X

Śmierć Pawła Adamowicza, czyli mój czerwony gniew

Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz został zamordowany. Nad jego ciałem, nad żałobą bliskich mu ludzi i traumą osób, którym coś takiego nie mieści się w głowie już zbierają się głodne kruki.

Gorszy scenariusz trudno sobie wyobrazić. Radosny koncert, impreza charytatywna, światełko do nieba, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Tłum roześmianych, radosnych ludzi, którzy zebrali się w jednym celu: by pomagać. Święto dobroci – można powiedzieć, jeśli ktoś nie boi się patosu. Albo uważa, że w niektórych przypadkach taki patos jest usprawiedliwiony.

– Halo, halo! Nazywam się Stefan! Siedziałem niewinny w więzieniu. Platforma Obywatelska mnie torturowała. Dlatego właśnie zginął Adamowicz – mówi do mikrofonu ze sceny jakiś mężczyzna. Nie krzyczy. Mówi. Ja na przykład słyszę w tym głosie ekscytację i jakąś taką… dumę?

Na początku jeszcze nikt nie wie o co chodzi, gra muzyka, zimne ognie sypią iskrami, twarze w tłumie się uśmiechają.

Zaraz, jak to? Zginął? Kto zginął?

Mija kilkadziesiąt sekund zanim to staje się jasne. Zanim do ludzi dociera, że przed chwilą, praktycznie na ich oczach, praktycznie w rytm piosenki, prezydent Gdańska Paweł Adamowicz otrzymał trzy ciosy nożem desantowym. W serce, w przeponę i w aortę brzuszną.

– Halo, halo! Nazywam się Stefan!

Paweł Adamowicz umiera dzień później, a Stefan trafia do aresztu. Czy dalej jest dumny? Czy dalej ma lekko podekscytowany głos? Nie wiem i zgadywać nie będę, bo zgadywanek dookoła Stefana jest już aż nadto.

Co wiemy bez zgadywania? Wiemy, że za niewinność – wbrew temu co mówił po ataku – nie siedział. Wiemy, że przyznał się do czterech napadów na banki zarówno przed prokuratorem, jak i przed sądem. Wiemy, że odsiedział za te napady niski, pięcioletni wyrok. Wiemy, że nie wyraził skruchy.

Co wydaje nam się, że wiemy, bo mamy na to silne poszlaki? Że Stefan przez większość swego życia był nieudacznikiem utrzymywanym przez rodzeństwo i żyjącym ze spadku. Że te napady to była koszmarna fuszerka, na której nawet nie zarobił dużych pieniędzy. Że ma problemy psychiczne. Że w więzieniu był pod opieką psychologa (realną, czy tylko na papierze?), a gdy wyszedł na wolność tę opiekę stracił, bo taki mamy system, że wypuszczamy takich ludzi jak Stefan bez pomocy i bez kontroli. Że Stefan może cierpieć na schizofrenię. Że mógł mieć nawrót choroby. To wiemy nieoficjalnie, a więc nie na pewno.

Czego nie wiemy wcale, a wydaje się nam, że wiemy? Że winne śmierci Pawła Adamowicza są PiS lub Platforma – zależnie od tego, jakie mamy poglądy. Że Stefan był inspirowany politycznie. Że możemy znaleźć proste rozwiązanie tam, gdzie go nie ma. Że możemy wykorzystać śmierć Pawła Adamowicza do uderzenia we wrogów. Że nasz szok po tym morderstwie, nasz ból, nasza strata lub po prostu nasze czarno-białe myślenie usprawiedliwia nas w rzucaniu oskarżeń.

Ja nie jestem tego taki pewny.

Często piszę o nienawiści. Nieprzypadkowo ta strona nazywa się nienawiść kropka pl. Uważam, że to uczucie toczy nas, Polaków, w sposób szczególny. Że cierpimy w naszym kraju na groźną infekcję, że tą nienawiścią jesteśmy wszyscy zarażeni w mniejszym, lub większym stopniu.

Ja również. Mój system immunologiczny nie jest na nią odporny. Tak samo, jak twój, prawda?

