X

Weź nie pytaj, czyli jak stworzyć niewolnika

Jest taka piosenka, na którą prawdopodobnie nigdy bym się nie natknął. Piosenka lekka, łatwa i przyjemna. Optymistyczna. Ciepła. Piosenka, która wkurza mnie bardziej niż widok Marka Suskiego czeszącego wąsy. To utwór „Weź nie pytaj”, który wyśpiewuje pan Paweł Domagała.

Ta piosenka wprost stworzona jest do puszczania wciąż i wciąż w stacjach radiowych, których unikam i w centrach handlowych, z których uciekam. Piosenka opowiada o miłości i w miesiąc zyskała 8 milionów odtworzeń na YouTube, co jest imponującym wynikiem.

Tę piosenkę dostałem od koleżanki na Facebooku.

Koleżanka zapytała mnie, czy też słyszę tam przekaz, który jest ukryty i nieoczywisty, ale oburzający. Zapachniało mi teorią spiskową, ale ta moja koleżanka należy do ludzi inteligentnych i stabilnych emocjonalnie. Kliknąłem.

I jako, że ja akurat do końca stabilny nie jestem, wkurwiłem się równo w 2 minucie i 8 sekundzie tego popularnego przeboju.

Bo usłyszałem tam to samo, co ona.

Przebój nazywa się „Weź nie pytaj” i wyśpiewał go muzyk Paweł Domagała. Rocznik 1984, więc nie gnój i nie głupek, a człowiek dorosły i sądząc po umiejętności składania strof – inteligentny.

Pan Paweł śpiewa oczywiście o miłości, bo na czym innym można nabić odtworzenia. Sympatycznie śpiewa i romantycznie tak jakoś. Żeńską część słuchaczy wygrał z pewnością frazą śpiewaną do swej ukochanej: „Weź nie młodniej / Weź się starzej / Razem ze mną / Idź krok w krok”.

Nie chcę przygód, ja Ciebie mam, Ciebie mam!
Największą przygodę jaką
Zesłał mi Pan (Alleluja, Amen, Heja)!
Ja się nie nudzę, ja się Tobą nie nudzę!
Codziennie od nowa Cię kocham, no kocham
Więc chodź, weź no chodź!

Posłuchajcie sobie zresztą, zanim dalej zacznę przynudzać:

Mam jednak dziwne wrażenie, że pan Paweł Domagała śpiewa o dwóch rzeczach na raz. O miłości – wiadomo, to oczywiste i zrozumie to każdy słuchacz. Pierwsza warstwa jest jasna, jak upudrowane oblicze Beaty Szydło i nie ma co z tym dyskutować.

Pan teraz wybaczy, panie Pawle, ale to jest moment w którym zaczynam się do pana po prostu – tak po polsku – ordynarnie przypierdalać. Bo pod płaszczykiem trzy czwarte, w którym pan pomykasz, promujesz wśród narodu niewolnictwo. Promujesz pan bierność i poddaństwo. Tak skromnie uważam, choć krytyk muzyczny i znawca dźwięków ze mnie żaden, co jest w stanie stwierdzić każdy, kto wie, jakiej punkowej łupaniny słucham na co dzień.

Ale na języku i na treści to się chyba troszeczkę znam. Tak ciut ciut.

Rzecz w tym, że oprócz „Alleluja, Amen, Heja” pan Paweł śpiewa też o tym, by w dupie mieć to, co dzieje się w kraju i na świecie, nie interesować się niczym, polityki unikać, broń boże nie protestować, podporządkować się i póki jest pełna micha <Ja córkom zrobię jeść (warzywka jedz)> i ukochana żona obok <Cię kocham, no kocham>, to wszystko jest w porządku.

Wiem, wiem – właśnie zrobiłem sobie 8 milionów wrogów, którzy piosenkę Pawła Domagały ukochali. Ale co zrobię, jeśli tak ją interpretuję.

Bo, jaki jest sens wplatania polityki w piosenkę o miłości dla milionów Polaków, jeśli się „nie chce żyć polityką”?

