X

Osoba Magdaleny Ogórek, czyli tradycyjne wartości rodzinne

Zagrożenie dla polskiej rodziny. Tradycyjna rodzina. Uświęcony związek małżeński – znacie to, prawda? Partia aktualnie i nieszczęśliwie rządząca oraz jej propagandowe media sączą wam to w uszy. Po kropelce. Polska to kraj katolicki, którego fundamentem jest rodzina. No, chyba że chodzi o rodzinę kogoś z obozu władzy. Wtedy już nie.

Z tą Magdaleną Ogórek to jest tak, że zazwyczaj mam rację.

Rację miałem w 2015 r. mówiąc, że piękna Magdalena jest tylko personifikacją syntezatora mowy Ivona. Topornie recytuje tekst, który ktoś inny wklepał jej na klawiaturze. Wtedy był to Leszek Miller, który udawał, że syntezator jest kandydatką Lewicy na prezydenta. Dziś jest to prezes TVP Jacek Kurski, który nie udaje już chyba niczego.

Rację miałem w roku 2018, gdy pisałem o literackim zacięciu pani Magdaleny Ogórek i o tym, że syn nazistowskiego zbrodniarza okazuje się całkowicie miłym człowiekiem, gdy trzeba go oczarować i wyciągnąć od niego informacje do swojej khm… książki. Rację miałem, gdy pisałem o przytulaniu się w ciepłych promieniach słońca i o delikatnych muśnięciach dłoni pomiędzy złym Niemcem, a dobrą Polką podczas wycieczki po Krakowie. Ktoś złośliwy mógłby wtedy uznać, że to taka odwrotna wersja Wandy, co nie chciała Niemca. Ale ja nie jestem złośliwy.

Rację też miałem uważając, że ludzie bez śladowych nawet umiejętności językowych nie powinni pisać książek i silić się na takie opisy: „Po 6:00 budzą mnie pierwsze promienie słońca. Przez moment leżę nieruchomo w łóżku, ale po chwili odrzucam ciepłą kołdrę i wstaję. Dzień ponownie zapowiada się upalny, choć ja zmarzłam tej nocy. Dopiero podczas śniadania udaje mi się rozgrzać czarną herbatą z cytryną. Gdy po godzinie wychodzę z hotelu, słońce nad Wełtawą przygrzewa już mocno. Dokładnie taki sam słoneczny dzień jest we wrześniu 1941 r. Do Pragi przybywa kat Hitlera, Reinhard Heydrich, nowy Protektor Czech i Moraw.” To oczywiście cytat z dzieła pani Ogórek zapełnionego informacjami wydobytymi od złego Niemca podczas przyjemnych spacerów.

Gdy piszę te słowa siedzę na balkonie sącząc piwo Królewskie. Dzień ponownie zapowiada się upalny, a słońce nad obsranym przez psy trawnikiem pod moim blokiem przygrzewa już mocno. Dokładnie taki sam – dokładnie taki sam, pani Magdo! – słoneczny dzień był w końcu lipca 1988 roku, kiedy Mariusz Trynkiewicz zwabił do swojego mieszkania i zasztyletował trzech młodych chłopców. Dzień był dokładnie taki sam, gdy potem spalił ich zwłoki w lesie, którego drzewa głaskane promieniami słońca perliły się od migocących światełek, pani Magdo.

Nie umiemy, nie piszemy. To prosta zasada.

Rację miałem też w 2019 roku, gdy pani Magdalena Ogórek zaalarmowała cały świat o „ataku” protestujących przed siedzibą TVP. To tam, gdzie pani Magda uwiła sobie pod rządami PiS ciepłe gniazdko. Ten wściekły, ordynarny i ze wszech miar obrzydliwy atak – jak relacjonowała to TVP – polegał na krzyknięciu w stronę pani Magdy m.in. słów „kłamczucha” i „wstyd”. Niedawno, 8 lipca, Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia uniewinnił protestujących uznając, że „protest uliczny jest zjawiskiem jak najbardziej pożądanym i wskazuje na prawidłowe funkcjonowanie pluralistycznego społeczeństwa”. Czyli jeszcze można powiedzieć „wstyd, pani Magdo”. Bo umówmy się: wstyd pani towarzyszy.

Rację miałem w końcu, gdy mówiłem, że tylko ludzie o nienachalnych walorach intelektualnych mówią o sobie „moja osoba”.

Znacie to przecież. Moja osoba stanowczo zaprzecza. To atak wymierzony w moją osobę. Moja osoba podejmie natychmiastowe kroki.

Ile oni kurwa mają tych swoich osób i czy to jest w ogóle legalne? I jak to wygląda, gdy spotykają się takie osoby mające przy okazji swoje osoby? Ile to jest razem osób? Przecież to jakiś tłum. Ja, moja osoba i ty oraz twoja osoba.

