Dziś tekst trochę inny. Będzie o tym, jak pan Rafał Gaweł i Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych mnie okradli, a potem postanowili mnie olać myśląc, że nic z tym nie zrobię. No, cholera! Mądre to jest?
Jest mi gorąco, bardzo gorąco. Zaczyna się trupie, tłuste lato, 30 stopni cholernego Celsjusza. Siedzę w tym skwarze i piję niesmaczną Perłę, która dawno już przestała być chłodna. Ja też przestałem być chłodny, choć tak właśnie chciałem załatwić tę sprawę.
Ale nie da się. Siedzę i wkurwiam się, wkurwiam się i siedzę. Myślę o tym, że jakieś 200 kilometrów na wschód ode mnie siedzi i poci się w tym gorącu on. Mój największy fan.
Bo wyobraźcie sobie, okazało się, że mam na Podlasiu zagorzałego fana mojej pisaniny. Ta pisanina spodobała mu się na tyle, że postanowił ją ukraść. Ale nie uprzedzajmy faktów – jak mawiał Bogusław Wołoszański – i wyjaśnijmy sprawę po kolei.
Uwaga! Będę się teraz trochę wkurzał, a trochę żalił. Komu to nie odpowiada, może natychmiast przełączyć zakładkę i na ten przykład pooglądać sobie zdjęcia kombajnów w internecie.
Ostrzegałem. Tak? No to jedziemy.
Tak się złożyło, że napisałem kryminalny reportażyk o Marcinie – członku organizacji narodowej, który uważa się za patriotę i spadkobiercę idei Polski Walczącej i z tego powodu zamordował młotkiem cztery osoby. W skrócie: za to, że żyły w PRL, miały staromodną fryzurę, a ojciec wskazał mu tych ludzi jako wrogów narodu. Ten tekst można przeczytać tutaj, pod tym linkiem.
Niestety – mój tekst można przeczytać też gdzie indziej, na facebookowym profilu Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, który to profil prowadzi mój fan, pan Rafał Gaweł z Podlasia. Osoba publiczna, żeby nie rzec celebrycka na froncie medialnym. Dlatego też podaję nazwisko pana Rafała Gawła, bo nie będę z osoby publicznej robił jakiegoś Rafała G. Bo jak to brzmi, takie G. Jak jakiś pospolity złodziej. A tego byśmy nie chcieli.
Pan Rafał Gaweł na tyle ukochał moją pisaninę, że posługując się tajemną techniką kopiuj/wklej ukradł mój tekst, który w całości wkleił na swój profil. Lub zrobił to ktoś, komu pan Rafał Gaweł to zadanie powierzył – gówno mnie to obchodzi. Jego cyrk, jego małpy, jego odpowiedzialność.
Profil Ośrodka czytany jest przez około 70 tysięcy ludzi. A znając mechanizmy zasięgów Facebooka – przez dużo więcej osób.
Pan Rafał Gaweł, mój największy fan, tak bardzo docenił styl mojej pisaniny i moje rzekome talenta, że nie dodał w tym tekście nic od siebie. Nie omówił go posługując się cytatami. Nie podał, że ktoś – czyli skromny ja – napisał coś takiego u siebie i on chce podzielić się tą treścią z resztą Polski. Nie podał linka do mojego tekstu. O nie.
Mój fan chamsko ukradł mój tekst.
I żeby było jasne: piszę „ukradł”, bo to jest kradzież w potocznym i zwyczajnym tego słowa znaczeniu. Ukradł, zawłaszczył, splagiatował. Zachował się brzydko. Bardziej brzydko, niż Ewelina w Warsaw Shore.
No dobra, żeby być w prawdzie trzeba zaznaczyć, że pan Rafał Gaweł jednak dodał w moim tekście coś od siebie. Mianowicie dodał swój numer konta, na które wstrząśnięci moim tekstem ludzie mają wpłacać panu Rafałowi Gawłowi pieniądze.
Powtórzę: pan Rafał Gaweł nie był łaskaw udostępnić linka do mojej strony, jak to się robi w internecie. Pan Rafał Gaweł nie był łaskaw udostępnić mojego tekstu z mojego profilu na FB, jak to się robi na FB. Był za to łaskaw nie zapomnieć o swoim koncie.
Pan Rafał Gaweł uznał, że najlepszym wyjściem będzie kradzież i dopisanie na końcu liczącego 9215 znaków mojego tekstu 20 znaków o treści „źródło: nienawiść.pl”. Nawet bez pieprzonego http://, bo te pieprzone 7 znaków więcej uczyniłyby z dopisku klikalny hyperlink i ktoś – nie daj antyrasistowski Boże! – mógłby niechcący trafić na moją stronę.