A tak właśnie nieoczekiwanie, w 2 minucie i 8 sekundzie zaczyna śpiewać nam pan Paweł Domagała. Przez dwie minuty i siedem sekund przyzwyczaja nas, że jest ciepło, miło i puchato. I o miłości śpiewa i o tym, że „nie chce wolności”.

No dobra – rozumiemy go przez te 2 minuty i 7 sekund, bo przecież o wolność w znaczeniu wolności singla mu chodzi i że zamiast bałamucić małolaty na imprezach, pan Paweł woła do żony „miłości tak dużo mi daj, weź no daj!”. I tej wolności stanu kawalerskiego nie pożąda.

Aż nagle ta wolność singla zmienia się w ustach pana Pawła w wolność absolutną. Tak w ogóle. Bo nagle pan Paweł Domagała ni stąd niż zowąd rzuca:

Nie chcę żyć polityką,
Kiedy tłumy na mieście,
Ja córkom zrobię jeść (warzywka jedz).
Nic nie muszę,
Ja wszystko mam, wszystko mam
I Ciebie i małe i więcej nie muszę już nic!

I wtedy powtarza po raz kolejny „nie chcę wolności”.

No, może jestem nienormalny, ale po mojemu nikt nie wplata polityki w piosenki lekkie, łatwe i przyjemne w sposób nieintencjonalny. Nikt przypadkowo i bezmyślnie nie zestawia polityki i „tłumów na mieście” w Warszawie, latem Anno Domini 2018, w czasie codziennych protestów i demonstracji ulicznych. Nie chce mi się wierzyć, że pan Paweł tego nie zauważył i tak mu się po prostu napisało przypadkiem, bo akurat o przytulaniu myślał.

Nie chcę wolności,
Chcę miłości, miłości.
Wolności ja nie chcę,
miłości tak dużo mi daj, weź no daj!

Pewnie część w was chce mi w tym momencie napisać, że to nadinterpretacja, bo gdy pan Paweł Domagała śpiewa o tłumach na mieście, to w teledysku widać ulicę Foksal, a nie protest uliczny. I jemu chodzi pewnie o tłumy w knajpach. To od razu odpowiem, że gdy pan Paweł śpiewa „daj mi miłości” to w teledysku widzimy trzech czarnoskórych mężczyzn.

Więc (zdania nie zaczyna się od więc) może nie traktujmy polskiej szkoły teledysku zbyt poważnie i dosłownie i nie przywiązujmy do tego wagi.

Moim zdaniem – i dlatego wkurwił mnie pan Paweł Domagała na tyle, że piszę o nim ten tekst – artysta przemyca milionom z nas drugie dno. Bo dobre utwory nie są jednoznaczne. Dobre utwory to nie discopolowe „Miłoś miłoś w Zakopanem” i polewanie się szampanem – język polski potrafi przecież zawrzeć wiele znaczeń w jednym wierszu.

Pan Paweł Domagała chyba je zawarł. I mimo to, że Paweł głupi przecież nie jest, ten drugi przekaz jest tak niemądry, jak muzyka sióstr Godlewskich, czy wspomnianego Stanisława (Sławomira?) od szampana z Zakopanem, który zresztą zachwycony piosenką pana Pawła wypisuje na YouTube peany na jej cześć.

„Daj mi, chcę we dwoje, weź się przytul, złap za cycka, nie chcę wolności, haba haba, wołaj mnie wołaj, och och i ach, gdy tłumy na mieście, polewajmy się szampanem, ja się niczym nie interesuję, czytać nie lubię, nie wiem nic o świecie, który mnie otacza, bo przytul mnie, nie interesuje mnie nic, niech rządzi mną, kto chce, niech uciska mnie, kto chce, wolności nie chcę, daj mi daj, Alleluja, Amen, Heja”.

Bo polityka to w telewizorze, gdzieś tam daleko, a ja se chodzę po mieście i po Moście Gdańskim (wcale nie oklepanym w setkach teledysków) i jestem taki fajny, bo mam czapkę wełnianą i płaszczyk trzy czwarte, co go reklamują w pismach kolorowych dla mieszkańców wielkich miast. I se po podwórku przejdę, bo taki puls miasta czuję, tę tętnicę Warszawy, że aż se jeszcze raz przepierdolę w rurkach przez lasek na Bemowie.