To dużo osób.

Ale właśnie o swojej osobie łaskawa jest przekonywać mnie ostatnio Magdalena Ogórek.

Więc (zdania nie zaczyna się od „więc”) przejdźmy wreszcie do tej anonimowej osoby. Tej, która ma osobę, której to osoby sprawy w ogóle nie mają nic wspólnego z osobą pani Magdy. Uffff.

Lata temu złe języki opowiadały, że w czasach rządów Leszka Millera sekretarka w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych nawiązała romans z jednym z dyrektorów. Cała przygoda skończyła się małżeństwem (i wcześniejszym rozwodem dyrektora).

Te same złe języki mówiły potem, że ktoś wyniósł ponoć z uczelni garnki o wartości ok. pół miliona złotych. No co? Kto nigdy nie ukradł garnków za pół bańki niech pierwszy rzuci kamieniem.

Okropni plotkarze mówili też, że to małżeństwo wcale nie jest małżeństwem tradycyjnym. Podle szeptano na przykład o domniemanym romansie z pewnym dziennikarzem. To okropne i nie wolno tak kalać czyjegoś imienia, zwłaszcza gdy ten ktoś tradycyjną polską rodzinę uważa za fundament funkcjonowania naszego społeczeństwa. Osoba dziennikarza stanowczo zresztą zdementowała pogłoski o rzekomym romansie z osobą tej drugiej osoby.

Tyle obrzydliwe plotki, którym – podkreślam – nie należy dawać wiary, bo za to osoba pani Magdy grozi „natychmiastowymi krokami prawnymi”. Zatem nie dawajmy temu wiary, za to jeszcze raz skupmy się na warstwie językowej pani Magdy, która chwali się naukowym tytułem doktora.

Moja osoba podejmie natychmiastowe kroki.

Prawda, że nasza polszczyzna to piękny język?

Ile razy wasza osoba podjęła na ten przykład natychmiastowe kroki w celu zawarcia transakcji handlowej i nabycia drogą kupna produktów spożywczych za bilety Narodowego Banku Polskiego? Często, co? Widzicie: osoba Magdaleny Ogórek jest taką samą osobą, jak wasze osoby. Wasze osoby powinny współczuć jej osobie i empatyzować z nią. Z tą osobą. Jej osobą.

Szkoda, że ja nie mam swoich osób i nie mogę ich skłonić do tej empatii.

Wracając do faktów: pani Magdalena Ogórek oświadczyła, że zarzuty prokuratorskie dla jej męża „w najmniejszym stopniu nie dotyczą jej osoby”.

Te zarzuty to m.in. działanie na szkodę, wyrządzenie szkody majątkowej, wyłudzenie, naruszenie praw pracowniczych. Z tego powodu Piotr M., mąż pani Magdy – co, podkreślmy raz jeszcze: w najmniejszym stopniu nie dotyczy jej osoby – trafił do aresztu.

Zgodnie z prośbą pani Magdy nie wiążę tych zarzutów z panią Magdą Ogórek. Mam za to niezwiązaną z zarzutami obserwację.

Znam wiele nietradycyjnych rodzin, w których kłopoty jednego z partnerów w oczywisty sposób dotyczą drugiego partnera. Czy – jak woli pani Magda Ogórek – osoby tego partnera. Znam rodziny nietradycyjne, w których odcięcie się od partnera i powiedzenie „to nie moja sprawa” jest nie do pomyślenia. Odrzucając kwestię zarzutów prokuratorskich i domniemanego przestępstwa, to w życiu codziennym jednym osobom zdarzają się rzeczy wymagające wsparcia osoby drugiej. Osoby drugiej osoby – mówiąc po ogórkowemu.

I ludzie się wspierają i nie odcinają od swojego partnera – nawet jeśli popełnił w życiu błąd. Nie bełkoczą wtedy o osobach, tylko rozumieją, że twój problem to mój problem, bo tworzymy razem rodzinę.

Tak się jednak składa, że w moim kraju takie związki nietradycyjne nie mają praktycznie żadnych praw. Zarówno pary LGBT, jak i heteroseksualne związki partnerskie żyjące bez ślubu nie mogą w razie jakiejś tragedii dowiedzieć się w szpitalu o zdrowie ukochanego bądź ukochanej. Nie mogą wychować dziecka po śmierci biologicznego rodzica. Na przykład córki z pierwszego małżeństwa. Nie masz ślubu – jesteś obcym człowiekiem, mówią ci politycy podkreślający katolicki rodowód rodziny i stawiający tradycyjne małżeństwo za wzór cnót wszelakich.

Takie małżeństwo, w którym ślubuje się „wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia”.