Kolejne 320 znaków to wspomniany numer konta pana Rafała Gawła i prośba o płatność kartą lub przelewem. Do tego pan Rafał Gaweł nie umie korzystać z przecinków i oczy mnie bolą, jak patrzę na to poniżej.
Dobra, może złośliwy jestem, ale to jest cały jego wkład w kradzież mojego tekstu.
I teraz tak: dlaczego mnie to wkurzyło?
Wkurzyło mnie to po pierwsze, bo pan Rafał Gaweł dostał informację o tym, że jego postępowanie jest – lekko mówiąc – chujowe. Dostał informację od lubiącej moją pisaninę osoby, że tak się nie robi. Osoba, która napisała o tym do pana Rafała Gawła powiedziała mu, że wystarczyło dać linka do mojej strony i nie byłoby problemu.
Mój wielki fan z Podlasia, pan Rafał Gaweł, wiadomość przeczytał. Pan Rafał Gaweł nie raczył nawet na nią odpowiedzieć. Pan Rafał Gaweł zachował się jak bezczelny kradziej i nie zrobił nic w związku z zawłaszczonym przez siebie tekstem.
Do pana Rafała Gawła napisałem również ja, osobiście. Napisałem mu sympatyczny komentarz, że tak robić nie wypada. Również i to pan Rafał Gaweł postanowił olać tak, jak kiedyś szanowny poseł Adam Hofman olał ciepłym moczem płot w Elblągu. Ale Hofman przynajmniej był pijany, o co pana Rafała Gawła nie śmiem nawet podejrzewać.
Ja nie lubię, jak się na mnie leje. Oj, nie.
Wkurzyło mnie to po drugie, bo do jasnej cholery: ja rozumiem szczytny cel. Uważam nawet, że Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych pana Rafała Gawła robi dobrą robotę. Że zwłaszcza na Podlasiu robi robotę ważną i trudną. Serio, serio – tak uważam.
Podoba mi się na przykład udostępnianie przez pana Rafała Gawła pełnych danych personalnych osób, które w internecie zachowują się jak gnojki. Panie Rafale Gawle, jeszcze raz podkreślę, że popieram udostępnianie przez pana w internecie imion i nazwisk osób, które zachowały się w sposób karygodny. Imion i nazwisk, panie Rafale Gawle.
No, ale wracając, szczytny cel nie usprawiedliwia okradania autora z jego tekstu.
Jeśli ja będę chciał na przykład – bo tak mi dyktuje sumienie – przesłać 100 zł na Fundację do Walki ze Szkalowaniem Ludzi Pijących Alkohol w Miejscach Publicznych i Zachowujących Się Nieobyczajnie (FWSLPAMPZSN), to z pewnością nie wyciągnę tej stówy z portfela pana Rafała Gawła z OMZRK.
Wkurzył mnie – po trzecie – ten numer konta. Ja swoją pisaninę robię za darmo, nie zarabiam na niej, a nawet do niej dokładam. Zamiast wziąć dobrze płatną fuchę, jak normalny i poukładany emocjonalnie człowiek w moim wieku, to po pracy jak debil siedzę do nocy ciemnej i stukam w tę zdezelowaną klawiaturę, dopieszczam zdania, zbieram dane. To naprawdę nie jest hop siup alleluja.
Kosztuje to sporo pracy i nie robię tego po to, by pan Rafał Gaweł zarabiał na mnie pieniądze. Jasne, mam na swojej stronie reklamy, więc zaraz usłyszę zarzut, że wcale nie robię tego za darmo. Tylko, że robię. Włączyłem te gówniane bannery, by zwrócił mi się chociaż koszt serwera i domeny, ale Wy jesteście świadomymi internautami, macie powłączane ad blocki i w reklamy nie klikacie. I wasze święte prawo i chuj mi do tego, panie kolego.
Wkurzyło mnie to po czwarte, bo ja znam internet, wiem że tu się kradnie, albo pożycza. Ale do jasnej antyrasistowskiej cholery, nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ktoś zwróciłby się do mnie z informacją, że wykorzystałem jego pracę, a ja bym go olał ciepłym moczem. A do tego podawał numer tego pieprzonego konta.
Wkurzyło mnie to po piąte, bo pan Rafał Gaweł wrzucił ten tekst w taki sposób, że przypisał sobie jego domniemane autorstwo. W komentarzach ludzie chwalą go, lub mieszają z błotem za styl, treść, temat. Uznają, że to pan Rafał Gaweł jest autorem tych moich wypocin. Pan Rafał Gaweł ani razu nie raczył tego sprostować.
Wkurzyło mnie to po szóste, bo drugi dzień z rzędu dostałem informację, że ktoś użył mojego tekstu. W pierwszym przypadku był to artykuł pewnego autora łudząco podobny tematycznie do mojego. Odezwałem się do tego człowieka, który natychmiast mi odpowiedział. Wymieniliśmy kilka maili, zapewnił mnie, że nie inspirował się moim tekstem, tylko wpadł na ten sam pomysł niezależnie. I okej, sprawy nie ma – zbiegi okoliczności się zdarzają.