I tak chodzę sobie w trampkach żółtych, bo nie rozumiem ni w ząb, że polityka, to wszystko co otacza i mnie i tę czapkę moją przecież. I ten płaszczyk trzy czwarte. Te protestujące tłumy na mieście to tylko życie mi uprzykrzają, ale weź nie pytaj, weź się przytul.

Pan Paweł Domagała w tym swoim drugim dnie piosenki promuję bierność i brak sprzeciwu pośród milionów, którym wydaje się, że słuchają po prostu o pięknej miłości do żony.

Ja rozumiem w sumie pana Pawła, bo też się staram odciąć od polityki kiedy to tylko możliwe, bo „dziewczyny młode ech i ach”. Nie jest to możliwe oczywiście, bo się wkurwiam co chwila i stukam te teksty dla was, tutaj.

Ale nie mówię przypadkowo spotkanym ludziom „weź bądź bierny, weź nie pytaj”. I pan artysta Paweł jest w moich oczach trochę jak ryba, którą wędkarz wyciąga z wody, a ona strzela ikrą, bo chce z nim kopulować. W sposób pierwotny zrozumiałe, ale strasznie niemądre.

Pan artysta Paweł Domagała doskonale wie, że tak jak on myśli wielu ludzi. I dlatego wsadza politykę do sympatycznej piosenki o miłości. A to, co robi, jest moim zdaniem gorsze, niż gdyby zaśpiewał znienacka w tej swojej 2 minucie 8 sekundzie: Weź się przytul / Weź nie młodniej / Ja mam zwis / Kochana wybierz PiS / Nie chcę wolności / Gdy tłumy na mieście / To wszystko mordy zdradzieckie / Alleluja, Heja, Amen / PiS na zawsze moim panem.

Bo pan Paweł – moim zdaniem – wplata głupią ideę w swoją miłość i w łatwą linię melodyczną. Ideę pod tytułem „weź nie pytaj, nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz”.

Żyj tym, co ci dali i mordę zamknij i póki jakieś pieniądze masz, zjedz modną bruschettę i ciesz się, że ją masz, kup sobie te prezerwatywy Durex z importu, coca colę z wódką kup w sklepie osiedlowym i wypij na schodkach nad Wisłą, bo to takie miejskie i młodzieżowe dziś. Mimo, że 1984, nieprawdaż. Polansuj się na Foksal. Kredyt weź we frankach szwajcarskich i drugi na implanty zębów, byś mógł uśmiechać się do świata, w którym z jednej strony Trump, z drugiej Putin, a pośrodku Orban z Kaczyńskim i tymi debilami z Jobbiku i ONR.

I taką mentalność „nie chcę wolności” prezentuje kilkadziesiąt procent nas – Polaków. Nie interesujemy się, nie przeciwstawiamy, nie protestujemy i dajemy się dymać, jak dzieci na zapleczu plebanii.

Nie sprzeciwialiśmy się kiepskim rządom Platformy, po których nastąpiły jeszcze gorsze rządy PiS. Nie sprzeciwialiśmy się, gdy Donald Tusk prowadził politykę ciepłej wody w kranie, bo lubimy mieć ciepłą wodę w kranie. Nie sprzeciwiamy się polityce Jarosława Kaczyńskiego, bo lubimy 500+. A poza tym, hurr durr, każda władza kradnie, każda władza uciska, nie ma co protestować, nie chcę wolności, miłości mi daj.

Nie rozumiemy, że politycy to pasożyty, a pan Paweł nas w tym wspiera swoją miłością.

Sęk jest chyba w tym, że po okropieństwach minionych dziesięcioleci żyjemy w najlepszym okresie naszej cywilizacji. Czytając o rozmaitych dyktaturach i wyzysku człowieka przez człowieka, ucisk władzy kojarzy nam się niezmiennie z głodem i z biedą. A dopóki możemy przechadzać się po gdańskim moście w płaszczyku trzy czwarte, karmić córę i oblewać się szampanem w Zakopanem, to przecież tego ucisku nie doświadczamy, prawda?

