ale to prawdopodobne), by ocenił postęp prac.

Minister zastał tkaczy przy całkowicie pustych krosnach. No, żadnych szat tam nie było. Ale przecież ktoś, kto nie widział tych szat natychmiast okazywał się głupi i niekompetentny. Co ten biedny Mariusz – przepraszam – minister mógł zrobić? Wrócił do króla i zdał mu relację. Mówił, jakie te szaty są piękne, a jakie kolorowe. Jak promienie słońca tańczą na złotem tkanym ściegu. I takie pierdoły.

Potem na inspekcję udał się sam król i też zobaczył puste krosna. I też pochwalił przewspaniałe szaty, a potem udał, że się w nie ubiera i wyszedł na golasa na miasto.

I wszyscy – dworzanie, mieszczanie, chłopstwo i Krystyna Pawłowicz – byli tymi szatami zachwyceni. Aż wreszcie jeden mały chłopiec zakrzyknął: „Przecież król jest nagi!”.

I tu trochę Rzeczpospolita A.D. 2017 rozmija się z Andersenem. Bo u niego ludzie przejrzeli na oczy i przestali zachowywać się, jakby tego chciał Asch i Cialdini. A u nas wybuchła wojna domowa.

Problemem, którego nie poruszył Asch pokazujący swoje odcinki przypadkowym ludziom, jest odpowiedź na pytanie: jak bardzo trzeba się bać, by pozostać konformistą. Jak bardzo trzeba się bać, by popierać władzę niezależnie od tego, co ona robi. I to nie dotyczy tylko wyznawców PiS. To dotyczy też wyznawców innych partii.

Za każdym razem, gdy ktoś mówi „Korwin Mikke miał na myśli co innego, on wcale nie jest szowinistą”, za każdym razem gdy ktoś mówi „Donald Tusk powinien wrócić i znów być premierem”, za każdym razem gdy ktoś mówi „Kaczyński to genialny strateg i Polska wstaje z kolan” – za każdym razem umiera jeden mały chłopiec krzyczący „król jest nagi”.

Bo wiecie co? Ja rozumiem, że patrzymy na to samo, ale widzimy co innego. Ale nie rozumiem, jak strach przed wykluczeniem z grupy fanatyków każe części z nas popełniać potworne świństwa. Powtarzać hasła, w które sami nie wierzą, by samemu nie zostać posądzonym o zdradę.
Zauważcie, że w dzisiejszej Polsce wystarczy tylko w jednym punkcie nie zgodzić się z partią rządzącą, by zostać okrzykniętym zdrajcą Polski i Polaków. Więcej – takiej osobie odmawia się prawa do polskości. Do bycia Polakiem.

Kiedyś wszyscy byliśmy takimi małymi chłopcami i małymi dziewczynkami. I co, do ciężkiej kurwy, się z nami stało?!

Czy oni wszyscy patrzą na tę majdającą się między udami gołą paróweczkę króla i widzą wspaniałe szaty? A może nic nie powiedzą ze zwykłego strachu, bo rozumieją, jak sami byli szczuci na nie-Polaków, co sami tym nie-Polakom zrobili i bardzo się boją, by samemu nie stać się zwierzyną łowną?

Bo w PiS jest dziś tak, że albo popierasz ich w 100 procentach, albo przestajesz Polakiem być. Na przykład istnieje redaktor Łukasz Warzecha, z którym nie zgadzam się absolutnie w niczym. To facet osadzony na kompletnie innym biegunie niż ja. Jest gorliwym sympatykiem partii rządzącej. A jednak, jeden z internautów wytropił go i zaatakował (na szczęście słownie), gdy Warzecha wychodził z radiowej Trójki. Inni internauci mieszają go z błotem w komentarzach. Dlaczego? Bo ZA MAŁO popiera PiS.

Takie przykłady można mnożyć. Istnieje – znany być może szerzej – redaktor Tomasz Terlikowski. Nawet on jest atakowany przez wyznawców PiS za zbyt małą pisowskość.

Ilu z tych wyznawców atakuje, bo nie chce znaleźć się na miejscu atakowanego? I to jest dosyć spory sukces pana Jarosława.