A potem przyszedł pan anrtyrasista Rafał Gaweł i wziął sobie moją pisaninę, jak pijaną dziewczynę z dyskoteki. I wykorzystał tak, jak to umieją na Podlasiu.
Ja nie uważam się za wielkiego autora. Ja nie uważam nawet, że to co piszę jest jakieś bardzo ważne. Ale jeśli tak uważa część z Was, moich Czytelników, to motywuje mnie to, by zarywać całe wieczory pisząc o patologiach władzy, czy społeczeństwa. Mnie serio bardzo cieszy każde dobre słowo i każdy wyraz uznania, bo przecież zamiast po pracy odpocząć i porobić coś normalnego, siadam do pracy drugiej. I nie robię tego – do ciężkiej kurwy! – po to, by pan Rafał Gaweł z Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych brał sobie coś mojego i przeżuwał, jak Marian Kowalski przeżuwa Polskiego Patriotycznego Kebaba u Prawdziwego Polaka.
A do tego, po siódme i najważniejsze: pan Rafał Gaweł przeklejając i kradnąc mój tekst rozwalił mi, kurwa, połowę akapitów. No ja nie po to się staram, nie po to grafomańsko ślęczę nad tymi literkami i kombinuję nad rytmem fabuły i pierdolę się jak głupi z tym tekstem, żeby potem przyszedł jakiś Gaweł i ot tak, beztrosko mi te akapity rozpieprzył.
A teraz tak: panie Rafale Gawle, tak trudno było wrzucić tego cholernego linka? Teraz przez pana znów siedzę i stukam w te klawisze, piwo mam ciepłe, gorąco mi i pocę się, jak antyrasista z Podlasia na wiecu ONR. No, nie masz pan dla mnie litości.
Dobra, to się wyżaliłem.
Teraz kilka słów przeznaczonych dla oczu mojego największego fana, pana Rafała Gawła. Jak chcecie, to możecie nie czytać.
Już?
A więc (zdania nie zaczyna się od więc) panie Rafale Gawle, mam następującą propozycję. Na tej stronie znajdzie pan z łatwością adres mojego maila. Proszę się odezwać. Proszę się nie obawiać. Ja tylko wyglądam na niemiłego, ale podobno da się ze mną rozmawiać.
Pogadamy, jak Polak z Polakiem i dogadamy się, jak najlepiej spożytkować tę kasę z pańskiego konta dołączonego do mojego tekstu. Jest na przykład w Warszawie hospicjum dla dzieci, którym regularnie wysyłam parę złotych. One wie pan, są często łyse i wiem, że pan tego nie lubi. Ale spokojnie – to chemioterapia, a nie wyraz sympatii z ruchem narodowym. To może być dobry kierunek, w którym popłynie pański przelew.
Powinien też odpalić pan część działki mnie, bo już cholera, nie mogę pić tej pieprzonej, ciepłej Perły. Za gorąco.
A Wy szanowni Czytelnicy, możecie szeroko udostępnić ten tekst.
View Comments (37)
Aż muszę zapytać, czy Gaweł się odezwał coś, wyjaśnił sprawę?
https://youtu.be/MGZXGKVsSag I Gawłoski beknął za kradzież:)
Trafiłem tu z Wykopu. Fajny tekst rozsądnego i zaangażowanego człowieka. Proponuję jednak założyć kanał na YT i mówić to samo swoim głosem, ze swoimi akcentami, pod swoim szyldem (mordą), gdyż cierpliwość do czytania takiej pisaniny ma dziś w Polsce jedynie 15 ludzi na krzyż.
Dzięki :) Co do kanału - nie mam już 20 lat, nie pragnę sławy i nie lubię świecić ryjem. Do tego lepiej piszę niż mówię. Wiem, że większości naszych rodaków ze słowem pisanym nie po drodze, ale co zrobię. Mogę tylko pisać da tych, którzy czytać lubią :)
Przypominałem sobie właśnie ten tekst, bo zobaczyłem u kogoś na FB grafikę ośrodka i narodziło się pytanie w mojej głowie: odniósł się ostatecznie kiedykolwiek do tej kradzieży?