Ale wydaje mi się, że jest za wcześnie na szukanie tak prostych rozwiązań. Że za wcześnie jest na wydawanie wyroków o tym, że politycy partii rządzącej swoją nienawiścią doprowadzili do tej tragedii.

Wiem wiem, to przecież ja piszę często na przykład o masakrze w Rwandzie i o tym, że politycy dzielą jeden naród tak długo, aż rozpadnie się on na rywalizujące plemiona. Że tak długo kreują między tymi plemionami nienawiść, aż ktoś w końcu sięgnie po maczetę. Albo po nóż desantowy.

Ale wiecie co? Ja boję się prostych rozwiązań. I mimo że gdzieś tam na horyzoncie straszy mnie widmo wzajemnej przemocy, to nie uważam, by nawet politycy chcieli jej już dziś. Już teraz. Już w tym momencie.

Cały długi dzień i długi wieczór spędziłem dziś w pracy przetwarzając na potrzeby mediów dziesiątki opinii o tym, kto jest winny śmierci Pawła Adamowicza. Mądrości autorstwa ekspertów różnego sortu mających ten luksus, że w pracy nie siedzą i mogą na przykład wydawać opinie na gorąco i z pełnym przekonaniem. Którzy wiedzą wszystko i są tak zajebiście pewni swojej racji. Przetrawiłem dziś tego naprawdę dużo. Tego, że oni wiedzą kto jest winien tej zbrodni.

A wszystko, co na razie wiem ja to fakt, że winny jest Stefan.

Czy zainspirował go obrzydliwy, antyludzki przekaz wylewający się codziennie z Wiadomości TVP? Bo on jest, realnie istnieje i politycy PiS tworzą go celowo. Czy Stefana zainspirowały słowa polityków partii rządzącej wzywające do wzajemnej nienawiści? Bo one są, te słowa i słyszę je prawie codziennie z ust szeregowych posłów i posłanek oraz z ust stojących wyżej w hierarchii. Tych ust na tle polskiej flagi, z Mazurkiem Dąbrowskiego grającym w rytm wypowiadanych przez nie obrzydliwości.

One są.

Mówią nam codziennie o wrogu, który tylko czyha, by zniszczyć Polskę. Mówią o szkodnikach, które kradną i knują. Jak policzył Krzysztof Leski tylko w 2018 roku o Adamowiczu w Wiadomościach TVP mówiono 100 razy. Głównie negatywnie. Bardzo negatywnie. Dlatego, że był z innej opcji politycznej.

Ale czy to są powody, dla których Stefan zabił człowieka? Może tak, a może nie. Ja tego po prostu nie wiem i z niepokojem patrzę na tych, którzy twierdzą, że wiedzą to na pewno.

Tak, jak inni oni wiedzieli na pewno, dlaczego Ryszard Cyba zamordował Marka Rosiaka w październiku 2010 podczas ataku na biuro poselskie PiS w Łodzi. Wtedy było dla nich pewne, że Marek Rosiak zginął, bo Platforma sieje mowę nienawiści i nastawia ludzi przeciw PiS. Tak mówili ci wszyscy pełni przekonania eksperci.

Uważam, że ataki polityczne w chwilę po śmierci Pawła Adamowicza tylko tę naszą nienawiść kropka pl podsycają. I dzielą nas jeszcze bardziej. Bo nie mam pewności, że Stefan nie jest po prostu zaburzonym kryminalistą. Może tak, może nie. Nie wiem. Ale już widzę, że jego straszna zbrodnia wykorzystywana będzie ciągle i wciąż do dalszego dzielenia nas, Polaków.

Ja też widzę te obrzydliwe komentarze, które po śmierci Pawła Adamowicza zwolennicy PiS zamieszczają w internecie bez wstydu, pod imieniem, nazwiskiem i ze zdjęciem profilowym, na którym uśmiechają się do uroczej córeczki. Widzę te pełne jadu słowa o tym, kto powinien być zabity w następnej kolejności. Widzę, jak gratulują Stefanowi, jak biorą go na sztandary i kwiczą z radości, że człowiek został zamordowany. Widzę, co po ataku na Adamowicza napisali tak zwani „zwykli Polacy”. Jak publicznie cieszą się z tego trzykrotnego pchnięcia w serce, w przeponę i aortę brzuszną.