Nieprawda.

Zrozumiały to już dawno dyktatury azjatyckie z Chin, Wietnamu, Tajlandii, które wreszcie zaczęły napełniać miski obywateli, wreszcie otworzyły granice, wreszcie z gospodarki sterowanej centralnie przestawiły się na gospodarkę (prawie) rynkową. I obywatel nie pyta już „ile ryżu kradnie władza”, bo cieszy się, że tego ryżu starcza dla niego.

Wolności nie chcę, ryżu mi daj – śpiewa gdzieś pewnie jakiś azjatycki pan Paweł.

Kiedy popkultura miesza się do polityki zaczyna być niepokojąco. Największe gazety w kraju docierają jedynie do 200-400 tysięcy Polaków. Najchętniej oglądany program informacyjny – „Fakty” TVN – dociera do około dwóch milionów osób. „Wiadomości” TVP – do 1,5 miliona.

Pan Paweł Domagała ze swoim promowaniem bierności i niewolnictwa ma na liczniku 8 milionów w miesiąc.

I nieważne jest w tym momencie z kim się zgadzamy, kto popiera jaką partię. Ale to, że w ogóle staramy się czegokolwiek dowiedzieć. Że rodzi się w nas sprzeciw. Że chcemy czegokolwiek, poza receptą pana Pawła na pól kilo miłości i miskę ryżu. A pan Paweł o zasięgach porównywalnych z zasięgami programów informacyjnych mówi nam: nie dowiaduj się. Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz. Bierny bądź, przytul się.

Alleluja, Amen, Heja
Nie chcę wolności.

Ostatnio portal Radia Eska wypuścił z siebie epokowy tekst: kim jest Kubrick z piosenki Taco Hemingwaya.

Nie żartuję.

Pan Taco to taki trochę popularniejszy od pana Pawła piosenkarz (raper? chuj w sumie wie), którego słuchają miliony nastolatków. Zamiast 8 milionów odtworzeń jednej piosenki ma milionów 53.

Ja rozumiem, że czasy są takie, że weź nie pytaj, weź się przytul. Ale wkurza mnie to. Wkurza mnie, że dzieci muszą dowiadywać się, kim jest Stanley Kubrick z radia Eska i z piosenki pana Taco. Wkurza mnie, że prawdopodobnie nie wiedzą też kim był Hemingway z ksywki pana Taco (może warto to wyjaśnić w Esce?).

Wkurza mnie też, panie Pawle, że to wszystko może skończyć się tak:

TYLKO NA ESKA.PL: CZYM BYŁA WOLNOŚĆ Z PIOSENKI PAWŁA DOMAGAŁY? WYJAŚNIAMY

Alleluja, Amen, Heja.

 


Tekst powstał przy wsparciu Patronów.
A gdybyście i wy mieli ochotę rzucić we mnie monetą i wesprzeć moją pisaninę, to będę bardzo wdzięczny. Tu trochę o tym piszę. Jak chcecie, kliknijcie poniżej.


Borsuk:

View Comments (62)

  • Panie Borsuku, pan się przyzna, że pana ten płaszcz trzy czwarte tak bodzie :D Wydaje mi się, że to odżegnywanie się od polityki może być związane też z tym, że ludzie nie łączą tego, co ktoś mówi w sejmie z tym, co dzieje się w codziennym życiu: myślą, że polityka jest czymś odległym.