A blog świetny, czytam i reklamuję :)
Borsuku, dzięki za texty, są jak mawiał klasyk: " trafiliście w sedno tarczy! "
a na zimną perełkę ( kiedyś w Kazimierzu to ona była 10 razy lepsza...) chętnie zaproszę w Wawie jak będę, bo ciepłej to też nie tykam;)
Czytam Twoje teksty od kilku miesięcy. Na swoim ,hahaha, niby blogu polecam Twoją stronę. Ogólnie czytam dużo, ale to, co tutaj mnie spotyka, wręcz mnie fascynuje. Doszło do tego, że moja druga połowa, niecierpiąca moich zakupów w księgarniach, moich wpisów internetowych, zaczęła ....słuchać, gdy czytam Twoje teksty. I za to Ci dziękuję. Życzę dalszych owocnych tekstów, a ten gostek od kradzieży tekstu? Cóż, taki mamy klimat. Pozdrawiam
Kurde, strasznie to miłe. Bardzo dziękuję!
Dzień dobry. Twoje teksty to czyste złoto. Świetna stylistyka, niegłupie przemyślenia i ta "staroświecka" wrażliwość, od której mi zapomniany od lat irokez odrasta... Politycznie nie ze wszystkim się zgadzam, ale ja się politycznie mało z kim zgadzam, bo jestem mianiakalnym politologiem, czyli takim co czyta i śledzi źródła akademickie, i który pamięta, że politolog od polityka różni się tym, czym kryminolog od kryminalisty (cytat z pewnego zapomnianego mi z nazwiska profesora). To jedyny blog, który czytam. Inne mnie męczą - są głupie, o niczym lub chujowo pisane. Jesteś perłą internetów, i nie -nie podrywam cię :) Zarażam twoją witryną kogo się da, bo uważam, że tak dobre pisanie nakłada na mnie jako odbiorcę takowy obowiązek.
Wyrazy szacunku i błaganie o więcej!
Dzień dobry :) Stary, nawet nie wiesz jak miło mi to czytać. Z tą perłą to z pewnością na wyrost, ale baaaardzo dziękuję! Staram się pisać więcej/częściej. Nie zawsze mogę, ale próbuję :)
Smutne!
Bardzo podobają mi się Pana teksty i wcale nie są za długie mimo, że niektórzy tak twierdzą. Czytałam splagiatowany tekst na ich stronie na fb, i nawet nie zauważyłam, że jest stąd (dopiero tutaj przeczytałam go po raz drugi, i to tylko dlatego, że fb mi "zasugerował" tego bloga, od którego teraz nie mogę się oderwać, iiii tak, właśnie polubiłam różne dziwne strony, by wyjść z bańki informacyjnej). Bardzo mi przykro, że RG tak brzydko zerżnął Pana pracę, i czekam na kolejne wpisy.
Dziękuję :) Bardzo mi miło
Gwoli ścisłości (bez moralnej oceny - suchy fakt): zgodnie z prawem autorskim każdy artykuł czy utwór raz opublikowany może być wykorzystany bez zgody autora pod warunkiem podania źródła, a to - jak się zdaje - miało miejsce. Więc nie ma mowy o żadnej "kradzieży", można jedynie się poużalać, że pan RG nie zdecydował się podlinkować artykułu, co z pewnością podniosłoby ranking bloga w wyszukiwarkach. To tyle.
PS. A teksy świetne. :)
jednak jest skoro nawet w komentarzach uważają, że napisął to autor inny. NIe ma cudzysłowia. Fakt ze nei ma linku bezposredniego też swiadczy o chęci ukycia żródla i jest chamskie. w
Ale tak nie jest :) Prawo wręcz tego zabrania. Skąd to wziąłeś? Bez złośliwości pytam, z ciekawości. Bo tzw. dozwolony użytek tego nie obejmuje
Kolega słyszał coś, ale nie wie, w którym kościele. Więc tak, artykuły raz opublikowane można publikować bez zgody autora, ale (zawsze jest jakieś ale) 1. nie można go podać jako własnego i 2. trzeba za publikację zapłacić. Czy pod definicję "artykułu" podpada tekst opublikowany na blogu nie podejmuję się rozstrzygać.
Można natomiast podawać niewielkie fragmenty (lub krótkie utwory w całości) na prawie cytatu i z podaniem źródła (tak właśnie pośle Gawłowski)
"1. Wolno rozpowszechniać w celach informacyjnych w prasie, radiu i telewizji:
1) już rozpowszechnione:
a) sprawozdania o aktualnych wydarzeniach,
b) aktualne artykuły na tematy polityczne, gospodarcze lub religijne, chyba że zostało wyraźnie zastrzeżone, że ich dalsze rozpowszechnianie jest zabronione,
c) aktualne wypowiedzi i fotografie reporterskie;
2) krótkie wyciągi ze sprawozdań i artykułów, o których mowa w pkt 1 lit. a i b;
3) przeglądy publikacji i utworów rozpowszechnionych;
pkt 4 uchylony[14]
5) krótkie streszczenia rozpowszechnionych utworów.
2. Za korzystanie z utworów, o których mowa w ust. 1 pkt 1 lit. b i c, twórcy przysługuje prawo do wynagrodzenia."