A skoro przypomniałem sobie dziś o bajce Andersena, to proszę bardzo. Tak by wyglądały „Nowe szaty króla” w dzisiejszych mediach:

 

 

 

 

 

Borsuk:

View Comments (23)

  • Czy chciałbyś dołączyć do bractwa iluminatów, aby stać się bogatym i sławnym oraz zarabiać 1 milion dolarów jako nowy członek i 500 000 dolarów miesięcznie? jeśli tak, wyślij wiadomość do naszego czcigodnego Wielkiego Mistrza (Lorda Christophera) przez WhatsApp pod numerem +2348054779589 w celu inicjacji online.
    Każdy dzwoni, ale niewielu lub skontaktuj się z e-mailem! Johnmark4074@gmail.com

  • Trochę słaba analiza :) oparta na ciekawych przesłankach ale totalnie antypisowska. Jakby wszyscy inni, którzy rządzili wcześniej byli poubierani, a tylko PiS jest nagi. Trochę to nie fair. Pis z jakiegoś powodu uzyskał większość w wyborach i nie powiesz mi, że kilkanaście milionów Polaków to wielkie stado baranów, które nie wie co się dzieje, a cała reszta to ci oświeceni, którzy wiedzą i rozumieją więcej. Ludzie zawsze byli ogłupiani w ten czy inny sposób w zależności od czasów, w jakich żyli :) pozdrawiam jako wyborca PiS :)

    • Hej. Tam jest napisane i "POPiS" i "Tusk", a nawet "Korwin-Mikke" :) Przecież napisałem, że to dotyczy wielu opcji politycznych.
      To część moich myśli nt. wygranej PiS. Inne części rozsiane są po innych tekstach, bo żeby zebrać to wszystko razem, to musiałbym napisać pracę doktorską a i to pewnie byłoby mało. Pozdrawiam :)

  • To nie kwestia PiS czy nie PiS, tylko typowych mechanizmów stadnych. Większy problem w tym, że one narastają i to nie tylko u nas. Widziałem bardzo niepokojącą analizę projektów międzypartyjnych w USA - takich pod którymi podpisywali się zarówno niektórzy demokraci, jak i niektórzy republikanie... I jak ilość takich projektów dramatycznie spada...

    W dużej mierze to w mojej ocenie kwestia natychmiastowego dostępu do informacji, który wymusza pewną rolę.

  • Tak sobie myślę, że jeżeli szkoła i rodzice nie zaczną dzieci uczyć czytać i słuchać ze zrozumieniem ( od bajek na dobranoc począwszy) połączone z logicznym rozłożeniem tekstu na części pierwsze( na co , po co i dlaczego) oraz odważnego wypowiadania i obrony własnego zdania, tak długo będą widziały i słyszały, to co im ktoś powie lub ktoś napisze.
    W moim gronie znajomych od lat trwają dyskusje na temat wyborów, ciągle się upieram, że jeżeli prezydent reprezentuje jakąś opcję polityczną, to posłowie powinni być z innej opcji a senatorowie z jeszcze z innej. Niech oni się tam na górze żrą ile wlezie i dogadują na ile będą mogli, to może wyjść z korzyścią dla kraju i obywateli. Jak dochodzi do wyborów to jest jak zwykle, jedna partia bierze wszystko.

  • tyle, ze jest to bajka o wyznawcach PO.N. Przez lata im wmawiano- ze sa "mlodzi-wyksztalceni-z-wielkich-miast" a po drugiej stronie- sa "mohery i ciemnogrod, no glupie ludzie ze wsi".
    To jest jedyny program tej formacji.

    Najlatwiej manipulowac - srednio wyksztalconymi, za to z pretensjami.
    Tacy ludzie- najlatwiej uwierza - ze cesarz ma nowe szaty i beda tej "prawdy" bronic- nawet jezeli cesarz wypnie sie na nich gola niewymowna.

    Ludzmi prostymi i uczciwymi - oraz inteligencja- ale prawdziwa- dla ktorej krawcy to niedoczone rzemieslniki - oszukac sie nie daje.