  • Ogólnie rzecz biorąc to z tzw. kulturą mainstreamowa nie jest dobrze, panie rezyserze (cytując klasyka). Choć nie znałem "twórczości" owego Pawła to sam złapałem się na tym, że nuciłem za Dawidem Podsiadłą i sp. " ja nie chcę iść pod wiatr, gdy wieje w dobrą stronę. ja nie chcę biec do gwiazd, niech gwiazdy biegną do mnie, ja nie chcę chwytać dnia, gdy w ręku mam tygodnie. takie to miłe ..." Otóż k.r.u.w.a o to właśnie chodzi... JEST FAJNIE, BEZPIECZNIE i jesteśmy w naszej strefie komfortu. puki mamy jakieś perspektywy, a ten cały zły świat polityki, tej z radio i tv i to nie tylko tej krajowej ale i zagranicznej - bo ciapatych u nas nie ma (sorry za rasistowskie określenie ale tak to funkcjonuje w Polsce) nie wchodzi mnie/nam z przysłowiowymi butami do domu to - weź nie pytaj... Tylko, że ten stan odrętwienoupojenia, marazmu ?! tylko, że owe czasy się skończą, prędzej czy później... Zmienia się makroklimat i ruchy migracyjne nie wynikają li tylko z sytuacji militarno-politycznej krajów z których ludzie uciekają a uciekają bo po prostu tam kończą się sprzyjające warunki mikroklimatyczne - susza i postępujące pustynnienie zamieszkiwanych rejonów. Tyle w temacie

    • Ale Oni nie o polityce, tylko o twórczości artystycznej - no litości. Co do Pieśni Pana Pawła to się zgadzam, ale może skończmy z tą manią prześladowczą i nie doszukujmy się czegoś czego tam po prostu nie ma, np. w w/w twórczości Krzysia Zalewskiego, D.Podsiadły i Korteza. Oj tam, oj tam. Zwykłe Bicie piany.

  • Ja tak tego nie odbieram. Kwestia, jak to rozumiemy. Moim zdaniem jeśli mówi się o tłumach na ulicach, to jednak problem jest zauważony. Po prostu piosenka jest o miłości.

    A co z Nosowską? Mnie ta piosenka parę lat temu wkurwiła. Mamy tu tej bierności dużo wincyj:

    https://www.youtube.com/watch?v=neG61TsfweQ

  • A Sławomir to kolega Pawła z m.in. z kabaretu i mi znany z tego zajebistego wykonu "Miłość Biało Czerwona" https://www.youtube.com/watch?v=XJEPKzKaSs8
    Tu nie ma żadnej magii - goście czeszą kasę ze śpiewania popu bo z kabaretu absurdu pewnie ledwie żyli. Że polewanie się szampanem i piosenki o miłości to dla części społeczeństwa jakaś forma "kurwienia" artystycznego to nic nowego. Ale na potęgę posępnego czerepu, przypisywanie "artystom" takich intencji !? Moim zdaniem przestrzeliłeś grubo.

  • A może po prostu lwia część narodu, która ma wszystko gdzieś, doczekała się swojego hymnu i między innymi stąd taka słuchalność tej piosenki?
    Myślę, że bardziej by Ci się spodobał tekst Jacka Kaczmarskiego "Da capo" (ten z 1997 r.) - nieśpiewany niestety przez niego, więc i niepopularny, a bardzo na czasie.

  • Szanowny Borsuku. Długo mi zeszło na przetrawianie Twojego tekstu. Wybacz szczerość - ale jest lekko gupkowaty. Założenie, że konsumenci diskotojewszystko są zdolni do pogłębionej analizy tekstu jest co najmniej z czapy. Oni puszczają sobie te pierdy "muzyczne" żeby wyrwać panienkę - i tyle. Ale padło na dość podatny grunt interpretatorów - jakaś panna przyczepiła się do 'Męskiego Grania" za niechęć biegnięcia pod wiatr - gdy wieje w dobrą stronę. Ale biedaczka zupełnie zapomniała (nie wiedziała?? ...nie znała??) chyba tego: https://www.youtube.com/watch?v=mdjmh886Qns
    Na takiej zasadzie interpretacyjnej można byłoby się nawet przyczepić do częstochowskich rymów niejakiego Wybickiego - biorąc pod uwagę dzisiejsze konotacje Bobra Humoru i Obczyzny.
    Już widzę jak te ponad 3 miliony emigrantów łączą się z NARODEM .... - obśmiałem się jak norka ( ta norka to chyba Pana Młynarskiego)
    Więc(zdania nie zaczyna się od "więc") mam nadzieję, że tylko dałeś się wkręcić jakiejś znajomej w drugą stronę medalu kościelnych zakazów słuchania szatańskich wersetów Pink Floyd ...i innych takich debilizmów.
    Pozdrawiam serdecznie w oczekiwaniu na kolejną ucztę - bo ten akurat Twój wPiS to dość niestrawny zakalec.