Wiem, że muszę się bardzo zmuszać, by napisać o nich „ludzie”. Wiem, że chcę nazwać ich ludzkimi śmieciami. Ścierwem. Gównem. Pierdoloną szmatą do podłogi pełną rzygowin, obesraną centralnie przez zaropiałą małpę chorą na biegunkę krwotoczną i łysienie plackowate. Odpadkiem chcę ich nazwać.

Bardzo chcę. Ale nie. Nie mogę tego zrobić i powstrzymuję się. Bo to droga, która prowadzi tylko w dół.

Wiem, że mógłbym uwolnić swój czerwony gniew, który znam aż za dobrze. Że klawiatura, na której piszę te słowa spłynęłaby potokiem emocji, których wcale bym się wstydzić nie musiał. Że miałbym moralne prawo.

Ale coś mnie powstrzymuje. Powstrzymuje mnie fakt, że to byłoby bardzo łatwe. Tak prosto byłoby wyładować swój gniew za śmierć Pawła Adamowicza na tych ludziach. Obarczyć ich tą winą.

Zachować się tak samo jak oni. Szukać prostych rozwiązań. Wyrzygać się na nich tę swoją frustrację.

Pamiętacie ten moment, gdy zginął prezydent Kaczyński i 95 innych osób na pokładzie samolotu? Pamiętacie te tłumy na ulicach, te świeczki, te modlitwy? Wtedy, przez chwilę, przez ledwie parę dni, wydawało mi się, że jesteśmy jednym narodem. Że czujemy to samo. Byłem tam, wtedy, na Krakowskim Przedmieściu, kupiłem jakiś horrendalnie drogi znicz od ulicznego sprzedawcy i zapaliłem go przed pałacem prezydenckim. Pośród tysięcy innych zniczy. Stałem tam w tłumie, ramię w ramię z ludźmi, którzy nie myśleli w tym momencie o tym, kto ma jaki stosunek do podatku progresywnego, religii w szkołach i o tym, kto tym razem powinien być u żłoba. Jakaś starsza pani z kółka różańcowego Radia Maryja wzięła mnie wtedy za rękę i płakała. Przytuliłem ją nawet (tak trochę) a ona powiedziała do mnie: co teraz będzie?

Co było, to wszyscy wiemy. Było tyle, że dzięki politykom zaczęło się wzajemne obrzucanie kawałkami zwłok i upiorny taniec na grobach, a my – Polacy – zmarnowaliśmy ten moment, kiedy większość z nas wspólnie przeżywała żałobę i mogła zbudować coś razem. Pękliśmy na trzy plemiona.

Na trzy – bo oprócz PiS i Platformy wciąż jest jeszcze to plemię, które z jednej strony ma jeszcze nadzieję, a z drugiej ma wszystkiego dosyć. To chyba nasze plemię. Chyba jestem jego członkiem.

Chyba wciąż staram się siedzieć okrakiem na barykadzie, zbierać po pysku od obu stron i mieć nadzieję. Wy chyba też, skoro jeszcze to czytacie.

Oprócz tej niewyobrażalnej kloaki wylewającej z siebie nienawiść w internecie po śmierci Adamowicza i głupio-mądrych opinii ekspertów wszelakich coś jeszcze dziś widziałem. Patrzyłem z uwagą na polityków. Na prezydenta i na ministrów. Na ludzi z opozycji. I może jestem głupi, może jestem naiwny, ale wydawało mi się, że dostrzegłem w niewielkiej części z nich coś… coś innego? Do nich chyba naprawdę – poza przypadkami patologicznym – dotarło dziś coś ważnego. Że być może za daleko wszyscy już zabrnęliśmy. Oczywiście, jestem przekonany, że za chwilę – jutro, pojutrze – otrząsną się i znów zaczną skłócać nas ze sobą. Ale chciałbym wierzyć, że nie mam racji.