No, chyba że przyjdzie prokurator to wtedy już to nie dotyczy „mojej osoby”, pani Magdo.

Albo tak jak z szefem pani Magdy, Jackiem Kurskim, można po 24 latach przysięgę ze ślubu kościelnego unieważnić u biskupa i hajtnąć się drugi raz. Jakby tych ludzi wtedy, wcześniej, nigdy nie było. Bo to nie jest zwykły rozwód – w którym po prostu przyznajemy, że nam nie wyszło i idziemy swoimi drogami. Kościelne unieważnienie małżeństwa oznacza, że tych 24 lat nigdy nie było. One się nigdy nie zdarzyły. Jako tradycyjni katolicy zaprzeczamy tym samym ponad dwóm dekadom naszego życia, wymazujemy je biskupią gumką, anihilujemy. By znów móc wziąć „pierwszy” ślub w papieskich Łagiewnikach.

W dobrej i złej doli. Dopóki śmierć nas nie rozłączy.

Albo prokurator.

Mam z panią Magdą Ogórek i jej szefem Jackiem Kurskim następujący problem: tworzone przez nich TVP mówi mi, że tradycyjna, katolicka, polska rodzina to coś najważniejszego, a wszyscy pozostali mogą ugryźć się w dupę. Jeżeli jesteś człowiekiem określanym skrótem LGBT jesteś zagrożeniem dla Polski i polskości, bo chcesz żyć w związku, który tu jest zakazany. Jeśli natomiast żyjesz w związku nieformalnym, nieprzypieczętowanym przysięgą w kościele – też wrogiem jesteś, bo twoja osoba nie wierzy w osobę dobrej Maryi Królowej Polski. I tak dalej. Wrogiem jesteś, co możesz usłyszeć codziennie w telewizji firmowanej śliczną buzią pani Magdy.

Słowo, do którego dążę tym przydługim wywodem to oczywiście hipokryzja.

I staram się zrozumieć, że osoba pani Magdaleny Ogórek „nie dotyczy w najmniejszym stopniu” osoby jej męża. I niezbyt mi to wychodzi.

Być może jestem bardziej konserwatywny niż mi się wcześniej wydawało. I jestem strasznie zły, że taka pani Magda i pan Jacek pokazują mi, że to właśnie ja jestem tradycyjnym, polskim betonem.

Borsuk:

View Comments (6)

  • Czy chciałbyś dołączyć do bractwa iluminatów, aby stać się bogatym i sławnym oraz zarabiać 1 milion dolarów jako nowy członek i 500 000 dolarów miesięcznie? jeśli tak, wyślij wiadomość do naszego czcigodnego Wielkiego Mistrza (Lorda Christophera) przez WhatsApp pod numerem +2348054779589 w celu inicjacji online.
    Każdy dzwoni, ale niewielu lub skontaktuj się z e-mailem! Johnmark4074@gmail.com

  • “Moja osoba” zgadza się z tobą w całej rozciągłości, Borsuku. I pragnie dodać, że jak w każdym “tradycyjnym” społeczeństwie tutaj nie chodzi o żadną moralność, tylko o podtrzymywanie ułudy. I o trzymanie za mordę wszystkich tych, którzy życie sobie ułożyli wbrew filisterskim zasadom. Chociaż, oh wait, z “tych wszystkich” są oczywiście wykluczeni politycy strony rządzącej i celebryci/tki. Zupełnie jak dawna arystokracja, która między sobą seksiła się w rozmaitych konfiguracjach, ale lud prosty to już miał, pardon, trzymać nogi razem, i po Bożemu ślubować.

  • Taki wątek, na który zwraca uwagę Galopujący Major:
    "Za czyj hajs były kupowane te wszystkie torebki? Pudelek pełen jest newsów: Magda Ogórek z torebką za 6.5 tysiąca złotych, Magda Ogórek z torebką za 10 tysięcy złotych, Magda Ogórek z torebką za 26 tysięcy złotych."

  • Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że osoba Magdaleny Ogórek już dawno, publicznie i z przytupem osiągnęła etyczne dno. Ktoś nie mniej złośliwy by skonstatował ze smutkiem, że dla niektórych ludzi związek (formalny albo nie) to ważny element życia a dla innych tylko narzędzie ułatwiające wygodne życie i karierę zawodową. Ktoś nie tylko złośliwy, ale też wrogi „prawdziwej polskości” mógłby stwierdzić, że unieważnienie ślubu kościelnego Jacka Kurskiego to tylko symptom braku standardów moralnych kościoła katolickiego oraz hołubiących mu politykierów. Oczywiście ja oraz moja osoba złośliwi nie jesteśmy...

    • Brawo!!!! Ja i moja osoba zgadzamy się z Tobą całkowicie i równie nie złośliwie. 😉