    • Sir Jarek przyganiał kocioł... a sam trafiłeś kulą w przysłowiowego wróbla na dachu ;) podlinkowany kawałek to odtwórcze granie (a nie męskie ;]) zrób risercz to zapewne znajdziesz... a co do braku chęci biegu do gwizd itd. Podsiadły i sp. spod projektu MG grupy browarów (bez lokowania produktu) to sam o tym pisałem i zgodzę się z ową panną, że niestety taki mamy klimat obecnie płynięcia z nurtem a część mainstreamowa w to się wpisuje. Ponadto taki drobny szczegół ten kawałek z linka to był 2016 r. więc nieco inna perspektywa czasowa i kilkanaście projektów ustaw większości parlamentarnej i rządowych bubli legislacyjnych demolujących m.in. trójpodział wadzy ;p itp. przed kawałkiem z Męskiego Grania AD 2018...

  • Tymczasem, o ile jednak odwołanie w tekście literackim Organka do wcześniejszego wytworu kultury wydaje mi się jakimś potworkiem bez sensu, o tyle w wyznaniu Domagały sens widzę i jestem w stanie go zaakceptować. Jako indywidualna reakcję na sytuację, która sobie sami montujemy. W tej sytuacji MUSISZ być za albo przeciw, MUSISZ się opowiedzieć, a całkiem często też MUSISZ się oburzyć, nawet gdy do końca nie wiesz o co chodzi i czy to o co chodzi to dobrze czy źle.
    Więc jeśli w momencie, gdy na wrzask: Jesteś z nami czy przeciw nam???!!!!! ktoś odpowiada: sorry, ale chwilowo was wszystkich pierdolę - to ja go nawet rozumiem.
    Być może dlatego, że oprocz spraw, w ktorych mam ewidentne przekonania, sa tez takie, w ktorych siedzę okrakiem na barykadzie. I wtedy szczerze mnie męczy maksymalna perswazyjnosc (Z obu stron) - musisz wspierać nas, MUSISZ nienawidzić tamtych, bo to chuje są, musisz się zradykalizować. Otóż są sprawy, za które jestem gotowa się bić oraz takie, które mam w dupie albo nie wiem jeszcze co o nich myśleć.
    Jedno z czym mi nie po drodze to z frazą "weź nie pytaj" :) Wczoraj przy zaćmienia miałam taką myśl, że z jednej strony jako ludzkość naprawdę poszliśmy do przodu. Nie da sìę nam bowiem wmówić, że krwawy księżyc to kara i gniew bogow za protesty pod sejmem. A z drugiej - że nie tak bardzo. Bo w kwestiach ekonomii, ordynacji wyborczej i systemów socjalnych wiedza większości osób jest równa wiedzy egipskiego chłopa o astronomii.
    I dobrze, że to gorące tematy, bo szansa jest by się doedukowac.Tyle że my się właśnie nie bierzemy i nie pytamy. Tylko dajemy sobie wmawiać różne rzeczy z gotową tezą. A objasniacze rzeczywistości robią wszystko, byśmy przyjęli na wiarę co się da. Bo marzy im się że są kapłanami.
    Przed poprzednimi wyborami zakochałam się w partii Razem podczas jednej z audycji w której dyskutowano o wieku emerytalnym w tonie klasycznym, czyli "hańba!", " a nie, tokonieczność, bo zginiemy!". I tam kobieta z Razem wyjęła benchmarki z innych krajów z wyliczeniami i opowiedziała, co będzie jak podniesiemy o piec lat, o dwa, o rok lub wcale. W krótkiej perspektywie i w kilkudziesiecioletniej. I z uwzględnieniem szarej strefy. To było ożywcze i bardzo inne niż codzienny pakiet frazesow.
    Więc jeśli już mam się kłócić z Pawłem w temacie kreowania postaw, to tu wlasnie. Weź, kurna, pytaj. Dociekaj. Szukaj argumentów i kontrargumentow. Najpierw sie zaciekaw. A dopiero później się napierdalaj.