Chciałbym wierzyć, że możemy zawrócić jeszcze z tej drogi, na której plujemy na siebie w rytm wybijany na bębenku przez tę, czy inną partię. Że dość już może maszerowania pod partyjnym sztandarem. Dopóki jeszcze wszyscy nie sięgamy po noże, a tylko plujemy sobie w ryj, może nie jest jeszcze za późno.

Ale wiem, że tak jak zmarnowaliśmy ten krótki moment pojednania po katastrofie smoleńskiej, tak dziś nawet nie pozwoliliśmy sobie na luksus takiego krótkiego momentu. Po tej strasznej zbrodni, jakiej przed obiektywami kamer dopuścił się Stefan, postanowiliśmy natychmiast rzucić się sobie do gardeł zanim jeszcze Paweł Adamowicz wydał ostatnie tchnienie.

Nie wiem, czy Stefan inspirował się wojną polsko-polską i czy toksyczna, codzienna plwocina polityków zatruła jego duszę na tyle, że sięgnął po nóż. Nie wiem, czy jest po prostu sfrustrowanym szaleńcem, którego do zbrodni popchnęła choroba. Nie chcę zgadywać i wydawać sądów o tym, kto jest winien.

Po prostu tego nie wiem.

Ale wiem, że nie jest wstydem nie wiedzieć. Że nie trzeba mieć prostej odpowiedzi na wszystko.

Wiem też, że jeśli dziś znów zaczniemy bić się po łbach z takiego dramatycznego powodu, jak śmierć człowieka to może się okazać, że wszyscy przegraliśmy. Że jest już jakby za późno.

I że w każdym z nas mieszka taki Stefan, a my bezmyślnie wypuściliśmy go na wolność.

 


Tekst powstał przy wsparciu Patronów.
A gdybyście i wy mieli ochotę rzucić we mnie monetą i wesprzeć moją pisaninę, to będę bardzo wdzięczny. Tu trochę o tym piszę. Jak chcecie, kliknijcie poniżej.


 
Borsuk:

View Comments (43)

  • Borsuk, rozumiem Twoją rozwagę, widocznie masz taką potrzebę, aby nie wyciągać za szybko wniosków. Jest to pozytywna cecha, którą mają ludzie szlachetni.
    Jednak brakuje mi odpowiedzi na parę pytań. Jak to jest możliwe, że morderca w ogole dostał się na scenę z bronią w ręku? Jak to sie stało, że psychicznie chory człowiek wiedział kiedy na scenę wskoczyć? Skąd mógł wiedzieć kiedy nastąpi najbardziej korzystny moment na zamordowanie Adamowicza? Następnie sam moment ataku. To trwało ok trzy sekundy. Padły trzy ciosu. Nie zwykłe ciosy, ale tak zadane aby poprzecinać wewnętrzne narządy. Rany kłute da się wykleczyć. Przekrojonego serca na pół nie da się. Jak morderca się tego nauczył i po co? I w końcu dlaczego morderca po zamachu zwyczajnie nie zszedł ze sceny i nie wtopił sie wtłum? Zamiast tego wyrwał mikrofon i przekazał motywy swojej zbrodni. Motywy te to kompleta bzdura, no chyba że u ich podłoża lezy polityka, a ktoś chciał aby np. przyjaciel zamordowanego np. Tusk coś zrozumiał. Inaczej to nie ma sensu, aby morderca zamiast ratować się przed więzieniem chwytał a mikrofon i gadał bzdury.
    Ostatnia sprawa dlaczego morderca, kładzie sie potulnie na podłogę i daje zaaresztować. Przecież przed chwilą był w szale, był w transie, skąd ta nagła zmiana?
    Moim zdaniem odpowiedź na te wszystkie pytania jest jedna. Ktoś wykorzystał mordercę do zabicia na oczach opinii publicznej wybitnego polityka z PO. Jak by chciał pokazać, popatrzcie co możemy zrobić. Morderca aby przeprowadzić zamach z wojskową, komandoską brawurą i precyzją musiał w tym celu zostać przeszkolony.
    Niestety ten aspekt, czy morderca działał sam i dlaczego a jeżeli nie sam to też dlaczego całkowicie pominełeś Borsuku. Proszę o odpowiedź.