    I tak wyglada obecnie sytuacja w Polsce. Polska inteligencja- zjednoczyla sie z prostymi, uczciwymi ludzmi - przeciwko wyznawcom szat cesarza.

    Mam nadzieje, ze koszmar krawcow - juz nigdy nie wroci.

  • A kolejne pokolenie wzrasta w indoktrynacji pt : Zostać psem Pawłowa, dzisiejsza lekcja: Spałuj brata swego, bo zelżyl księdza twego oraz wakacyjny obóz : sprawdź jak fajnie było w szkołach dla dzieci SS. Koniecznie zabierz ze sobą swego pupila! Zgadzam się z wypowiedzią na samej górze, ci co się odcinają mogą spać w nocy i żyją niczym stonka na kartoflisku. Żarcie jest reszte mam w paskach, choćby i dookoła lasy płonęły. Szkoda, że tak nie umiem i mnie dogniata okrucieństwo otwczającego mnie realizmu. A tak w ogóle to wyjątkowo to jak zwykle przyjemnie się czyta

    • Dzięki :) Indoktrynacja dzieci przez system pojawia się w szkołach co jakiś czas. Sam pamiętam czasy, gdy na lekcji historii 17 września to była pomoc, a o Katyniu nie było ani słowa. Teraz wajcha poszła w drugą stronę. Problem jest taki: niedouczeni i zabiegani rodzice przestają rozmawiać z własnymi dziećmi sądząc, że to zadanie państwa. No to państwo sobie z nimi rozmawia.

      • Od lat powtarzam, że zamiast szkół rodzenia, powinny być szkoły wychowywania dzieci i to obowiązkowe. Tylko dziś już nachodzą mnie wątpliwości, kto by tam uczył i czego.

  • Jest jeszcze grupa osób, która ma całkowicie wywalone na to co się dzieje, nie biorą udziału w wyborach, żyją sobie od wypłaty do wypłaty, skupieni na swoich rodzinach, swoim hobby, z uśmiechem i politowaniem spoglądając na tych wszystkich zaangażowanych, nie ważne po której że stron. Są wśród nich nawet tacy, co mają niezły ubaw obserwując otaczającą rzeczywistość. Z perspektywy czasu twierdzę, że to obecnie najwałaściwsza droga do spokojnego, szczęśliwego życia. Przynajmniej w Polsce.

    • Ubaw się skończy jak dostaną "po kieszeniach" i już nie będzie stać na hobby, jak zacznie brakować od wypłaty do wypłaty, jak zaczną się problemy z pracą, ze zdrowiem, z wyjazdem na zagraniczne wczasy (wizy) a najgorsze z eklerem na ustach.
      Choć z drugiej strony, zawsze, obojętnie co by się nie działo, tacy jak piszesz się znajdą.

    • Tej grupie czasem zazdroszczę, bo sam tak nie umiem. Ale z drugiej strony... Oni sobie "żyją z uśmiechem" nie zauważając jak wiele system im zabiera i jak bardzo im szkodzi. Bo to niestety nie wystarczy zamknąć oczu, by być bezpiecznym.

  • u nas spoleczny dowod slusznosci jest o tyle silny, ze jestesmy narodem po prostu glupim, w ktorym indywidualizm umiera na rzecz kolektywizmu. ciagle szukanie akceptacji, potrzeba bycia w jakiejs grupie i smyrania sie siurkami z innymi, i jednoczesnie typowe dla chlopow panszczyznianych przeswiadczenie ze wyznawany poglad jest jedynie sluszny a kazdego innego powinno sie powiesic na drzwiach od stodoly.

    • Jesteśmy też narodem, w którym wychylanie się i myślenie pozastandardowe jest niemile widziane. Ale ja wierzę, że kropla drąży skałę i myślenie choć części ludzi można zmienić.

  • Wszystko prawda, tez to, ze "nic nie jest takim, jakim sie wydaje". To wiemy. Problem tkwi w tym, jak sprawić, żeby nasze kompletnie rożne optyki nie skutkowały chęcią wzajemnego pozabijania się - "są tacy, którzy chcą, żebym ja zabił ciebie, żebyś ty zabiła mnie... "