    • Hm, właściwie nie wiem co ci napisać. Ja po prostu nie uważam, że jakieś zaburzenia psychiczne wykluczają działanie. Gdyby tak było szaleńcy całe życie siedzieliby bez ruchu na ziemi. Ten cały Stefan wszedł na scenę bo to naprawdę nie jest problem – zwłaszcza, jak się załatwi/wydrukuje identyfikator. Nie trzeba być komandosem, by zabić kogoś nożem. Dlatego to narzędzie towarzyszy nam od tysięcy lat. Dlaczego się poddał? Bo zrobił co chciał i nie miał potrzeby się szamotać. Bo tak sobie wymyślił w swojej głowie... No... ja po prostu nie wierzę w takie spiski, jeśli istnieje racjonalne wytłumaczenie.

      • A te racjonalne wytłumaczenie to? No właśnie jak wytłumaczysz, że zamachowiec się w pobliże sceny dostał i to jeszcze uzbrojony w nóż. Skąd wiedział kiedy zaatakował? Skąd wiedział jak się zadaje śmiertelne ciosy? Bo wszystkie były śmiertelne. Tak mówili lekarze. Po co ta gadka po morderstwie? Czy nie było to przesłanie do PO? Oczywiście, zrobił co chciał. Ale jedyne racjonalne wytumaczenie może być tylko takie. Został przeszkolony, ktoś mu przyniósł nóż i ułatwił dostanie się w pobliże sceny. Wytłumacznie że on tak sam dokonał rzeczy niemożliwych w pojedynkę, bo tak chciał, należy do świata fantazji. Ja tak bujnej fantazji nie mam i wole zwracać uwagę na fakty.

        • To nie była zbrodnia w afekcie. On nie zrobił tego w przypływie szału i agresji. Długo się do tego przygotowywał. Nawet rodzina mówiła, że on chce zrobić coś dużego, że planuje. Zanurzenia paranoidalne, czy schizofeniczne nie wykluczają świadomego, długotrwałego działania. Wręcz przeciwnie, takie osoby mogą bardzo długo w ukryciu planować jednorazową akcję. To, że on to planował to oczywistość. Sam moment ataku był idealny. Potem stanął w błysku świateł i fleszy i pewnie liczył też na sztuczne ognie, których tym razem nie było. Fakty wyraźnie wskazują na to, że zabójca nie był "inspirowany". Zwyczajne postawienie właściwych pytań daje odpowiedzi wskazujące, że nie było to morderstwo na zamówienie. Po pierwsze po co komu śmierć Adamowicza? Po drugie dlaczego zabito go w ten sposób a nie po cichu na ulicy? Po trzecie kto zyskał na tej śmierci najbardziej?

  • Czy byłby Pan tak łaskawy i podał jakieś przykładowe "słowa polityków partii rządzącej wzywające do wzajemnej nienawiści" , "na tle polskiej flagi, z Mazurkiem Dąbrowskiego grającym w rytm wypowiadanych przez nie obrzydliwości"?
    Nawet nie zająknął się Pan na temat tego co wylewa się z TVN 24 czy "GW".
    A nazywanie przez Pana Leskiego TVP "Kurwizją' to mowa miłości jak rozumiem?
    Oj, słabiutka ta Pańska bezstronność. Słabiutka...

  • Tymczasem "dziennikarz" Ziemiec nawet nie zatrzymał się żeby zaczerpnąć głębszy oddech przed kontynuowaniem tej samej propagandowej sieczki: https://oko.press/wiadomosci-szczuja-w-dniu-smierci-adamowicza-winny-owsiak-i-tusk/

    Przy okazji przypomniała mi się anegdota od mojej śp. babci. Otóż babcia urodziła się w 1918 z mamy Niemki i ojca Polaka. Mieszkali wszyscy w przygranicznym Nakle (babcia i jej rodzeństwo byli dwujęzyczni, ale czuli się Polakami) i gdy naziole nas najechali, wylądowała na terenie wcielonym bezpośrednio do III Rzeszy. Odwiedziła kiedyś koleżankę szkolną, która otworzyła sklep bodajże w Berlinie. Wówczas praktycznie wymogiem było wieszanie portretów Führera, więc i owa koleżanka powiesiła. Pech chciał, że akurat podczas wspomnianej wizyty miało miejsce bombardowanie. Obydwie zdążyły się schronić w piwinicy, ale gdy wyszły, okazało się, że cały sklep jest zdemolowany. Z wyjątkiem podobizny Adolfa, który nadal był na miejscu i ewidentnie nie ucierpiał. Mojej babci do końca życia wyrył się w pamięci obraz owej koleżanki stojącej po środku zdemolowanego sklepu i wzdychającej: "A to g**no nadal wisi".

    Otóż zamordowano nam jednego z nielicznych w miarę sensownych polityków, złamano jednego z wybitniejszych społeczników (i być może pogrążono jedną z nielicznych akcji, która łączyła większość "plemion"), a parafrazując koleżankę babci "to g**no* nadal nadaje"

    *mam na myśli p. Ziemca konkretnie

  • Nie wierzę.
    Kto jak kto, Borsuku, ale Ty nie możesz być tak naiwny, żeby napisać
    "Do nich [polityków] chyba naprawdę – poza przypadkami patologicznym – dotarło dziś coś ważnego. Że być może za daleko wszyscy już zabrnęliśmy."
    Jedyne, co dotarło do polityków to to, że również oni mogą paść ofiarami zamętu, który szerzą wśród społeczeństwa. Tak, jasne, powinni pamięć o Cybie, ale to przecież było w 2011 roku i nie było to przecież najważniejsze wydarzenie ostatniego piętnastolecia, prawda? Ważniejszy był Smoleńsk, odsunięcie PiSu od koryta na 8 długich lat, 8 słabych pijarowo lat rządów PO, powrót PiSu do władzy. Cała reszta to mało istotne tło. Barwne tło, jak na przykład Marsze Niepodległości czy protesty przeciw posunięciom PiSu, ale tylko tło.

  • My tu dyskutujemy, kruszymy kopie o wzniosłe sprawy, a wypasione misie w drogich garniturach właśnie podnoszą akcyzy... Ot co... Wykorzystanie w praktyce doktryny szoku...

  • "Wiem, że muszę się bardzo zmuszać, by napisać o nich „ludzie”. Wiem, że chcę nazwać ich ludzkimi śmieciami. Ścierwem. Gównem. Pierdoloną szmatą do podłogi pełną rzygowin, obesraną centralnie przez zaropiałą małpę chorą na biegunkę krwotoczną i łysienie plackowate. Odpadkiem chcę ich nazwać.

    Bardzo chcę. Ale nie. Nie mogę tego zrobić i powstrzymuję się."

    Nie, wcale się nie powstrzymałeś :/

  • O tym napisz:
    "Wlewają w nas ten jad nienawiści i ci z lewa, i ci z prawa,tylko po to abyśmy się żarli nawzajem, wyzywali się i bili się między sobą. A oni? A oni zawsze się dogadają , będą kraść, bogacić się i będą robili z nami co tylko będą chcieli i powiedzą, że to wszystko w imię demokracji." ~ Andrzej Lepper

  • O tym napisz. Te słowa mówią to, co siedzi w mojej głowie od lat:

    "Wlewają w nas ten jad nienawiści i ci z lewa, i ci z prawa,tylko po to abyśmy się żarli nawzajem, wyzywali się i bili się między sobą. A oni? A oni zawsze się dogadają , będą kraść, bogacić się i będą robili z nami co tylko będą chcieli i powiedzą, że to wszystko w imię demokracji." ~ Andrzej Lepper